Wolność kontrolowana

Ci, którzy prą do nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji często nie odróżniają reklamy od informacji.



WOLNOŚĆ KONTROLOWANA

Ci, którzy prą do nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji często nie odróżniają reklamy od informacji.

Branża reklamowa należy do najdynamiczniej rozwijających się w polskiej gospodarce. Przynosi Polsce sześciokrotnie wyższy zysk niż rybołówstwo i zapewnia 61 tys. miejsc pracy. W 2000 r. wydatki na reklamę mają przekroczyć 2 mld USD. Jednak jej rozwój uzależniony jest w dużej mierze od swobody wypowiedzi handlowej i konsumenckiej wolności wyboru. Tymczasem rząd wykonuje następny krok w stronę ich ograniczania. Tym razem padło na reklamę skierowaną do dzieci. W kolejnym projekcie nowelizacji Ustawy o radiofonii i telewizji strona rządowa zamiast ustalić kryteria, jakie taka reklama powinna spełniać, praktycznie jej zakazuje.

Choć więc celem nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji było dostosowanie polskiego ustawodawstwa do rozwiązań unijnych, zaproponowane przez rząd ograniczenia reklamy skierowanej do dzieci idą nie tylko dalej niż dyrektywy Unii Europejskiej, ale na dodatek w innym kierunku.

Przy próbach jakiejkolwiek debaty szybko okazuje się, że osoby zajmujące się projektami dotyczącymi reklamy nie posiadają nawet podstawowej wiedzy na jej temat. Często nie odróżniają reklamy od informacji. To zatrważające. Najgorsze jednak jest to, że wykazują absolutną nieprzemakalność na racjonalne argumenty i niechęć do merytorycznych dyskusji. Udowodniły to, praktycznie ignorując propozycje zapisów w projekcie nowelizacji przedstawionym przez IAA. Mimo trzytygodniowych starań organizatorów nie pojawiły się też na seminarium poświęconym reklamie dla dzieci zorganizowanym przez Polską Sekcję Międzynarodowej Komisji Prawników, Ośrodek Badania Praw Człowieka, Centrum Monitoringu Wolności Prasy i "Businessman Magazine".

Na argument, że warto skorzystać z wypracowywanych latami rozwiązań Unii, ripostują, że nie musimy bezkrytycznie ich kopiować. Nie przemawiają też do nich oceny prawników ostrzegających, że nieostrość proponowanych zapisów stworzy ogromne problemy interpretacyjne. Na uwagę, że zakazy wymuszają obchodzenie prawa, odpowiadają, że to nie powód, by ich nie ustanawiać. Nie trafiają też do nich argumenty wskazujące, że zakaz uderzy tylko w nadawców emitujących na podstawie polskiej koncesji, ani przestrogi, że złe prawo jest gorsze niż brak prawa, bo prowadzi do erozji norm prawnych itd., itp. Autorzy rządowego projektu nowelizacji wyraźniej mówią nam po prostu między wierszami: wolnorynkowe, demokratyczne społeczeństwo - tak, ale pod warunkiem, że to my ocenimy, co to wolny rynek i demokracja.

opr. MK/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama