O duchowym przygotowaniu do świąt Bożego Narodzenia
Święta Bożego Narodzenia są pamiątką przyjścia Pana. Jak się na nie przygotować? Na adwentowej drodze można wyróżnić trzy etapy: przygotowanie, oczekiwanie i spotkanie.
Przygotować się na spotkanie. Zazwyczaj nie sprawia nam to kłopotów. Wiemy, że trzeba dobrze wypaść. Dlatego tyle różnych zabiegów, by dobrze wyglądać. Ale tu chodzi o coś więcej. To przygotowanie polega przede wszystkim na wypracowaniu zdolności przyjęcia Tego, który nadchodzi. On przerasta nasze wyobrażenia. Czasem wymyślamy sobie idealnego gościa, który dysponuje odpowiednim zestawem cech, a najlepiej, by nie sprawiał żadnych problemów. Ale taki gość istnieje tylko w naszej głowie; nigdy w rzeczywistości. Ten, który przychodzi jest zawsze inny. On przychodzi z zewnątrz; on jest darem.
Jeśli nie posiadamy zdolności przyjęcia takich gości, zaczynamy segregować ich na tych, którzy odpowiadają i tych, których należy wyeliminować. Również w stosunku do Pana Boga. Jeśli spełnia nasze oczekiwania — jest do przyjęcia. Taki Pan Bóg na nasz użytek. Zatem gotowość przyjęcia jest zgodą na to, co niespodziewane; również na trudne spotkania.
Innym elementem przygotowania na spotkanie jest dar od siebie, który musi być najlepszy. Nie można dawać byle czego. Trzeba dać wszystko. Można bardzo łatwo rozpoznać, jak człowiek daje: czy jest to dawanie dla zaspokojenia petenta — by jak najszybciej odszedł, czy jest to dawanie z miłością i cierpliwością. W darze jest zawarty szacunek dla osoby. Dar przede wszystkim ma zawierać dojrzałe człowieczeństwo. Kiedy daję siebie — kogo daję? Jakiego człowieka? Czy jest dojrzały w sensie duchowym, psychicznym, emocjonalnym?
Jest związane najpierw z cierpliwością. Do spotkania trzeba dojrzewać; trzeba czasu. Czekanie nie jest złem koniecznym. Chociaż czasem może się w ten sposób kojarzyć. Mamy jeszcze w pamięci kolejki przed sklepami. Dzisiaj dążymy do tego, by wszystko mieć natychmiast. Ale człowiek to nie komputer, gdzie przyciska się jeden guzik i wszystko od razu wyskakuje. Człowiek rozwija się w czasie. Oczekiwanie jest dobrem koniecznym. Inaczej Adwent nie miałby sensu. Ten, który ma przyjść, musi również dojrzeć do swego czasu.
Jednym z najczęstszych pytań myśli chrześcijańskiej było: dlaczego Pan Jezus przyszedł tak późno na świat? Odpowiedzi było wiele, ale jednej z najważniejszych udzielił św. Ireneusz z Lyonu. Uważał, że czas Jego przyjścia był najlepszy; nie mógł przyjść ani wcześniej, ani później. Ludzie musieli do tego spotkania dojrzeć. Cóż z tego, że Jezus przyszedłby wcześniej, jeśli nikt by Go nie przyjął. Każdy ma swój czas. Nie wolno tej zasady przekroczyć. To nie oznacza, że nie można pomóc innym w dojrzewaniu. Można, ale z wielką delikatnością.
Innym elementem oczekiwania jest wrażliwość na przychodzące znaki. Oczekiwanie nie jest bezczynnością czy bezradnością. Chrześcijanin ma czytać znaki. To oznacza wrażliwość na potrzeby bliźnich, na to, co jest rzeczywiście ważne. Czasem robimy bardzo wiele. Jesteśmy wtedy usatysfakcjonowani, dumni, że nie jesteśmy leniwi, nie nudzimy się, a wieczorem padamy nawet ze zmęczenia. Cóż z tego, kiedy po kilku latach stwierdzamy, że to, co robiliśmy było mało ważne, drugorzędne. To było rozdrabnianie się. Zatem nie chodzi o to, by robić dużo, ale o to, by robić rzeczy ważne.
Z jednej strony jest momentem ulotnym. Zdarza się tylko teraz. Nie można powiedzieć: poczekam, spotkam się innym razem. Nie, to się wydarza tylko teraz. Dlatego trzeba dobrze wykorzystać moment spotkania. Ile okazji do spotkań tracimy? Potem „plujemy sobie w brodę”, że zmarnowaliśmy szansę.
Mówi się, że z Panem Bogiem można się spotkać zawsze i wszędzie. To prawda, lecz wiemy też, że są specjalne okazje. Bóg daje nam szczególną łaskę spotkania. Wyraża się przez wyjątkowe okoliczności. Dlatego trzeba wyczuć właściwy moment spotkania. Ile razy zdarzyło się, że dwie osoby chodziły obok siebie bardzo długo, zanim nastąpił moment spotkania. To było ich „teraz”.
Jeśli jednak dochodzi do spotkania, jest to głębokie przeżycie. Tyle jest powierzchowności w naszych spotkaniach, dlatego że być może tak naprawdę nie spotkaliśmy się. Może zabrakło siły i czasu. Spotkanie jednak jest czymś trwałym. To już nie jest jeden moment. Wytwarza się nowa relacja, która określa i wchodzi w życie człowieka. Można powiedzieć, że w pewnym stopniu je determinuje. Spotkana osoba przestaje być kimś obojętnym. Jest na stałe wpisana w krajobraz życia. I nawet jeśli odejdzie, to będzie ból i krzyż, ale nigdy nie przestanie być kimś ważnym. I tak jest z Panem Bogiem. Jeśli Go spotkałem, On już nigdy nie będzie dla mnie obojętny. Nawet jeśli będę od Niego uciekał.
Jesteśmy ludźmi adwentu. To jest chrześcijański styl życia. To dotyczy czuwania przed Bogiem i czuwania przed człowiekiem. Nie ma większej różnicy, bo chodzi o jedno przykazanie miłości, Boga i bliźniego.
opr. mg/mg