Konserwatywni nowinkarze

O Neokatechumenacie, po zatwierdzeniu jego statutu

28 czerwca Droga Neokatechumenalna oficjalnie otrzymała statut. Tym samym kończy się okres eksperymentalny i Neokatechumenat staje się stałym elementem kościelnego pejzażu. Przez trzydzieści lat kontrowersje wokół niej były gorące. Na Zachodzie - jak zauważył w ubiegłym roku w „Znaku” ks. Grzegorz Ryś - Neokatechumenat wraz z innymi nowymi zjawiskami oskarżany był o skrajną zachowawczość, papizm i konserwatyzm kościelny, w Polsce natomiast zarzucano mu nowinkarstwo, zbytnią postępowość i przekraczanie granic ortodoksji.

Narzędzie biskupa

Statut Drogi odróżnia ją od organizacji i ruchów kościelnych. Ma być „drogą katechetyczną i liturgiczną, i rodzajem chrześcijańskiego wtajemniczenia w służbie biskupów”. A więc nie stowarzyszeniem czy prałaturą, tylko narzędziem dla Kościoła.

Droga Neokatechumenalna - to ponad 17 tysięcy wspólnot na całym świecie. Te wspólnoty gromadzą kilkaset tysięcy ludzi ochrzczonych i katechumenów, w tym prawie dwa tysiące seminarzystów w 47 diecezjalnych seminariach misyjnych.

Do Polski Droga została przeszczepiona przez jezuitę, ks. Alfreda Cholewińskiego, który głosił pierwsze katechezy wstępne w Lublinie w 1975 roku. Obecnie istnieje w naszym kraju blisko tysiąc wspólnot neokatechumenalnych w prawie czterystu parafiach.

Tylko z Biblią i gitarą

Wszystko zaczęło się w Hiszpanii. Blisko czterdzieści lat temu na madryckie przedmieście biedoty trafił Francisco Argüello, zwany zdrobniale Kiko. - Tylko z Biblią i gitarą - opowiada - nie żeby uczyć czytania albo pisania, ani żeby zapewnić pomoc społeczną, ani nawet żeby przepowiadać Ewangelię, ale żeby być z Jezusem Chrystusem.

Ludzi z marginesu to zdumiało, bo byli tak biedni, że nie mogli obronić się przed słowem Bożym, bo nie mieli czego bronić. Byli tak biedni, że wierzyli we wszystko, co mówiliśmy, że wierzyli w Ewangelię literalnie, ponieważ nie zostali przedtem zaszczepieni. A ponieważ wierzyli w Ewangelię, Duch działał w nich.

Kiko - do niedawna zbuntowany malarz i egzystencjalista - miał już za sobą krótką formację katechetyczną. Dołączyła do niego Carmen Hernandez, która zdążyła przejść przez wydział teologiczny w Walencji. Oboje nie założyli rodzin i uważano ich za niespokojne duchy.

Tylko Bóg buduje wspólnotę

Na początku lat 70. na zaproszenie kard. Dell'Acqua, wikariusza rzymskiego, założyciele Drogi trafili do Rzymu. Pierwsze wspólnoty powstały tam w parafii pw. Męczenników Kanadyjskich. Tam na Drogę weszli pierwsi Polacy, a wśród nich o. Cholewiński i obecny Biskup siedlecki. Wtedy właśnie życie wspólnot uformowało się w wieloletni łańcuch kolejnych etapów: prekatechumenatu, katechumenatu i wybrania.

Dokładnie to samo, choć niekoniecznie w wieloletnim wymiarze, polecają „Obrzędy Chrześcijańskiego Wtajemniczenia Dorosłych”. Jest to dokument, który wówczas się rodził w papieskiej Kongregacji Kultu Bożego. Zasadniczo dotyczy ludzi przygotowujących się do chrztu, ale - jak zauważył Paweł VI - jest rzeczą drugorzędną, czy katechumenat przeżyje się przed chrztem czy po chrzcie.

Giuseppe Butturini z Uniwersytetu w Padwie obserwował w latach 70. ten proces i mówi, że teolodzy, pracowali nad wdrożeniem chrześcijańskiej inicjacji, a jednocześnie zwykli ludzie tę inicjację zaczęli przeżywać w praktyce. Czym jest ta inicjacja? Neokatechumeni mówią, że chrzest jest ziarnem, które wymaga wzrostu. Bóg daje wzrost, bo nikt o własnych siłach nie da rady być dojrzałym chrześcijaninem.

Po kilkunastu, albo i dwudziestu paru latach, Droga kończy się wielkim skrutinium, czyli „badaniem” danej wspólnoty i każdego z osobna. Wtedy okazuje się, czy neokatechumen praktykuje cnotę bez wysiłku, co - wedle św. Jana Chryzostoma - jest znakiem wybrania Bożego. Wybrani odnawiają potem uroczyście przyrzeczenia chrztu. Ale ich droga życia się nie kończy. Jak mówią, potem przychodzi prawdziwe badanie serca - starość, choroby i śmierć.

Powszedniość Drogi

Trzeba dystansu, żeby zobaczyć sens Drogi. Na co dzień widać choćby Msze wspólnot, które odbywają się po pierwszych nieszporach niedziel i świąt, czyli z nowoczesnego punktu widzenia - w przeddzień, np. w sobotę późnym wieczorem. „Członkowie Drogi Neokatechumenalnej zbierają się całymi rodzinami w sobotnie wieczory, aby wziąć udział w niedzielnej Eucharystii. Komentują czytania Pisma Świętego, śpiewają Psalmy, na zakończenie tańczą i dzielą między siebie kwiaty, którymi był przystrojony ołtarz. W ciągu tygodnia spotykają się na przygotowaniu do liturgii, co jakiś czas wyjeżdżają na konwiwencje. W niedzielne przedpołudnia rodzice czytają wraz z dziećmi Pismo Święte, po czym każdy członek rodziny mówi, co Bóg powiedział mu przez swoje Słowo” - opisuje powszedniość Drogi dziennikarka katolicka Alina Petrowa-Wasilewicz. Mieszkańcy niektórych parafii spotykają też świeckich z Drogi, którzy - posłani przez miejscowego biskupa - chodzą od drzwi do drzwi, dzieląc się doświadczeniem żywego Boga.

Napięcia i zarzuty

W parafii św. Marii Goretti w 1988 roku Jan Paweł II - otoczony czeredą biegających dzieci - powiedział tamtejszym wspólnotom, że można odbudować parafię, opierając się na doświadczeniu neokatechumenalnym, ponieważ Droga jest bardzo autentyczna i spójna z samą naturą parafii. Przestrzegł jednak przed ekskluzywizmem.

Istotnie, niektórzy biskupi i księża od lat zauważali skłonność neokatechumenów do zamykania się we własnym gronie. Ostro przedstawił to kilka lat temu znany teolog ks. Andrzej Zuberbier, uprzednio krótko związany z Drogą: - Cały pion „pasterski” Kościoła (biskup-prezbiterzy) traktowany jest w Neokatechumenacie „równolegle” do życia wspólnot, kierowanych przez z zasady teologicznie niewykształconych świeckich, a nie „nadrzędnie”, jako jedyna kościelna posługa, której należy się podporządkować. Ci, którzy na Drodze trwają, przyznają, że w pewnych miejscach i okresach tendencja do izolacji była wyraźna. Jej przyczyny widać dobrze na przykładzie wydarzeń w połowie lat 90. w Kościele włoskim. Oskarżenia, relacje w mediach, debaty zaowocowały oczyszczeniem atmosfery i wyważoną reakcją hierarchii.

Generalnie biskupi rzadko kwestionują samą istotę Drogi, a wielu z nich uczestniczy w konwiwencjach kontynentalnych, organizowanych przez Kiko. W tym roku biskupi Azji spotykają się na Borneo. Na tej wyspie uczestnicy Drogi przeważnie są autentycznymi katechumenami, którzy nigdy wcześniej nie spotkali się z chrześcijaństwem.

Przyszłe losy Neokatechumenatu uważnie i niekoniecznie przychylnie obserwować będą nie tylko katolicy. Katecheza Drogi trafia bowiem coraz częściej do środowisk dalekich od Kościoła katolickiego, a księża wychowani w misyjnych seminariach „Redemptoris Mater” rozjeżdżają się po całym świecie. We Włoszech neokatechumeni bywali nawet zapraszani do głoszenia świadectwa w kompletnie zlaicyzowanych instytucjach publicznych.

opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama