Rozmowa z Charlesem Kinnane, reżyserem filmu "The Human Experience" - o wielkiej przygodzie, jaką było kręcenie tego filmu oraz o poszukiwaniu sensu życia
W marcu po raz pierwszy odwiedzisz Polskę. Czego spodziewasz się po tej wizycie?
Jestem bardzo podekscytowany. Od Jeffa i Mike'a, którzy byli w Polsce na naszym poprzednim „filmowym tournee” w 2010 r., słyszałem wiele pozytywnych rzeczy o waszej ojczyźnie. Nie mogę doczekać się poznania kraju i kultury w której wyrósł taki niezwykły człowiek jak Papież Jan Paweł II i spotkania z tutejszymi mieszkańcami.
Skąd wziął się pomysł na film „The Human Experience” ? Jak zostałeś jego reżyserem? Co sobie myślałeś zanim zaczęliście kręcenie ?
Prawdę mówiąc początkowo planowaliśmy nakręcenie jedynie krótkometrażowego filmu o bezdomnych mieszkańcach Nowego Jorku. Pomysł zrodził się stąd, że w Nowym Jorku, gdzie mieszkam, często napotykałem takie osoby na ulicach. Obserwując je, zauważyłem, że one nieraz są w stanie podzielić się wieloma niezwykłymi przemyśleniami. Takimi małymi mądrościami życiowymi. Ludzie bezdomni, którzy nie mają nic, którzy mieszkają w tekturowych pudłach, mają wyjątkowe spojrzenie na życie, zupełnie odmienne od tych ludzi, którzy żyją wygodnie i komfortowo. Naprawdę możemy się od nich wiele nauczyć!
A więc oryginalna idea filmu, to był film o ludziach bezdomnych w Nowym Jorku, o tym jakie jest ich doświadczenie mieszkania na ulicy, o tym czy w swoim życiu potrafią odnaleźć jakiś sens i poczucie szczęścia. Nie przewidywaliśmy że przekształci się on w pełnometrażowy dokument. Wszystko potoczyło się w sposób nieprawdopodobny.
Z tego co mówisz, wynika, że nie spodziewałeś się, że ten film może okazać się tak niezwykłą przygodą, że będziecie kręcić sceny w tak niezwykłych miejscach jak Peru i Ghana, a potem będziecie z nim jeździć dosłownie po całym świecie?
Nie, nigdy. Nawet przez sekundę nie przyszłaby do głowy mi taka myśl, że objedziemy z filmem świat.
Gdy pojawił się pomysł i możliwość, by wybrać się do Peru, by nakręcić kolejne sceny do filmu i z dokumentu o ludziach bezdomnych przekształcić go w obraz szerzej przedstawiający „ludzkie doświadczenie”, nie wahaliśmy się ani chwili. Bardzo zależało nam na zrobieniu filmu, który zachęciłby młode osoby do podróżowania poza własne strefy czasowe, do uczenia się życia i poznawania jego znaczenia poprzez obserwowanie przedstawicieli różnych kultur i zdobywanie różnorodnych doświadczeń. Nawet jednak gdy już byliśmy w Peru nigdy nie pomyślelibyśmy, że wybierzemy się jeszcze do Zachodniej Afryki. To było duże błogosławieństwo dla nas.
Podobnie, to co się dzieje odkąd zmontowaliśmy film, też jest niesamowite. Rzeczywiście byliśmy z nim praktycznie na całym świecie. Jesteśmy bardzo podekscytowani, że teraz powracamy z nim do Polski.
Jak kręciło się film w tak „oryginalnych” miejscach jak środowisko bezdomnych w Nowym Jorku, dom dziecka w Peru czy wioska trędowatych w Afryce. Z jakimi reakcjami miejscowych osób się spotykaliście?
W Nowym Jorku w środowisku bezdomnych poznaliśmy wiele bardzo ciekawych osób i było to przeżycie, które na długo odcisnęło na nas swoje piętno. Jeśli chodzi o samo kręcenie to było to o tyle ciężkie, że my przez tydzień żyliśmy jak ludzie bezdomni. Zarówno ja jak i operator spaliśmy w tekturowych pudłach razem z braćmi Jeffem i Cliffem, którzy są bohaterami filmu. To było wielkie wyzwanie, ale dzięki temu nasz film jest bardziej autentycznym. My nie tylko filmowaliśmy życie na ulicy, ale my sami go doświadczaliśmy.
W sierocińcu w Peru i w wiosce trędowatych w Ghanie, musieliśmy się zmierzyć z jeszcze innymi wyzwaniami, ale to też była piękna, bardzo inspirująca przygoda. W większości przypadków lokalni mieszkańcy byli bardzo otwarci. Szczególnie w Ghanie wszyscy uśmiechali się na nasz widok i powtarzali że jesteśmy bardzo mile widziani.
