Czesław Woś jest znanym rysownikiem, twórcą ekslibrisów. Skąd wzięła się fascynacja tą formą grafiki?
Ostrowianin Czesław Woś jest członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków i Stowarzyszenia „Pamięć Jana Pawła II”.
Znany jest w Polsce i na świecie jako twórca ekslibrisów, grafik i rysunków. Na jednym z nich można zobaczyć papieża przed Świętą Rodziną w Kaliszu.
Z zawodu jest Pan nauczycielem plastyki, ale pańskie pasje koncentrują się wokół grafiki, ekslibrisu i malarstwa, niedawno obchodził Pan 40-lecie pracy twórczej. Kiedy zaczął Pan rysować?
Czesław Woś: Zamiłowanie do rysunku pojawiło się w szkole średniej. Miałem bardzo dobrego nauczyciela prof. Andrzeja Niekrasza. Uczył mnie w Liceum Pedagogicznym w Wieluniu, chodziłem także na kółko plastyczne. On potrafił w każdej pracy ucznia dostrzec coś dobrego. W Wieluniu był tylko dwa lata, ale gdy przyszedłem do studium nauczycielskiego w Kaliszu nadal był moim nauczycielem. Przez cale życie był nie tylko moim profesorem, ale także serdecznym przyjacielem.
Jest Pan znany w Polsce i świecie szczególnie z ekslibrisów. Czy tworzył je Pan od początku twórczości?
To nie było od początku. Najpierw zacząłem robić duże grafiki i wycinałem je w linoleum. Młodzież to zawsze chce robić wszystko z rozmachem. W wykonanie ekslibrisów, które teraz robię, także trzeba włożyć sporo pracy, aby uchwycić osobowość i zainteresowania bibliofila.
Zajął się Pan także organizacją wystaw m. in. poświęconych Janowi Pawłowi II w Ostrowie.
Pierwszą międzynarodową wystawę ekslibrisów dedykowanych Janowi Pawłowi II zorganizowaliśmy z okazji jego 80. rocznicy urodzin w 2000 roku i można ją było obejrzeć w Muzeum Miasta Ostrowa Wlkp. Wydano wtedy katalog, który składał się ze spisu prac, ich reprodukcji oraz wierszy poświęconych Ojcu Świętemu autorstwa ks. Wacława Buryły z Krośnic i ks. Janusza Giery, wtedy proboszcza w Ostrowie. W wystawie wzięło udział wielu grafików z Polski i zagranicy, m.in. z Czech, Rosji, Słowenii, Rumunii, Argentyny, Litwy i Białorusi. Wystawa ostrowska pokazana została w różnych miastach. W hołdzie papieżowi były też organizowane wystawy w wielu innych miejscach Polski, w których brałem udział.
Dlaczego akurat Jan Paweł II pojawia się w Pana pracach?
Wszystko zaczęło się od wyboru na papieża. Impulsem do tego był Ogólnopolski Konkurs na Ekslibris, który organizowała biblioteka wojewódzka w Radomiu. Tam osiągnąłem sukces. Dla mnie to był taki moment większego zainteresowania się osobą Ojca Świętego. W swojej twórczości realizowałem różnorodną tematykę, między innymi przyrodniczą, muzyczną, religijną. W pracach próbowałem szukać głębi, która by mi dawała poczucie wniknięcia w istotę tematyki.
Czy kiedykolwiek spotkał się Pan z papieżem - Polakiem?
Najpierw w 1991 roku podczas pielgrzymki zorganizowanej dla nauczycieli ostrowskiego Zespołu Szkół Gastronomicznych przez śp. ks. Czesława Majorka. Uczestniczyliśmy wtedy w Audiencji generalnej w Bazylice św. Piotra w Rzymie. Potem informacja o wystawie w 2000 roku dotarła nawet do Włoch. Dostaliśmy zaproszenie do zorganizowania wystawy zbiorowej w Instytucie Polskim w Rzymie.
Wielkim przeżyciem dla mnie i żony było spotkanie z Janem Pawłem II w Sali Klementyńskiej w Watykanie. Osobiście wręczyliśmy Ojcu Świętemu katalog ostrowskiej wystawy i tekę moich ekslibrisów. Jan Paweł II z zainteresowaniem wysłuchał naszej relacji z wystawy. Ofiarował nam różańce, mamy z tej wizyty zdjęcie. Wspomnienia moje i żony znajdują się w książce „Jan Paweł II bliżej nas”. Mam również zdjęcie zrobione w momencie kiedy Chór nauczycielski z Ostrowa wręcza papieżowi moją grafikę.
Co pozostało z tamtego osobistego spotkania?
Myślę, że to trudno wyrazić słowami. To co najważniejsze zostaje w głębi serca. To co czuję próbuję też przekazać przez swoje prace, ale nie jest to takie proste. Nie mogę powiedzieć, że cała moja twórczość jest uduchowiona. Może w jednej pracy bardziej w innej mniej, ale coś w tym jest.
Czy ma Pan w swoim dorobku prace religijne nie związane z Ojcem Świętym?
Motywy, które wykorzystuję w ekslibrisach są zależne od tematu grafiki. Muszą być dopasowane do miejsca i osoby. Proszę zobaczyć, to na przykład ekslibris ze św. Krzysztofem dla ks. Krzysztofa Grobelnego. Tutaj do wiersza Romy Kowalickiej narysowałem Świętą Rodzinę pod parasolem opiekującą się Dzieciątkiem i jednocześnie autorką wiersza. Na tym dla muzeum w Krotoszynie znalazł się Chrystus Frasobliwy, bo to rzeźba z tego muzeum. Na ekslibrisie dla rodziny Kościelniaków jest Święta Rodzina, a na dole widok Kalisza. To tylko niektóre z wielu.
Będąc autorem ekslibrisów został Pan z żoną twórcą międzynarodowego biennale. Skąd taki pomysł?
Biennale zaczęło się w Klubie Nauczyciela w Ostrowie. To był rok 1985 i 80-lecie Związku Nauczycielstwa Polskiego, jego ówczesny prezes zaproponował zrobienie wystawy. Pomyślałem: najprościej będzie zrobić wystawę grafiki, ekslibrisu i rysunku. To wszystko co papierowe można złożyć, usztywnić, zapakować i wysłać. Później ograniczyliśmy się do małej grafiki i ekslibrisu, bo rysunki nadchodziły dosyć duże i trudno je było potem odesłać. Pierwsza ogólnopolska wystawa się udała. Postanowiliśmy, że będziemy organizować je co dwa lata jako międzynarodowe biennale. Kolejne wystawy prezentowane były w Muzeum Miasta Ostrowa Wielkopolskiego.
Nie sposób wymienić wszystkich wystaw, w których Pan uczestniczył albo był wśród ich organizatorów. Czy któraś pozostała szczególnie w pamięci?
Trudno opowiedzieć o jednej. Po wystawie poświęconej papieżowi w muzeum były kolejne w ostrowskiej Bibliotece i w Galerii Sztuki Współczesnej. Organizowałem też wystawę zbiorową w Instytucie Polskim w Rzymie. Wystawy indywidualne miałem m. in. w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, w Nowym Jorku, Estonii i kilka w Niemczech.
Wspomniał Pan o wystawie w Nowym Jorku, jak dowiedziano się o Panu za oceanem?
Galeria Sztuki w Ostrowie organizowała Ogólnopolskie Salony Plastyki „Egeria”. W tych wystawach brali udział głównie młodzi plastycy, ale żona mnie namówiła: narysowałeś nowe rysunki, daj je na wystawę. Tak się złożyło, że wystawę oglądała pani Markiewicz z Nowego Jorku. Ona zdecydowała, że zaprosi dwóch autorów na wystawę w Nowym Jorku. Wybrała kolegę z Kalisza i mnie. Kiedy ówczesna dyrektor galerii zadzwoniła do mnie, nie chciałem jej wierzyć. W końcu powiedziałem przygotuję prace, bo galeria podjęła się je wysłać. To nie było takie łatwe, był 1994 rok, a już w następnym roku była wystawa.
Planował Pan wyjazd do Stanów Zjednoczonych?
Na początku nie. W grudniu przyjechał Rafał Olbiński ze swoją wystawą i chciał się z nami spotkać. Wasza wystawa, a autorów nie będzie? - pytał. Wtedy straszne kolejki były przed amerykańską ambasadą, by załatwić wyjazd. My dostaliśmy zaproszenie służbowe i załatwiliśmy wszystko bez problemów i kolejki. Z planowanych na początku trzech dni zrobił się prawie miesiąc pobytu. Wystawa w Polskim Instytucie Naukowym na Manhattanie była dla mnie jedną z ważniejszych. To było większe wyróżnienie niż nagroda pieniężna.
Wśród Pana prac można znaleźć wizerunki maryjne z różnych stron świata. Pana akwaforta obrazu z kościoła z terenu naszej diecezji trafiła do albumu, jakiego?
W czasie ŚDM w Sanoku wydano album „Motywy sakralne w ekslibrisie”, do którego zostało zaproszonych 10 autorów. Zamieszczona została tam m. in. moja akwaforta z wizerunkiem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy z kościoła w Wodzicznej pod Kępnem. Album ten wręczono Ojcu Świętemu Franciszkowi. Ilustrowałem też sporo książek, np. poety ks. Wacława Buryły. Wśród nich jest też książka „Strojenie duszy” o klasztorze w Złoczewie z moimi rysunkami. Na okładkę tomiku wierszy ks. Adama Kraski też trafił mój obraz. Chociaż przyznam, że trochę „zaniedbuję” malarstwo ze względu na ekslibris. Robiłem też rysunki do kilku tomików Marii Ewy Aulich. A tutaj mam książki wydane w 2016 roku we Włoszech przez fundację Jana Pawła II z moimi pracami na okładce. Wiele moich rysunków zostało wykorzystanych jako motyw na kartki pocztowe wydane przez Pocztę Polską.
Wróćmy do wspomnianych włoskich okładek książek. Jak to możliwe, że akurat Pana grafiki tam się znalazły?
Dla mnie to było niesamowite. Byliśmy na wczasach w Darłowie i miałem wystawę na zamku. Jego dyrektor zadzwonił do mnie i zapytał: czy ma pan znajomą siostrę w Rzymie, bo dostałem maila, że chce się z panem skontaktować. Okazało się, że ta nieznana mi siostra dowiedziała się z internetu, że mam otwarcie wystawy na zamku. Wieczorem zadzwonił do mnie dyrektor z Instytutu Jana Pawła II z Rzymu. Mówił, że przeglądali prace z Polski dedykowane Ojcu Świętemu i padło na mnie. Chcieli wykorzystać moje prace na okładce z tomikiem wierszy dedykowanych papieżowi. Na tym kontakt się nie skończył.
opr. mg/mg