Polityka rolna bogatej części świata skazuje na niedożywienie szóstą część ludzkości
11 milionów Etiopczyków i 2 miliony Erytreiczyków może wkrótce umrzeć z głodu. Blisko miliard ludzi z naszego wspólnego świata cierpi z niedożywienia. Połowa ludzkości próbuje przetrwać za mniej niż dwa dolary dziennie, a połowa z 600 milionów ludności mieszkającej w Afryce na południe od Sahary żyje za niewiele ponad pół dolara. To nie tylko skutek klimatu, klęsk żywiołowych i wojen. Ale także egoistycznej polityki bogatszej części świata. Może wielu Polaków poczuje się dotkniętych, ale tym razem trzeba nas obiektywnie zaliczyć wcale nie do tych biednych, tylko do tych bogatych.
Świat jeszcze nie wymazał ze swojej pamięci klęski głodu w Etiopii rozgrywającej się w 1984 roku, a będzie musiał rozliczyć swoje sumienie z tej, którą najpewniej przyniosą najbliższe miesiące. W oficjalnym raporcie agencji Biskupów Anglii i Walii CAFOD opublikowanym w lutym pojawiło się jasne ostrzeżenie — jeżeli Erytrea i Etiopia nie otrzymają natychmiastowej pomocy, to w ciągu miesiąca wyczerpią się wszystkie zapasy żywności.
W ostatnim czasie na tym terenie gwałtownie wzrosła liczba niedożywionych dzieci, które trafiają do specjalnej kliniki w Adis Abebie. Jedno z przyjętych do kliniki dwuletnich dzieci ważyło kilka, a nie prawidłowe kilkanaście kilogramów. Misjonarze z tego regionu alarmują, że znów zaczynają być świadkami scen, które widzieli już 19 lat temu. W Erytrei, jednym z najbiedniejszych państw Afryki żyje 3,7 miliona ludzi, w Etiopii ponad 65 milionów. Przeciętna długość życia etiopskich kobiet wynosi 46 lat a mężczyzn 44 lata.
Głód i bakterieProf. Marek Naruszewicz Najlepszym źródłem łatwo przyswajalnych składników odżywczych w tym wapnia i witamin jest mleko w proszku. Nawet gdy ono dotrze do głodujących, pojawia się problem z jego przygotowaniem, gdyż brakuje wody. Podobnie z wysyłanym w darze ryżem i zbożami, które przecież trzeba ugotować lub zrobić z nich np. placki. Jeśli uda się zdobyć wodę, to jest ona zwykle zanieczyszczona drobnoustrojami chorobotwórczymi. Należy ją długo gotować, niestety w regionie objętym klęską suszy często wycięto wszystko co nadawało się na rozpałkę i nie ma nawet z czego zrobić ogniska. Ludzie piją zanieczyszczoną wodę i chorują. Mikroorganizmy wywołujące biegunkę uszkadzają ściany jelit. Powstają wtedy problemy z trawieniem i przyswajaniem pokarmów, a przez to — zwiększa się niedożywienie. Pojawia się błędne koło, bowiem niedożywiony organizm staje się jeszcze bardziej nieodporny na zakażenia bakteryjne i wirusowe. Śmierć zwykle następuje z powodu zakażenia, biegunki i odwodnienia. Szczególnie dramatycznie przechodzą to dzieci, u których w wyniku niedożywienia dochodzi wcześniej do bolesnych wzdęć, obrzęków i powiększenia obwodu brzucha (tzw. kwashiorkor). By im pomóc, nie wystarczy dostarczenie żywności i czystej wody, ale także lekarstw, głównie antybiotyków i szczepionek. Według szacunków ONZ, pięć i pół tysiąca dzieci ginie codziennie na świecie z powodu chorób związanych z piciem zanieczyszczonej wody i jedzeniem pokarmów zakażonych bakteriami. Najczęstszymi przyczynami śmierci są choroby biegunkowe i ostre infekcje układu oddechowego. Nadchodząca pomoc charytatywna czasami bardziej szkodzi niż pomaga. Bogate państwa wysyłają w darze żywność, której już nie potrzebują. Często jest ona przed wysłaniem dość długo przechowywana. Zdarza się, że np. ziarno, które dociera w darze do Afryki, było wcześniej niewłaściwie składowane i zawiera (często niewidoczne dla oka) pleśń i szkodliwe toksyny. Są one bardziej niebezpieczne niż głód. Zdarza się, że przeterminowane są również przekazywane charytatywnie leki... |
Około 826 milionów ludzi na świecie cierpi w wyniku chronicznego niedożywienia — twierdzą specjaliści Światowej Organizacji Wyżywienia i Rolnictwa (FAO). Problem głodu występuje najostrzej w Afryce na południe od Sahary. To właśnie tam znajduje się najwięcej najbiedniejszych krajów świata i krajów najbardziej zdewastowanych przez konflikty. Co trzeci mieszkaniec Afryki ma niewystarczającą ilość żywności, często na skutek nałożenia się wojen i suszy. Sytuacja taka ma miejsce w Etiopii, Erytrei, Angoli, Burundi, Sierra Leone, Gwinei i Somalii. Miliony ludzi dotkniętych suszą mieszka w Tadżykistanie, Pakistanie, Iranie, Armenii i Gruzji, a także Afganistanie, Korei Północnej, Mongolii, Kambodży i Bangladeszu. Niedożywionych jest 11 procent z 481 milionów mieszkańców Ameryki Łacińskiej i regionu Karaibów, głównie na Haiti, w Nikaragui, Boliwii, Hondurasie. Ogromne rzesze ludzi cierpią na niedożywienie w Azji. Na ogólną liczbę 826 milionów niedożywionych, 34 miliony żyją w krajach przechodzących transformację ustrojową, przede wszystkim w licznych krajach byłego ZSRR.