Film przedstawia historię Jeffa i Cliffa. Podążasz za nimi z kamerą w kolejne miejsca. Czy historia którą opowiadacie to spontaniczny dokument i kręcąc go nie wiedzieliście co wydarzy się za chwilę czy może niektóre sceny przygotowywaliście dużo wcześniej i nagrywaliście po kilka razy ?
W filmie nie ma żadnej sceny, która zostałaby nakręcona podczas kilku ujęć. Kręcąc go ani przez moment nie wiedzieliśmy co się wydarzy za chwilę. Wszystko było spontaniczne.
Jednym z takich wyjątkowych wątków, który w filmie pojawił się zupełnie nieplanowany, była historia Matta, który podróżował z nami do Afryki. Gdy byliśmy w drodze na spotkanie z ludźmi cierpiącymi na AIDS, dowiedzieliśmy się, że jego mama umarła właśnie na tą chorobę. My wcześniej nie byliśmy zupełnie tego świadomi. Dla Matta była więc to szansa na przełamanie się, zmierzenie się z utratą matki w młodym wieku i skonfrontowanie się z ludźmi, którzy chorują na AIDS obecnie. Zdecydowaliśmy się przedstawić tą historię w naszym filmie, jako kolejne „ludzkie doświadczenie”.
Nigdy nie przewidywaliśmy że wybierzemy się do Peru, do Ghany, ale po prostu podążaliśmy z falą.
W filmie uderza niesamowity pokój i radość w sercu ludzi, którzy wydawałoby się że nie mają prawa odczuwać niczego innego niż smutku i bólu. Czy rzeczywiście spotykaliście takie osoby czy to tylko zabieg filmowy ?
Nie, to nie była tylko sztuczka filmowa. Każdy kto podróżował po miejscach pełnych cierpienia, nędzy, chorób, powie Wam, że występuje w nich niesamowicie interesujący paradoks. Mamy tam do czynienia z ludźmi, którzy są w naprawdę strasznych sytuacjach, w tak złych, że wydaje nam się, że nic gorszego nie mogłoby się już im przydarzyć. Ale mimo to, z jakiś powodów Ci ludzie mają w sobie błysk w oku i radość w sercu. Gdy na nich patrzysz widzisz prawdziwą osobę. Staraliśmy się odkryć co to jest za radość, którą oni są w stanie doświadczać pomimo olbrzymiego cierpienia i skąd oni ją czerpią. Musicie obejrzeć film aby o tym się przekonać. Ale to naprawdę ciekawe, że ludzie którzy przeszli przez tragiczne historie w swoim życiu, mają niesamowity zmysł szczęścia, a tymczasem nam, gdy mamy wszystko co potrzebujemy i co chcemy od życia, wcale nie przychodzi to tak łatwo.
Co czuje człowiek spotykający się z ludźmi dotkniętymi wielkim cierpieniem, chorobami, którym nie za bardzo mamy jak pomóc? Nie rodzi się w głowie złość, obwinianie Boga ?
Nie mogę mówić za nikogo innego, ale domyślam się że dla każdego jest to bardzo ciężkie. Dla mnie stanowiło to wielkie wyzwanie. Takie doświadczenie powoduje że zaczynasz kwestionować swoje własne wierzenia.
Ale to, co niezwykłego odkryliśmy to to, że choć na pewno część tych cierpiących osób, które spotkaliśmy, obwiniało Boga, to dla większości z nich Bóg był wszystkim co mieli. Nie mieli niczego i nikogo innego w życiu na kim mogliby polegać. Nie mieli rodziny, nie mieli systemu wsparcia społecznego, więc mogli polegać tylko na Bogu.
We wszystkich opisach filmu czytam, że podróż zmieniła już na zawsze życie bohaterów filmu. Czy Twoje życie także zmieniło się pod jego wpływem?
Tak moje życie zmieniło się pod wpływem tych doświadczeń. Nie było możliwości żeby tak się nie stało. Opowiem Wam jedną historię z planu filmowego, która wywarła na mnie szczególny wpływ.
To było ostatni dzień w którym mieszkaliśmy z bezdomnymi w Nowym Jorku. Przypomnę, że my, żeby być autentycznym, mieszkaliśmy w tekturowych pudłach oraz nie mieliśmy z sobą żadnych pieniędzy i komórek. Jedzenie i picie zdobywaliśmy żebrząc. Do tamtej pory robił to głównie Jeff. Zdecydowałem, że ja także powinienem spróbować chwilę pożebrać o jedzenie. Wyżebrałem muffiny na śniadanie, ale jako że było lodowato, to chcąc się trochę zagrzać wybrałem się do kawiarni Starbucks na Manhatannie. Byliśmy wtedy na ulicy już tydzień, przez te kilka dni się nie myłem, byłem pokryty brudem ulicy, więc możecie sobie wyobrazić jak wyglądałem. Wszedłem do tej kawiarni i poprosiłem młodego chłopaka, który stał za ladą: Przepraszam bardzo, byłem bezdomny przez kilka dni, czy mógłbyś dać mi coś gorącego do picia? A ten młody chłopak, on nie mógł mieć więc niż 20 lat, bardzo przejął się moim losem i powiedział: Hej, mogę Ci przygotować wszystko, czego pragnąłbyś się napić. Podziękowałem i odpowiedziałem, że wystarczy mi po prostu zwykła szklanka kawy. Powiedział, że oczywiście i dał mi tą szklankę kawy. Usiadłem przy jednym ze stolików i kiedy dolewałem sobie śmietankę do kawy, poczułem dotyk na plecach. Obróciłem się a tu był ten chłopak, który chwycił mnie za rękę i wręczył mi 5 dolarów do ręki mówiąc: kup sobie coś do jedzenia. Byłem kompletnie urzeczony jego postawą. Nigdy nie spodziewałbym się, że ten młody chłopak pracujący w kawiarni, który prawdopodobnie nie zarabia więcej niż 5 dolarów na godzinę, weźmie swoje własne pieniądze widząc drugiego człowieka, któremu się nie powodzi, wręczy mu je i będzie chciał go nakarmić. To kompletnie zmieniło moje życie i mój sposób myślenia. My nigdy nie wiemy skąd ludzie przychodzą, jaka jest historia ich życia. Idziemy przez życie, idziemy przez ulice, mijamy się w wielkich miastach z milionami osób, i zupełnie nie mamy świadomości, co się kryje za tymi osobami, dopóki ich nie poznamy, nie porozmawiamy z nimi i nie dowiemy się jakie były ich doświadczenia. Dla mnie to była lekcja, by nigdy nie osądzać ludzi, ponieważ nigdy nie wiemy co się kryje w ich sercach.
Nakręcenie filmu to nie był koniec przygody, ale chyba dopiero jej początek. Teraz jeździcie po całym świecie spotykacie się z widzami, bierzecie udział w dyskusjach poświęconych filmowi. Spotykacie się z niezwykłymi reakcjami. Czujesz się dumny z tego co udało się Wam zrobić?
Jak wspominałem takim najważniejszym celem filmu było zachęcenie młodych osób do podróży i poznawania nowych kultur oraz ludzi, uczenia się życia, poszukiwania jego prawdziwego sensu. Nie ma znaczenia jak wielki masz dom, jak szybkim samochodem jeździsz, ile pieniędzy zarabiasz, w życiu naprawdę dużo ważniejsze jest zupełnie co innego. Podróżując, poznając nowych ludzi, zbierając różne doświadczenia, możesz łatwo się o tym przekonać. Jestem szczęśliwy, gdyż wiem z rozmów z naszymi widzami, że film spełnił swoje zadanie i choć część osób zainspirował do wybrania się w podróż i doświadczenia nowych rzeczy.
Myślę, że najbardziej niesamowitą rzeczą której udało się nam dokonać, było to, że po naszych pokazach, znaleźli się studenci, którzy pod wpływem tego co zobaczyli, zaczęli zbierać pieniądze na dzieci w Peru, pojechali do Peru, spędzili tam wakacje pomagając potrzebującym. Nie ma niczego lepszego co mogłoby wyjść z tego filmu, niż to by zobaczyć że kogoś to zainspirowało i pojechał w to same miejsca do których podróżowali Jeff i Cliff.
Na koniec takie osobiste pytanie. Słyszałem, że byłeś w World Trade Center 11 września 2001 r.?
Tak, byłem w World Trade Center 11 września. To był mój trzeci dzień w mieście. Zszedłem z wieży dosłownie na moment przed tym kiedy się zawaliła i dzięki temu udało mi się przeżyć. Miałem wielkie szczęście.
To z pewnością była wielka tragedia, ale tak jak to czasem bywa, uruchomiła wielkie pokłady dobra w społeczeństwie i na jej gruzach powstało wiele pięknych inicjatyw. Jedną z nich była nasza wytwórnia Grassroots Films. Można więc powiedzieć, że z popiołów tej tragedii, wyrósł film Human Experience.
Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia w Polsce
Rozmawiał Zbigniew Kaliszuk