Korzyści z jednolitego rynku
Jacek Saryusz Wolski obala mit, że skoro
oddaliśmy Unii Europejskiej nasz rynek, to nie zyskamy na integracji
Ostatnio Unia podjęła kluczowe dla nas decyzje. Między innymi zaprosiła do rozmów
nowe państwa kandydujące oraz ustaliła agendę Konferencji Międzyrządowej, która
zajmie się przygotowaniem unijnej reformy instytucjonalnej. Jej sukces, według
"piętnastki", jest warunkiem naszej akcesji do Unii.
Jeśli chodzi o rozpoczęcie negocjacji z nowymi kandydatami, należy żywić nadzieję,
że nie opóźnią one tempa rozmów z najbardziej zaawansowanymi chętnymi. W odniesieniu
do reformy instytucjonalnej, ważne jest, aby dotyczyła ona spraw najpilniejszych, bez
których trudno mówić o poszerzeniu, oraz została zrealizowana w relatywnie krótkim
czasie, by była pretekstem do opóźniania przyjęcia nowych członków. Zależy nam
jednak, aby wejść do Unii efektywnej, zdolnej do podejmowania decyzji.
Mimo ostatnich negatywnych sygnałów należy mieć nadzieję, że Unia Europejska
zdobędzie się w najbliższej przyszłości na określenie daty rozszerzenia, nie
przesuwając tej decyzji aż na rok 2002.
Same negocjacje akcesyjne wkraczają w decydującą fazę, ponieważ pod obrady trafiają
kwestie najbardziej kontrowersyjne, takie jak rolnictwo czy ochrona środowiska
naturalnego. Oczekujemy, że Unia pod przewodnictwem portugalskim przyspieszy ich rytm
oraz sformułuje swoje stanowisko we wszystkich rozdziałach negocjacyjnych.
W tym miejscu należałoby skupić uwagę na korzyściach, jakie wynikają z naszego
uczestnictwa w jednolitym rynku. Trzeba zacząć od obalenia mitu, że oddaliśmy już
Unii rynek i dlatego - z gospodarczego punktu widzenia - nie zyskamy już wiele na
integracji z UE.
Otóż Unia zasadza się na czterech wartościach: wolnym przepływie towarów,
pracowników, usług i kapitału. Ważnym elementem jednolitego rynku jest wzajemne
uznawanie swoich standardów. Towar legalnie wyprodukowany w jednym z państw unijnych
musi być dopuszczony do legalnego obrotu we wszystkich pozostałych krajach organizacji.
Układ stowarzyszeniowy zawarty z UE otworzył więc do niej drogę większości naszych
produktów przemysłowych, likwidując cła i część barier pozataryfowych. Przy czym
część produktów przemysłowych oraz produkty rolne zostały z tej wymiany wykluczone.
Utrudniony jest także przepływ usług, a swobodny przepływ pracowników w ogóle nie
jest jeszcze możliwy. Nasze wejście do Unii zmieni tę sytuację. Będziemy się co
prawda musieli stosować do unijnych standardów, ale będziemy mogli również
uczestniczyć w ich tworzeniu. Staniemy się więc nie tylko przedmiotem unijnych decyzji
gospodarczych, ale również ich podmiotem. Dojdzie - mamy nadzieję, że szybko - do
pełnego przepływu usług, a prawdopodobnie po okresie przejściowym - również
pracowników.
Nasza przyszłość zależy od tego, jak dobrze przygotujemy się do członkostwa w Unii
oraz od tego, na ile będziemy konkurencyjni. Szansę mamy wszyscy. Członkostwo trzeba
oceniać nie tylko w kategoriach kosztów i zysków, ale również szans i wyzwań. łatwo
obiecywać góry pieniędzy, łatwo też straszyć negatywnymi konsekwencjami dla
polskiego rolnictwa czy przedsiębiorstw.
A jaka będzie jakość naszego członkostwa w UE? Od przedsiębiorców w dużej mierze
zależy, w jakim stopniu przygotują się do uczestnictwa w jednolitym rynku, na ile ich
towary czy usługi będą konkurencyjne. Unijni przedsiębiorcy zyskują dostęp do rynku
czterdziestomilionowego, my do rynku, na którym po poszerzeniu będzie prawie 500
milionów konsumentów. Warto z tej okazji skorzystać.
JU/PO
|