Austria odrabia lekcję

Czy szybka reakcja na doniesienia o skandalach w seminarium Sankt Polten oznacza zmianę polityki oblężonej twierdzy?

Koniec z syndromem oblężonej twierdzy. Kościół zaczyna odchodzić od wizerunku, do jakiego w ostatnich latach przyzwyczaił swoich wiernych. Najlepszym przykładem tego jest błyskawiczna reakcja Watykanu i austriackiego episkopatu na wydarzenia, do jakich doszło w seminarium w St. Pölten.

Kościół katolicki od wieków zajmuje jednoznaczne i nieprzejednane stanowisko w sprawie celibatu duchownych, jak również w kwestii osób o orientacji homoseksualnej. Zgodnie z obowiązującą doktryną, takim osobom należy się identyczny szacunek, jak każdej innej istocie ludzkiej, niemniej nie ma mowy o tolerowaniu praktyk seksualnych, a tym bardziej o uznawaniu ich za coś normalnego.

Kościół wyraźnie więc rozgranicza homoseksualizm bierny od czynnego. W przypadku duchownych poprzeczka postawiona jest daleko wyżej. Tutaj nie ma miejsca na jakąkolwiek tolerancję dla podobnych praktyk. Jednym z najgorętszych orędowników takiej postawy jest sam Ojciec Święty.

Koniec z austriackim gadaniem

Tak naprawdę cały czas nie wiadomo, co dokładnie wydarzyło się w St. Pölten. Można jedynie posługiwać się doniesieniami austriackiego tygodnika „Profil", skąpymi informacjami udzielanymi przez policję i wypowiedziami hierarchów miejscowego Kościoła.

Jest niemal pewne, że w seminarium doszło do dwuznacznych zachowań o podtekście seksualnym z udziałem niektórych kleryków i ich przełożonych, a także to, że w seminaryjnym komputerze znaleziono pokaźną ilość zdjęć pornograficznych.

Dodatkowo austriacka policja zatrzymała 27-letniego seminarzystę z Polski, który został oskarżony o posiadanie i rozprowadzanie dziecięcej pornografii.

Ale wokół sprawy narosła również cała kampania dezinformacyj-na, która nijak nie służy jej wyjaśnieniu. Brukowe media podsycają niezdrową atmosferę wokół seminarium, na wyścigi wysuwając coraz bardziej sensacyjne hipotezy (łącznie z sugerowaniem morderstwa, jakie miano popełnić na byłym seminarzyście z St. Pölten).

Na pewno duża część odpowiedzialności spoczywa na biskupie diecezji St. Pölten. Kurt Krenn usiłował bagatelizować całą sprawę, stwierdzając, że zamieszczone w magazynie „Profil" zdjęcia z niedwuznacznym zachowaniem seminarzystów są jedynie „sztubackimi wygłupami".

Od lat w Austrii obserwuje się kryzys powołań kapłańskich - dziś średnio na jedną parafię przypada mniej niż jeden duchowny. Biskup Krenn chciał, by w jego diecezji było inaczej. Dlatego zrezygnował z obowiązującego w innych austriackich diecezjach roku próby, jaki muszą przejść kandydaci do kapłaństwa. W St. Pölten przyjmowano wszystkich, nawet tych, którzy w innych krajach nie zostali dopuszczeni do święceń kapłańskich. Skutki tego widać dzisiaj.

Zupełnie inaczej do całej sprawy podszedł austriacki episkopat, który oświadczył, że sytuacja „pilnie wymaga działań ze strony Kościoła", gdyż „w seminarium duchownym nie ma miejsca dla praktyk homoseksualnych ani pornografii". Biskupi zażądali także natychmiastowego zbadania całej sprawy i wyciągnięcia surowych konsekwencji wobec winnych. Wobec tej jednoznacznej postawy austriackich hierarchów rektor seminarium w St. Pölten i jego zastępca złożyli dymisję.

Widać więc, że austriacki Kościół potrafił wyciągnąć właściwe wnioski ze skandalu seksualnego z 1995 roku, kiedy to arcybiskup Wiednia kard. Hans Hermann Groer, musiał ustąpić z piastowanego urzędu, po tym, jak został oskarżony o uprawianie homoseksualnych praktyk. Wówczas Kościół zareagował na całą sytuację bardzo opieszale, co przyniosło później fatalne następstwa - zbuntowana grupa wiernych ukonstytuowała się w ruch „Wir sind Kirche" (My jesteśmy Kościołem), doprowadzając nieomal do rozłamu w łonie austriackiego katolicyzmu.

Skandal w diecezji St. Pölten wywołał także bezprecedensową reakcję Watykanu. Niecały miesiąc po ujawnieniu afery Jan Paweł II mianował bp. Klausa Künga wizytatorem apostolskim dla zbadania sprawy. Biskup jest delegatem Papieża posiadającym specjalne uprawnienia kontrolne wobec całej diecezji, a jego raport trafi bezpośrednio na biurko Ojca Świętego. Postawa Watykanu wyraźnie wskazuje na to, że nie może być mowy o pobłażaniu i tuszowaniu skandalu, a konsekwencje wobec winnych będą surowe - najpewniej dosięgną one także bp. Krenna, który być może pożegna się nawet z piastowanym urzędem.

