Kardynał

O postaci kard. Franciszka Macharskiego z okazji jubileuszu 50-lecia jego kapłaństwa

Trudno opisać 50 lat kapłańskiego doświadczenia, zwłaszcza kiedy samemu owego doświadczenia ma się 5 razy mniej. Trudno opisać także dlatego, że w tym czasie zmieniło się wszystko, od ustroju i sytuacji, w jakiej znajdował się Kościół, aż po mentalność tzw. szarego człowieka.

Można wprawdzie wymieniać liczby: 124 nowe kościoły, a kolejnych 15 w budowie, 863 wyświęconych księży diecezjalnych i 334 zakonnych, niezliczone wizytacje, odpusty, uroczystości, zarówno kościelne, jak i państwowe. Jednak liczby, choć wprowadzają w zdumienie, nie pokazują wszystkiego. Lepiej szukać na kartach wspomnień i losów innych ludzi.

Nagle, z małych i oderwanych od siebie zdarzeń układa się, niczym mozaika, fascynujący obraz. Składają się na niego zarówno losy wiernych w pierwszej (i ostatniej!) wikariuszowskiej parafii w Kozach, koło Bielska-Białej, spotkanie i doświadczenie zachodniego Kościoła w czasie studiów w szwajcarskim Fryburgu, jak i doświadczenia młodych chłopaków odkrywających w sobie powołanie do kapłaństwa na przekór (a czasem i wbrew) panującemu ustrojowi „naukowego ateizmu”. Szczególne miejsce w tym doświadczeniu zajmują losy ludzi prześladowanych za swoje przekonania, dla których powstał Komitet Pomocy Internowanym, oraz ci, którzy spotykali się z Kardynałem oficjalnie, traktując go jako „zastępczą polską władzę” w Krakowie. Te pielgrzymki nie skończyły się nawet w czasie wolności, wciąż nie brakuje poważnych osób, o nazwiskach z pierwszych stron gazet, które przychodzą pod jeden z najważniejszych krakowskich adresów po radę, a czasem jedynie po pocieszenie.

Widziane z Franciszkańskiej

Do gościnnych pokojów Domu, który kiedyś nazywał się Pałacem Biskupów Krakowskich, przychodzę trochę spóźniony. Już trwa nagranie kolejnego odcinka radiowo-telewizyjnych wywiadów, zatytułowanych „Widziane z Franciszkańskiej”. Ksiądz Kardynał opowiada o chwili, kiedy jeden telefon wykonany przez jego ojca w pierwszych dniach września 1939 roku zadecydował o pozostaniu w Krakowie całej rodziny Macharskich. Ojciec Księdza Kardynała zadzwonił właśnie na Franciszkańską. Książę Metropolita („jak się tak mówiło, wiadomo było, że chodzi o księcia Adama Sapiehę”) wszelkie wątpliwości rozwiał krótkim: „ja zostaję”.

Potem była wojna i nauka w szkole u zbiegu ulic Straszewskiego i Piłsudskiego, gdzie dziś mieści się Wyższa Szkoła Teatralna, połączona z pracą fizyczną na poczcie. Wreszcie przyszły nowe czasy. Kiedy Książę Metropolita zakładał „Tygodnik Powszechny”, a młody wówczas ksiądz Karol Wojtyła przygotowywał się do wyjazdu na studia, do seminarium trafił także syn Macharskich. Po święceniach przyszedł czas na pierwsze doświadczenia duszpasterskie: 7 lat w Kozach. Wiele lat przed spopularyzowaniem kultu Bożego Miłosierdzia w kościele parafialnym w Kozach pojawił się obraz ze znanym podpisem: „Jezu, Ufam Tobie”. Niektóre doświadczenia zaowocowały także w późniejszym, już biskupim okresie życia.

Od 1963 roku Franciszkańska miała nowego gospodarza — biskupa, a potem kardynała Wojtyłę. Kiedy rozpoczynał swoje urzędowanie, ks. Macharski studiował we Fryburgu. Wrócił po zakończeniu Soboru i od razu został skierowany do pracy w seminarium oraz na oficjalnie zlikwidowanym Wydziale Teologicznym. Ks. Macharski coraz częściej towarzyszył kardynałowi Wojtyle. Z jego inicjatywy został rektorem seminarium. Polska się zmieniała, najbardziej jednak zmienił ją niezaplanowany wyjazd (bez powrotu) kardynała Wojtyły do Watykanu.

Rok 1978, jeden z najważniejszych w dziejach ostatniego półwiecza, przyniósł dobrą nowinę o Papieżu Polaku. Zaznaczył się także w osobistej historii ks. Macharskiego, który został mianowany następcą na stolicy św. Stanisława. 6 stycznia 1979 roku otrzymał sakrę biskupią, a kilka dni później objął diecezję „po swoim wielkim poprzedniku”. Zdaniem wielu obserwatorów życia kościelnego, sam fakt, że jego poprzednik jest Głową Kościoła, nowemu biskupowi zadania nie ułatwiał. Zwłaszcza że w Polsce nastał czas „Solidarności”.

Widziane z Wiślnej

Kuria i Dom Arcybiskupów Krakowskich od samego początku były celem niezliczonych „pielgrzymek”. Ludzie chcieli dzielić się radością z odzyskiwanej wolności właśnie z kardynałem Macharskim. Pierwsza procesja Bożego Ciała, która wróciła na „starą” trasę wokół Rynku, stała się manifestacją. Podobnie było z każdym poświęceniem sztandaru czy Mszą dla ludzi pracy. Na próżno szukać błyskotliwych i „mocnych” kazań Metropolity z tego okresu. Podczas spotkań z ludźmi mówił o Kościele, obowiązkach płynących z życia religijnego czy znaczeniu i wartości rodziny. Jego biskupie hasło przypomina, że prawdziwa radość bierze się z zaufania Chrystusowi. Jednak to, co miało być nadzieją, zostało szybko stłamszone i zepchnięte (często dosłownie) pod ziemię. Decyzja była natychmiastowa: ruszyła pomoc dla internowanych i więzionych oraz ich rodzin, które pozostały nie tylko bez najbliższych, ale często także bez środków do życia. Stary magazyn, który został wybudowany jeszcze przed II wojną od strony ulicy Wiślnej, stał się głównym ośrodkiem pomocy prześladowanym. Tam przychodziły tłumy krakowian po darmowe lekarstwa czy odzież.

Już w pierwszych dniach stanu wojennego, Metropolita Krakowski zażądał (w imieniu biskupów) od ministra Kiszczaka prawa dla internowanych do przepustek, widzeń z rodzinami i niedzielnej Mszy św. Sam odwiedzał obozy internowanych, w których przebywali jego diecezjanie. Naciski, choć mało znane i może niespektakularne, przynosiły skutek. Niektórzy wrócili do domów już na święta, do innych wpuszczono matki i żony. Podobnie było w następnych latach, kiedy z ramienia Episkopatu spotykał się z władzami. Warto przypomnieć pewien epizod z 1988 roku, kiedy w Nowej Hucie załamywał się strajk i chyba wszyscy pogodzili się z myślą, że o zmianach trzeba zapomnieć. Wówczas, podtrzymując tradycję Prymasa Wyszyńskiego, kardynał Macharski podczas uroczystości na Skałce głośno upomniał się o prawa do wolności zrzeszania się i niezależności. Za dwa lata w tym samym miejscu Ksiądz Kardynał powitał pierwszego premiera nowej Polski, III Rzeczypospolitej.

Nowe czasy przynoszą pewne zagrożenia, ale i możliwości. Jedną z nich jest szansa przemawiania przez Kościół własnym głosem. Dlatego dość szybko, na początku lat 90., powstała w Krakowie diecezjalna rozgłośnia radiowa, w miejscowym ośrodku telewizyjnym redakcja programów katolickich, a do diecezji został zaproszony „Gość Niedzielny” ze swoją diecezjalną edycją. Media i nowoczesne metody ewangelizacji stają się „oczkiem w głowie” Metropolity, a on sam jednym z najpopularniejszych „ludzi mediów” w Krakowie. Dziennikarze cenią u Księdza Kardynała zwłaszcza poczucie humoru i... niestandardowe zachowanie. Czytelnicy niekościelnego przecież „Super Ekspresu” przyznali Kardynałowi doroczną nagrodę „skrzydeł” za dobroć i otwartość.

W tym miesiącu Metropolita Krakowski obchodzi złoty jubileusz kapłaństwa, który połączony jest z zakończeniem peregrynacji kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w archidiecezji krakowskiej. To symboliczne podsumowanie 50 lat służby i pracy dla Kościoła.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama