Wizerunek i bogobojność

Fragment książki "Rysopis Kapłana. Wizerunek księdza w kulturze XXI wieku" zawierającej 12 tekstów, które są odpowiedzią na ankietę przygotowaną przez redaktorów czasopisma „Akcent”

Ze sprawą „wizerunku” księży (tego, jak są postrzegani w potocznym wyobrażeniu, co na to postrzeganie wpływa etc.) trzeba być ostrożnym. Nie chcę problemu deprecjonować – oczywiście: to ważne, jak ludzie nas widzą i czy nas rozumieją. Nie chcę też wzgardliwie dystansować się do kwestii szacunku i poparcia społecznego (jakby mi na nim nie zależało i jakbym miał rzekomo coś ważniejszego na względzie), bo to rzecz istotna (duchowo, społecznie, psychologicznie etc.) zarówno dla księdza, jak i dla wielkiej sprawy, o jaką tu chodzi. A jednak wizerunek jest obiektywnie czymś drugorzędnym wobec prawdy, a zbytnia koncentracja na tym, jak jesteśmy odbierani, może być szkodliwa.

Jest tak głównie dlatego, że ksiądz rzymskokatolicki mówi (to, co ma mówić), robi (to, co ma robić) i żyje (tak, jak ma żyć) nie z polecenia ludu (nawet ludu Bożego), lecz z polecenia Jezusa Chrystusa. To znamienne i nie wolno o tym zapominać: ludzie nie wybierają sobie w tym przypadku jakiegoś reprezentanta bądź bohatera, który byłby wyrazicielem ich nadziei lub ideałów i który miałby ich „pociągać w górę” – to Bóg przyciąga ludzi (każdego człowieka) do siebie i posyła do nich osobę, która ma głosić Jego roszczenia i Jego zbawienie. To fundament niniejszej refleksji.

Istotą sprawy jest zatem nasz – księży – wizerunek w oczach Boga, a nie w oczach ludzi.

Nie, nie uciekam w pięknoduchostwo ani w niepotrzebną metafizykę, by nie odpowiedzieć na pytania. Próbuję tylko je zmodyfikować, a właściwie wyostrzyć i pokazać ich głębszy wymiar.

Chciałbym nawiązać do wspaniałego, pradawnego pojęcia, głęboko związanego z autentycznością postawy religijnej – do pojęcia „bogobojność”. Ksiądz ma być człowiekiem bogobojnym – bać się Boga, nie ludzi. I nie chodzi o bojaźń niewolniczą, o strach przed nieobliczalną, wrogą człowiekowi potęgą. Taką bojaźń Jezus przekreślił, czyniąc nas swoimi przyjaciółmi. Mam na myśli bojaźń, która istnieje w miłości, która lęka się utraty miłości i która nie chce ranić ukochanego. W ten sposób ksiądz musi się „bać Boga”. Bo – jak powiada psalmista – „bojaźń Boża jest początkiem mądrości”. Niestety prawdziwy jest również swoisty rewers tego stwierdzenia: bojaźń ludzka (postawiona przed bojaźnią Bożą) jest początkiem wszelkiej głupoty.

Wolność księdza od strachu przed ludźmi (a tym samym od pokusy uciekania się do tanich umizgów i pochlebstw, udawania „swojego chłopa” itp. itd.) ma płynąć nie z pychy (poczucia wyższości, pogardy wobec „laików” etc.), lecz podobnie jak bogobojność – z miłości. Bo ksiądz powinien być odważnym i niestrudzonym rybakiem. Tak to kiedyś wyraził 27-letni Joseph Ratzinger, głosząc kazanie prymicyjne 24-letniemu koledze: Ludzi, którzy stawiają opór i zamykają się w ułudzie pozornego szczęścia, masz wyciągać z powrotem na brzeg wieczności. Będziesz to robił w posępną noc wielu niepowodzeń. Będziesz to robił niestrudzenie i bez szemrania, również w gorzkich godzinach dnia, w których wszystko wyda ci się niepotrzebne, a dzieło twojego życia zmarnowane.

Tylko przez zaangażowanie własnego istnienia i przez ryzyko z tym związane można być pasterzem ludzi. Taka jest stawka – jeśli dajemy mniej, Kościół i wiara będą zanikać. Trzeba dać coś z własnej krwi. Bo Bóg nie potrzebuje księdza, który niczym tuba będzie powtarzał „cudze słowa” (nawet jeśli będą one Boże). Słowo, które duchowny głosi, musi się stać jego własnym słowem, a swój los musi on utożsamić z losem Boga na ziemi – nic mniej. Rzecz jasna, że wtedy będzie ksiądz cierniem w oku swoich czasów jako ten, który duszą i ciałem (żyjąc w celibacie – na przykład) ręczy za prawdę Boga i własnym losem ją uwierzytelnia. Nie można wtedy takiego duchownego zignorować, niezależnie od „wizerunkowych” wpadek Kościoła i całej obojętności Boga i spraw Jego na wszelki PR...

I – po tych wyjaśnieniach – odpowiedzi na pytania (przynajmniej niektóre).