Stanowczość daje oczyszczenie

Wydaje się więc, że Kościół zaczyna rozumieć, iż wyciszanie skandali nie prowadzi do niczego dobrego. Zazwyczaj bowiem pikantne informacje prędzej czy później i tak wychodziły na światło dzienne, za sprawą sensacyjnych doniesień na czołówkach gazet.

Dlatego właśnie w myśl zasady „co mnie nie zabije, to wzmocni", reakcja Kościoła na wydarzenia z St. Pölten jest pod wieloma względami przełomowa. Odważne słowa i idące za nimi decyzje to sygnał, że Kościół potrafi w sposób zdecydowany przeciwdziałać złu we własnych szeregach.

Tak też się dzieje w wielu państwach.

Ks. Józef Augustyn SJ, autor książki „Głęboko wstrząśnięci - Samooczyszczenie Kościoła": - Słabość ludzka może dotknąć każdego człowieka. Nic w tym nadzwyczajnego. Wszak wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Nie dziwimy się temu, jeżeli dobrze znamy głębię własnej słabości. Ci jednak, którzy odkrywszy swoje powołania wyrazili zgodę, by reprezentować samego Chrystusa poprzez głoszenie Jego słowa i wykonywanie Jego Boskich znaków (sakramentów), nie mogą hołdować ludzkiej słabości. Nie mogą też wikłać się w zachowania, którymi kompromitują powierzony im przez Kościół święty urząd, nadużywając w ten sposób zaufania wiernych. Wierni bowiem, otwierając przed kapłanem swoje zranione dusze wierzą, że jest on alter Christus. Osoba duchowna występująca w imieniu Boga, pozostając jak wszyscy ludzie słabym człowiekiem, winna jednak jako pierwsza być świadoma pokus związanych z własną ułomnością, winna szczerze wyznawać przed Panem i przed Kościołem każdy najmniejszy swój grzech oraz winna codziennie modlić się o naśladowanie Jezusa w Jego miłości i czystości serca. Tylko bowiem ludzie pełni miłości i czystości serca mogą oglądać Boga i prowadzić innych do Niego. Oto przesłanie, jakie Jan Paweł II kieruje do całego Kościoła, stosując ten „nadzwyczajny i rzadko stosowany środek"(kard. Schönborn), jakim jest mianowanie wizytatora apostolskiego, by zażegnać kryzys w jednej austriackiej diecezji.

Smutne doświadczenia Stanów Zjednoczonych i Irlandii spowodowały, że tamtejsze Kościoły reagują obecnie już w chwili, gdy pojawiają się pierwsze sygnały o potencjalnych nieprawidłowościach w zachowaniu duchownych.

Dwa lata temu w Dallas amerykańscy biskupi przyjęli specjalną kartę postępowań wobec księży oskarżonych o molestowanie seksualne, m.in. duchowni, którzy kiedykolwiek dopuścili się seksualnych wykroczeń wobec nieletnich nie będą mogli sprawować posługi duszpasterskiej.

We Włoszech działa kilka klasztorów, które zajmują się pomocą dla księży homoseksualistów. W Austrii po sprawie kard. Groera kilka lat temu wypracowano zasady postępowania w przypadkach seksualnych nadużyć duchownych. O podobnych zapisach myślą także episkopaty innych państw.

Zdecydowane reakcje Kościoła są tym bardziej potrzebne, że zawsze w kryzysowych sytuacjach ujawniają się „zatroskani" gotowi służyć „dobrymi" radami na przyszłość.

Tak było z austriacką grupą „My jesteśmy Kościołem", która postulowała m.in. zniesienie celibatu, pozytywną zmianę w nastawieniu Kościoła wobec seksualności, czy też dostęp kobiet do kapłaństwa. To typowy przykład „cudownych recept" mających uzdrowić katolicyzm i dostosować go do wymogów współczesnego świata. Autorzy takich rewolucyjnych koncepcji zdają się jednak zapominać, że podobne nowinki wprowadzone w Kościele protestanckim nie tylko nie odbudowały jego kondycji, ale przyczyniły się do jeszcze większego spadku liczny wiernych.

Wprowadzanie nowinek nie jest tutaj żadnym rozwiązaniem, ponieważ kryzys wiary jest powszechną cechą dzisiejszych zindywidualizowanych społeczeństw.

Dlatego też nie powinno nikogo dziwić, że część wiernych odchodzi z Kościoła pod wpływem seksualnych skandali z udziałem duchownych.

Ale oni tak naprawdę odeszli już dawno. To ci, którzy nie potrafili zrozumieć, że Kościół Chrystusowy to nie pojedynczy grzeszny człowiek, nawet jeżeli występuje w liturgicznych szatach. To także tysiące wspaniałych kapłanów, którzy swoją nienaganną postawą pokazują, że można żyć moralnie w dzisiejszych zwariowanych czasach, to także, i przede wszystkim, niezliczona liczba wiernych.


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama