Po czym można poznać chrześcijan? Po radości!
Wracałem kiedyś z grupą młodzieży z rekolekcji oazowych. Dworzec kolejowy, tłumy zmęczonych i niecierpliwych ludzi. I my. Rozśpiewane dziewczęta, roześmiani chłopcy. Coraz więcej oczu patrzyło na nas. Z początku z niechęcią, potem z błyskiem zainteresowania i szczyptą zazdrości. Po godzinie peron katowickiego dworca wyglądał jak cyrkowa arena: my pośrodku, wokół rozbawiony tłum widzów.
Na boku kilkoro spośród naszych z ożywieniem rozmawiało z grupką innych młodych ludzi. Później opowiedzieli mi o tej rozmowie. Tamci też wracali z okolic Krościenka. Jakiś studencki obóz. „Czym wy tak się cieszycie? Skąd wracacie? Co to za facet, ten wasz wujek?”. Opowiedzieli o rekolekcjach, o księdzu zwanym wujkiem, o Mszach i modlitwie, o abstynencji i innych sprawach. „I wy w to wszystko wierzycie?”. Ktoś zapytał, a ktoś odpowiedział: „Głupio pytasz. Nie widzisz ich radości?”. Wiara jest radością poznawania tego, czego zmysły sięgnąć nie mogą. Tak dzieje się, gdy potrafimy wierzyć ludziom. Tak dzieje się, gdy wiarą dotykamy Boga. Przeogromna jest radość wiary.
Ile razy można zaczynać od nowa? I to przeróżne sprawy. Można. Był dyrektorem dużego państwowego przedsiębiorstwa jeszcze „za komuny”. Gospodarzył dobrze, chodził do kościoła. Nie podobało się to władzy. W nowszych czasach był starostą, znowu coś się komuś nie podobało. Z uśmiechem przyjmował moje gratulacje, z takim samym uśmiechem opowiadał o perypetiach. W życiu osobistym największym ciosem była śmierć ukochanej żony. Mimo to ile razy go spotykam, tyle razy widzę człowieka pełnego radości, pogody, nadziei. Właśnie: nadziei i radości. Poznaliśmy się na wieczorach biblijnych, to zaprowadziło go do ruchu Odnowy w Duchu Świętym. Ostatnio z nadzieją włączył się w budowanie kolejnego dzieła. Podziwiam jego wytrwałe angażowanie się w sprawy społeczne i urzeczony jestem radością, która z tej nadziei — chrześcijańskiej nadziei — wyrasta. Nadzieja jest radością oczekiwania. Nawet zwyczajna, codzienna nadzieja człowieka jest radością. Nadzieja oczekiwania na spełnienie się obietnic Bożych i na Boga samego wyzwala w człowieku radość bez granic.
Leży przede mną zaproszenie sprzed kilku miesięcy. Zbyt ważne, bym je wyrzucił do kosza. Zaproszenie na wieczyste śluby zakonne siostry Kasi i jej towarzyszek. Znam radość zakonnych domów. Ale to, co przeżyłem w Mariówce, przeszło moje dotychczasowe doświadczenia. Już samo powitanie w przeddzień uroczystości pełne było żywiołowej radości. Następnego dnia chwila składania ślubów — znowu radość, że aż popłakałem się ze wzruszenia. Radość widoczna na twarzach sióstr zastępowała habity, których tam nie używają. Poślubione Jezusowi. Miłość! One z niczego nie rezygnowały — one zyskiwały wszystko. Bóg zakochany w nich — one zakochane w Bogu. Ta radość nie mogła kłamać. Miłość jest radością spotkania i wzajemnego przenikania się jakże nieraz różnych, a przecież niewypowiedzianie bliskich sobie osób. Taką jest radość ludzkiej miłości. A miłość Boga? Czy nie jest samą radością? Radością wszystkich radości?
Wiara, nadzieja i miłość... Zauważyłeś, że klamrą spinającą te trzy ilustracje w jedno jest radość. Pytam, co jest najpierw? Czy wiara, z której wyrasta radość? Czy na odwrót: człowiekowi radosnemu łatwiej uwierzyć i wiarą żyć? Tak samo można pytać o nadzieję i o miłość. Wydaje się, że nie ma sensownej odpowiedzi na te pytania. Po prostu radość jest czymś tak podstawowym, głębokim, nieodzownym, koniecznym i ważnym, że nie sposób oddzielić jej od życia i że tłumaczy ona wszystko. Tłumaczy najprostsze sprawy codzienności. Tłumaczy wielkie przeżycia — czy to artystyczne olśnienia, czy odkrycie przyjaźni, czy wreszcie mistyczne wzloty.
Radość jest bez wątpienia pomostem łączącym człowieka i zwierzęta — zauważ, jak potrafi cieszyć się twój pies. Ale radość mamy wspólną także z aniołami i nawet Bogiem samym. Czyż księgi biblijne nie mówią wielekroć o tym, że i Bóg się raduje? Rzecz w tym, by człowiek swoją radością wspinał się wzwyż. By odnajdował coraz głębsze jej motywy i umiał ją wypowiadać nie tylko na różne sposoby, ale wciąż piękniej i... radośniej. Subtelna, sięgająca wyżyn ducha radość świadczy o dojrzałości człowieka i ogrzewa innych, jak promienie słońca.
A radość chrześcijanina? Mamy szczególne powody do radości. Przede wszystkim świadomość bliskości Boga. Zbliżające się święta będą wybuchem naszej przeogromnej radości, bo Bóg stał się jednym z nas! Inny powód naszej radości — to świadomość, że zło nie zwycięży, choć grzeszni jesteśmy. Wreszcie radość oczekiwania na spełnienie wszystkich naszych najgłębszych oczekiwań, aspiracji, marzeń — na spełnienie się całego naszego życia w domu Ojca. Chrześcijanom nie przystoi smutek. Chrześcijanom nie przystoi nawet kupowanie tanich namiastek radości na targowisku świata, by nie pomyślał ktoś, że brak nam radości prawdziwej. A jeśli by kto pytał, po czym ma rozpoznać chrześcijanina wśród mrowia ludzi, powiem tak: Poznasz go po radości! Czy nie o tobie to powiedziałem?
opr. mg/mg