Jak oceniam obraz osób duchownych kreowany w kulturze i czy pojawiły się ostatnio utwory o znaczącym wpływie na sposób postrzegania księdza? Nie mam wyrobionej opinii, chyba za mało te sprawy śledzę. Mam wrażenie, że dość licho wygląda to w kulturze masowej i mediach. Nawet nie dlatego, że mówi się o księżach źle czy dobrze, tylko dlatego, że mówi się strasznie powierzchownie. Ostatnia rzecz, która naprawdę zrobiła na mnie wrażenie (prawdą i artyzmem) i którą czytałem dwukrotnie (w odstępie 40 lat) – powieść Georges’a Bernanosa Pamiętnik wiejskiego proboszcza – powstała w latach 30. XX wieku.

O aktywności pisarskiej kapłanów jestem bardzo dobrego zdania. Martwi mnie, że nie jest (chyba) w tej chwili w Polsce zbyt wielka. Będąc zarazem duszpasterzem, naukowcem, poetą i dziennikarzem, nie odczuwam z tego powodu żadnego dyskomfortu (poza tym, że doba czasem za krótka i dni w roku jakby za mało). Wręcz przeciwnie: i kapłaństwo, i twórczość pisarska „dzieją się” w tej samej przestrzeni Słowa. Na poziomie najgłębszym, metafizycznym, duchowym, twórczym – jedność słowa i Słowa jest oczywista. Na poziomie praktycznym sprawdza się ona równie dobrze: warto, stojąc na ambonie, mieć za sobą (a właściwie w sobie) zmagania z materią wiersza bądź treścią eseju. To pożyteczne dla języka i nie tylko. I odwrotnie: dobrze jest, tworząc (poezję, muzykę), mieć za sobą (w sobie) doświadczenie wiary religijnej – sztuka, która nie odżywia się religią, zaczyna pożerać własny ogon, rakowacieje, umiera. Źródła zarówno sztuki, jak i religii są nadprzyrodzone, od tysięcy lat tak uważają nasi najlepsi. Ja za nimi.

Wyobrażenia potoczne na temat codziennego życia osób duchownych? Generalnie: za mało krwiste. Ale to – przypuszczam – w dużej mierze nasza, kapłanów, wina. Bo chowamy się za parawanem funkcji i mało nas stamtąd widać (to wygodniejsze, a przede wszystkim – mniej boli). A przecież ksiądz cierpi, kocha, tęskni, czuje. Naprawdę żyje. Jest człowiekiem, nie funkcją (funkcjonariuszem).

Czego oczekują od kapłanów wierni? Właśnie tego wszystkiego, co zostało wskazane w ankietowym pytaniu1,4i jeszcze wielu, wielu innych cnót, postaw i aktywności... To źle i dobrze. Źle, bo sprostać temu nie jest możliwe w jednym ludzkim życiu (chyba że jest się świętym Janem Pawłem II, ale tacy ludzie nie zdarzają się zbyt często na tym łez padole). Widzę nieraz, jak młodzi księża „pękają” od tego nadmiaru oczekiwań. Ale to też dobrze, bo to znaczy, że jest ogromne zapotrzebowanie na bycie księdzem. Lubię powtarzać – za Benedyktem XVI – że gdyby kogoś takiego jak ksiądz rzymskokatolicki nie było, to należałoby go jak najszybciej wymyślić.

Pomijając media lewicowo-liberalne (bo one oczekują od księży, by się samozlikwidowali, stając się Bartosiami i Obirkami, albo ograniczyli jedynie do działalności charytatywnej i ekologicznej) i pomijając media szmatławe (bo je trzeba pomijać), to od pozostałych oraz od zdecydowanej większości wiernych wypełniających nasze polskie kościoły kierowany jest w moją stronę i w stronę moich braci w koloratkach komunikat cudowny, dzięki któremu chce się żyć i chce się być księdzem. Przekaz ten brzmi mniej więcej tak: chcemy tego, co zrobiłeś ze swoim życiem, a do czego wezwał cię Bóg. Potrzebujemy cię.

Za ten komunikat i jego moc: bądźcie błogosławieni.

Pszów, 27 sierpnia 2016 r.

Wizerunek i bogobojność Wydana nakładem Wydawnictwa Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium” książka Rysopis Kapłana. Wizerunek księdza w kulturze XXI wieku pod redakcją Łukasza Janickiego to dwanaście tekstów, które są odpowiedzią na ankietę przygotowaną przez redaktorów czasopisma „Akcent”. Pomysłodawcy zaprosili do współpracy księży zajmujących się literaturą, sztuką oraz pracą naukową. Wśród respondentów znaleźli się m.in.: o. Tomasz Dostatni OP, ks. Alfred Wierzbicki, ks. Jerzy Szymik, o. Wacław Oszajca SJ, ks. Andrzej Luter. Pytania postawione księżom – poetom, profesorom, publicystom, duszpasterzom – dotyczyły ważkich spraw i skłoniły do wielu ciekawych przemyśleń.

Teksty wcześniej publikowane przez „Akcent” mają wyjątkową wartość – są zapisem głosu konkretnych osób, osobistymi – czasem wręcz intymnymi – refleksjami na tematy tak trudne, jak kwestia powołania, wierności własnym przekonaniom, stosunku do hierarchii Kościoła czy relacji z Bogiem.

Pszów, 27 sierpnia 2016 r.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama