Chrześcijaństwo nie gloryfikuje cierpiętnictwa. Patrzy jednak realistycznie na cierpienie przeżywane razem z Chrystusem jako na drogę prowadzącą do głębokiej wiary, zaufania Bogu i zbawienia
O sensie cierpienia i jego wartości, założeniach i planach działania nowo powstałego duszpasterstwa chorych diecezji siedleckiej z ks. Pawłem Siedlanowskim, diecezjalnym duszpasterzem chorych, asystentem stowarzyszenia Apostolstwo Chorych, dyrektorem Siedleckiego Hospicjum Domowego dla Dzieci, rozmawia Agnieszka Warecka.
Niekiedy chrześcijaństwu zarzuca się gloryfikowanie cierpiętnictwa, przekonywanie, że może być ono piękne, twórcze itp. Tymczasem cierpienie zawsze będzie złe, obce ludzkiej naturze...
Kiedy umierał ks. Józef Tischner, bardzo przy tym cierpiąc, jeden z przyjaciół zapytał go: „Czy cierpienie uszlachetnia?”. Nie mogąc już mówić, pokręcił przecząco głową. Nie uszlachetnia... Cierpienie nie uszlachetnia, nikt z nas go nie chce i nikt do niego nie dąży. Chronimy siebie, bliskich przed nim, nie wolno godzić się na jego zadawanie. Ale jest, przychodzi, dotyka nas - nasze ciała i dusze - czasem w najmniej oczekiwanym momencie. Raz uderza niczym nagła fala tsunami, gwałtownie zmiatając z powierzchni ziemi plany, nadzieje, innym razem przychodzi jako zapowiedziany gość. Tak było, jest i będzie. Taka jest najgłębsza prawda o ludzkiej naturze.
Wracając do zdania z początku: owszem, cierpienie nie uszlachetnia. To bliskość Boga, miłość uszlachetnia! Gdy towarzyszy cierpieniu, gdy staje się jedno z Przedwieczną Miłością, poddaną okrutnie próbie na Golgocie, może zaprowadzić człowieka w zupełnie nową rzeczywistość. Gdy Zmartwychwstały objawiał się swoim uczniom, uwiarygadniał się przez swoje rany. One pozostały, ale już nie bolały! Przeżywanie swojego cierpienia z Chrystusem nie sprawia, że cierpienie znika. Ale dokonuje się zasadnicza zmiana: Jezus przynosi pokój, zabiera rozpacz. Choroby, samotność, dolegliwości związane ze starością zyskują zbawczy sens.
Od zawsze istniała w świecie swoista dychotomia: zdrowi i chorzy, poruszający się wartko w nurcie życia i pozostający na jego peryferiach. Jak my, zdrowi, mamy postrzegać cierpienie, przemijanie?
Nic nie jest dane raz na zawsze. Całe życie coś tracimy: beztroskie dzieciństwo, kolorową młodość, dzieci, które opuszczają dom rodzinny, pracę, zdrowie, stajemy nad grobami rodziców, przyjaciół. Anna Kamieńska pisała: „Dzieje człowieka to kolejne wygnania z wielu rajów, to kolejne zamykanie się za nami bram, bezpowrotnie, na zawsze. Nie ma powrotów. Nigdy”. Nie wolno stracić z horyzontu spojrzenia tej prawdy, bo zamienimy się w ślepców.
Jak możemy pomóc chorym?
Na tysiąc sposobów! Cytując św. Jana Pawła II i papieża Franciszka: trzeba uruchomić „wyobraźnię miłosierdzia”, otworzyć oczy, zejść z „wygodnej kanapy”. Miłość podpowie, co należy robić. Nie chodzi o „dychę” wrzuconą do puszki Caritas czy WOŚP, za którą kupujemy sobie abonament na tzw. święty spokój przez kolejnych 12 miesięcy. Raczej o konkretne działania, miłość, o coś, co nazywam „solidarnością bólu”.
Jaką rolę w tym kontekście może odegrać powołane do istnienia diecezjalne duszpasterstwo chorych?
Choć struktura - w takim kształcie - jest nowa, służba chorym, niepełnosprawnym, osobom w podeszłym wieku zawsze stanowiła kluczowych kierunek zainteresowania Kościoła. Trudno zliczyć wszystkie działania, instytucje powołane do realizacji tego celu. W szpitalach służą chorym kapelani, każdego roku od lat chorzy spotykają się 2 lipca w sanktuarium kodeńskim na Diecezjalnym Dniu Chorych. Powołanie struktur nowego duszpasterstwa stanowi odpowiedź na współczesne wyzwania - nowe, inne niż te sprzed ćwierć wieku. Nie wiemy, jak będzie wyglądał świat pocovidowy. Nasze społeczeństwo gwałtownie się starzeje, narasta problem samotności, liczba duchowych zranień. Zapewne znajdujemy się w przededniu dyskusji o eutanazji itd. Nie możemy być wobec tego wszystkiego obojętni.
Wolą bp. Kazimierza Gurdy stał się Ksiądz odpowiedzialny za duszpasterstwa chorych, jest Ksiądz także asystentem diecezjalnym Apostolstwa Chorych. Jakie są plany na przyszłość?
Przede wszystkim zachować to, co było dobre, sprawdzone, co zostało wpisane głęboko w diecezjalną tradycję. Z wielkim szacunkiem patrzę na cichą, pokorną pracę kapelanów szpitali, hospicjów, domów opieki, zakładów opiekuńczo-leczniczych, ofiarną pracę lekarzy i pielęgniarek, wolontariuszy, opiekunów medycznych. To fundament - mocny, trwały dla wszelkich nowych działań. Aktualnie zbieramy gremium osób, które roboczo nazywam radą konsultacyjną. Chodzi o to, by uciekać od „papierowych” gestów czy akcyjności, która może i jest medialna, widowiskowa, ale niewiele wnosi. Aby mierzyć się z realnymi potrzebami ludzi chorych.
Spróbujmy kolejno przyjrzeć się aspektom działania. A zatem: organizacja i komunikacja.
Jest już wykupiona domena strony internetowej www.duszpasterstwochorych.pl, aktualnie powstaje jej projekt. W najbliższych tygodniach sukcesywnie będzie wypełniana treścią. „Echo Katolickie” udostępnia nam swoje łamy, myślę, że wejdziemy też we współpracę z radiem i diecezjalną telewizją internetową. Chciałbym uruchomić serwis esemesowy dla chorych. Idea jest następująca: osoby, które zgłoszą takową chęć, otrzymają codziennie SMS np. z krótką myślą, która pomoże przeżyć godnie dzień, z zaproszeniem do udziału w nabożeństwach online, spotkaniach, wykładach, albo też intencję do modlitwy w konkretnej sprawie, o którą poprosi np. ksiądz biskup itp. Trudno przecenić wartość cierpienia, ofiary i modlitwy takiej „Bożej armii”. W przyszłości można pomyśleć o utworzeniu diecezjalnego telefonu zaufania dla chorych. Narasta gwałtownie problem samotności wśród ludzi chorych i nie tylko, często ich krzyk jest niemy, niesłyszalny. W tej chwili szukamy środków na ten cel w instytucjach zewnętrznych.
Kolejna kwestia: ludzie...
Moim marzeniem jest powołanie do istnienia w miastach i małych miejscowościach grup wolontariatu. Statut stowarzyszenia Apostolstwo Chorych przewiduje obecność tzw. członków wspierających. Chodzi o to, by w różnych miejscach w diecezji zbierać ludzi, którzy będą docierać do chorych na tyle, na ile to możliwe, służyć im. Ten model działania mamy dobrze przepracowany w hospicjum dla dzieci - wolontariusze nie tylko niosą konkretną pomoc, ale stają się ambasadorami Bożej sprawy. Planujemy od maja, o ile ograniczenia pandemiczne zelżeją, serię otwartych szkoleń i warsztatów dla osób opiekujących się przewlekle chorymi w domach. Dużą wagę chciałbym nadać promocji pięknej duchowości Apostolstwa Chorych. Do jednego z majowych numerów „Echa” zostaną załączone (w formie insertów) deklaracje przystąpienia do apostolstwa, opowiem o jego charyzmacie. Będziemy też o nim mówili podczas Diecezjalnego Dnia Chorych w Kodniu.
Jakie inne wydarzenia są w planach?
Wolą księdza biskupa jest, aby przywrócić w diecezji rangę Światowego Dnia Chorego obchodzonego 11 lutego, we wspomnienie Matki Bożej z Lourdes. Proponuję w stały grafik wydarzeń diecezjalnych wpisać konferencję naukową poświęconą problematyce opieki nad chorymi, opiece paliatywnej, kwestiom związanym ze starzeniem się społeczeństwa i tego wszystkiego, co w tych konkretnych sytuacjach może zaproponować Kościół. Fundacja Siedleckie Hospicjum Domowe dla Dzieci taką konferencję już zaplanowała - miała się odbyć w ubiegłym roku, ale pandemia pokrzyżowała nam szyki. Czekamy na lepsze czasy. Od kilku lat organizowany jest w Polsce tzw. Areopag Etyczny. Dyskutowane są na nim (w kluczu wartości chrześcijańskich) aktualne kwestie związane z etyką pracy z osobami chorymi. Zaproszenie skierowane jest szczególnie do lekarzy, pielęgniarek, opiekunów medycznych, studentów medycyny, pielęgniarstwa, wolontariuszy, ludzi zainteresowanych problematyką. Mamy w Siedlcach dwie wyższe uczelnie kształcące pielęgniarki, średnią szkołę medyczną - uważam, że warto włączyć je w wydarzenie, aby kształtować wrażliwość i sumienia, tworzyć elity.
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 16/2021
opr. mg/mg