Jak bronić w Unii Europejskiej interesów polskich rodzin?
Polsce jest potrzebna ofensywna i dynamiczna polityka europejska, polityka niedostosowawcza do oczekiwań największych państw, bo one są często sprzeczne z naszymi interesami i wartościami, ale polityka z ambicjami współkształtowania przyszłości Europy i polityki europejskiej. Dziś Europa, a także Polska jest zagrożona przede wszystkim przez eskalacje wrogich chrześcijaństwu sił lewicowo-liberalnych dążących do całkowitej dechrystianizacji naszego kontynentu
Każde wyborcze hasło zwraca uwagę na główny problem, który jest według danego ugrupowania zasadniczym wyzwaniem współczesności i wyzwaniem dla tego ugrupowania. „Europa normalnych rodzin” - hasło wyborcze Prawicy Rzeczpospolitej- wyraźnie kontrastuje z hasłami PO „ Postaw na Polskę” czy hasłem PiS-u „Więcej dla Polski”. W obu tych hasłach, dominujących obecnie partii politycznych zwraca uwagę pewien kompleks przed Unią Europejską. Te hasła nic nie mówią o Europie, o wizji Europy, o polityce europejskiej, a przecież mamy wybory europejskie, a nie krajowe. W tych hasłach pobrzmiewa tylko nuta swoistego „nacjonalizmu”. „Nacjonalizmu”, który nie widzi szerszego, właśnie europejskiego tła naszej narodowej polityki. Wskazują one bowiem tylko na polski aspekt naszej rzeczywistości, aspekt, który jak pokazuje doświadczenie rządów PO-PiS koncentruje się bardziej na aspektach dostosowania naszej polityki do oczekiwań najsilniejszych państw Unii, niż na współkształtowaniu polityki Unii. Jest to wyraz bardzo ułomnego „nacjonalizmu”, obie bowiem partie PO-PiS zaakceptowały przecież traktat lizboński degradujący naszą pozycję w strukturach unijnych. Według traktatu nicejskiego wartość naszego głosu w Radzie Europejskiej wynosi 93% wartości głosu niemieckiego, gdy według traktatu lizbońskiego spada do poziomu 48% wartości głosu Niemiec. Obie partie chcą się koncentrować tylko na problemach wewnętrznych wynikających z faktu przynależności do Unii Europejskiej. Jest to koncepcja polityki nie tylko defensywnej , ale kapitulanckiej, bez szans na uzyskanie nawet tych minimalistycznych celów jakie obie partie sobie stawiają. Jest to w pełni polityka dostosowawcza, która była zrozumiała w okresie przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej, ale jest zupełnie niezrozumiała w sytuacji naszego pełnego członkostwa.
Platforma oficjalnie ogłosiła politykę „prymusa” Europy, politykę jak najszybszego spełniania oczekiwań największych państw Unii, zwłaszcza Niemiec. Jest to polityka dryfu, która poza ewentualnymi sukcesami personalnymi nie zapowiada żadnej poprawy naszej pozycji w strukturach unijnych Dla Polski natomiast jest ważniejsze wyrównanie np. dopłat bezpośrednich dla rolników, niż ewentualny sukces Buzka, czy Cimoszewicza, tym bardziej że ten ostatni głosi zasady sprzeczne z wartościami dominującymi w Polsce. Niestety, podobna jest także postawa PIS. Jedyna różnica, to głośne mówienie o interesie narodowym, a następnie zupełna kapitulacja. Przykład akceptacji traktatu lizbońskiego pokazuje, że dla interesu partyjnego PIS gotów jest poświęcić interes narodowy.
Wbrew nachalnej propagandzie telewizji publicznej, która zaczęła pełnić rolę studia wyborczego partii Libertas, ta międzynarodówka nie jest alternatywą dla kapitulacyjnej polityki PO-PiS-u. Hasło „Litertas znaczy wolność” w świetle poglądów jej założyciela znaczy wolność do wcielania w Polsce wszystkich konceptów parlamentu europejskiego, najbardziej antykatolicko nastawionej instytucji unijnej. Libertas dąży do znacznie głębszej centralizacji Unii, niż sam traktat Lizboński. Proponuje bowiem bezpośrednie wybory prezydenta Unii i radykalne zwiększenie uprawnień parlamentu europejskiego. Ganley jest także zwolennikiem euro. Ta międzynarodówka w swoich pomysłach integracyjnych idzie znacznie dalej, niż najbardziej lewicowo-liberalne środowiska. Ustanawia bowiem standardy, które będą użyte do degradacji roli państw narodowych w Unii.
Polska jest w Unii i ten fakt będzie bardzo silnie oddziaływał nie tylko na polską, ale także międzynarodową rzeczywistość. Dlatego Polsce jest potrzebna ofensywna i dynamiczna polityka europejska, polityka niedostosowawcza do oczekiwań największych państw, bo one są często sprzeczne z naszymi interesami i wartościami, ale polityka z ambicjami współkształtowania przyszłości Europy i polityki europejskiej. Ma racje bowiem wybitny publicysta XIX - wieczny Julian Klaczko twierdząc, że Polska nie przetrwa w otoczeniu wrogim jej wartościom. To także dlatego, obowiązkiem naszego państwa jest walka o aksjologiczny charakter wspólnoty europejskiej. Wreszcie, naszą powinnością jest także udział w obronie Europy przed dominującymi dziś destrukcyjnymi trendami uderzającymi w dziedzictwo kulturowo-moralne naszego kontynentu i wartości od których zależy jego przyszłość. Dziś Europa, a także Polska jest przede wszystkim zagrożona przez eskalację wrogich chrześcijaństwu sił lewicowo-liberalnych dążących do całkowitej dechrystianizacji naszego kontynentu. Wyrazem tych działań, było m.in. usunięcie z traktatu lizbońskiego jakichkolwiek odniesień do chrześcijaństwa, czy rezolucje parlamentu europejskiego uderzające w nauczanie Kościoła. Dziś są to ataki na Benedykta XVI i jego nauczanie moralne. Niestety ani polski parlament, ani dominujące partie polityczne nie przeciwstawiły się w żaden sposób tej antychrześcijańskiej krucjacie, a prezydent Kaczyński w trakcie negocjacji traktatu lizbońskiego nawet nie podniósł kwestii odniesienia do wartości czy dziedzictwa chrześcijańskiego w tekście traktatu.
Dziś najważniejszym polem starcia pomiędzy obrońcami tradycyjnych, chrześcijańskich wartości europejskich, a siłami destrukcji lewicowo-liberalnymi jest rodzina. To właśnie rodzina jest celem ataku tych wrogich Europie i Chrześcijaństwu sił. To one pragną wykorzystać instytucje unijne do destrukcji rodziny; to poprzez te instytucje - zwłaszcza, poprzez parlament europejski i Komisję - dążą do upowszechnienia zabijania dzieci nienarodzonych, demoralizacji młodego pokolenia poprzez tzw. „edukację seksualną”, upowszechnienie przywilejów dla homoseksualistów w postaci praw małżeńskich i adoptowania sierot, a także upowszechnienie eutanazji. Ten program destrukcji rodziny, który jest już wcielany w życie w ramach wielu państw członkowskich i który doprowadził już do zupełnego załamania demograficznego naszego kontynentu, dziś jest lansowany w strukturach unijnych i przy pomocy tych struktur próbuje narzucić się tym krajom, które sprzeciwiają się jego realizacji. To dlatego jest tak pilna potrzeba pełnej mobilizacji chrześcijańskiej opinii publicznej i wszystkich ludzi dobrej woli do działań w obronie praw normalnych rodzin. Nieprawda, że w krajach Unii nie ma środowisk i sił zatroskanych tą ekspansją destrukcji, ale wymagają one zorganizowania i odwagi w obronie własnych racji. Wymagają odwagi głoszenia wartości etycznych w życiu publicznym i rodzinnym i determinacji w przeciwstawieniu się kneblowaniu ust przez pełzający liberalno-lewicowy totalitaryzm.
Do obrony wartości rodzinnych, wartości tradycyjnych i chrześcijańskiego dziedzictwa w kształtowaniu współczesnej Europy nie są zdolne, jak pokazuje to przykład traktatu lizbońskiego, partie PO-PIS, ani też międzynarodówka Libertas. Te kwestie są bowiem poza polem ich zainteresowań. Ich celem nie jest bowiem współkształtowanie Europy zgodnie z wartościami chrześcijańskimi, ale dostosowanie się jedynie do oczekiwań dominujących tendencji. Walka o rodziny polskie wymaga walki o obronę rodzin na płaszczyźnie europejskiej. I dlatego opinia chrześcijańska musi także w wyborach europejskich odzyskać swoją podmiotowość. Bez tej podmiotowości Polska nie weźmie udziału w obronie przed zagrożeniem i współczesnej Europy i współczesnej Polski skazując się na eskalację destrukcji naszego kontynentu.
opr. mg/mg