Misjonarze i cały Kościół katolicki od wielu już lat piętnują niesprawiedliwość współczesnego porządku świata, który tworzy iluzję człowieczeństwa jedynie na własny użytek. Tym bardziej, że wyraźny podział na bogatą Północ i biedne Południe wcale nie maleje, tylko się pogłębia. Wynikiem tej pozornie humanitarnej polityki są stale pogarszające się warunki życia piątej najbiedniejszej części ludzi świata. Opinia publiczna najlepiej gospodarczo rozwiniętych krajów zdaje się nie dostrzegać, że stale rośnie liczba faktycznych niewolników, że do ciężkiej pracy za długi bądź po prostu z nędzy sprzedawane są dzieci. Handlujący kobietami niezależnie od tego, czy są sprzedawane do prostych prac, czy do domów publicznych, również nie przejmują się zbytnio cezurą pełnoletności
Takie same zachowanie w Europie, czy w Stanach Zjednoczonych nie tylko obłożone jest wysokimi wyrokami pozbawienia wolności, ale także wiąże się z publiczną anatemą.
Nam znacznie łatwiej jest potępić oddanie dziecka, niż rodzicom postawionym przed alternatywą — oddać czy pozwolić mu umrzeć z głodu.
Jak blisko tych problemów znajdują się Polacy, bardzo łatwo jest prześledzić na przykładzie tak ostatnio głośnych dopłat dla naszych rolników. Rolnicy potraktowani po macoszemu przez własny rząd i Unię Europejską protestują słusznie, choć wcale nie dlatego, że za mało dostali, ale dlatego, że zostali pozbawieni równych szans. Chłopski rozsądek nie raz wyrażał się w propozycji „Możemy obejść się bez dopłat, ale wtedy niech nie dostają ich również rolnicy z Unii”. System horrendalnych dotacji krytykuje również Światowa Organizacja Handlu i wiele państw w samej Unii. Broni go jedynie kilka krajów, które najbardziej na tym korzystają. Wiele przesłanek wskazuje na to, że dni Wspólnej Polityki Rolnej w obecnej formie są już policzone. Najwyraźniej jednak światowej opinii publicznej zdrowego chłopskiego rozsądku bardzo brakowało...
Na szczęście, są jeszcze tacy ludzie, jak dr Jacques Diouf, dyrektor FAO, którzy wpadają na genialne i proste pomysły punktujące absurdy moralne tego świata. Jacques Diouf wyliczył, że całe stado europejskich krów liczące 21 milionów sztuk można by wysłać na roczną lotniczą wycieczkę dookoła świata. Można to zrobić za pieniądze, które Unia dopłaca do rolnictwa.
Zostawmy całe rolnictwo, a zajmijmy się jedną europejską krową — prócz tego, co dostanie od swojego gospodarza, należy się jej przeciętnie jeszcze 2,2 dolara dopłaty dziennie. To kwota większa od tej, za którą musi przeżyć połowa ludzkości.
Dopłaty do rolnictwa nie są oczywiście jedynie europejskim pomysłem, bo stale rosną chociażby w USA. Skutkiem dopłat do produkcji i eksportu żywności stosowanych przez najbogatsze państwa jest najzwyklejszy dumping. Na rynki światowe i dalej, do krajów ubogich trafia żywność sprzedawana poniżej kosztów produkcji. Biedne kraje na dotowanie produkcji nie stać, bo dla przykładu produkt krajowy brutto Zambii to całe 3 miliardy dolarów. Jakby tego było mało, kraje bogate chronią swoje rynki poprzez wysokie cła i tzw. limity importowe, na co słabo rozwinięte gospodarczo i przez to zależne od światowych potentatów kraje biedne pozwolić sobie nie mogą. Do tego w krajach wysoko rozwiniętych żyje z rolnictwa zaledwie kilka procent obywateli, w biednych najczęściej dużo ponad połowa.
W przypadku wejścia do Unii stalibyśmy się „równiejsi”, ale nie możemy zapomnieć o „równych”. Wypadałoby więc poprzeć te państwa, które Wspólną Politykę Rolną słusznie krytykują. Na razie możemy w miarę możliwości wspierać działalność charytatywną, o co stale zabiega Kościół, mając przed oczami wstrząsające relacje misjonarzy. Uratujemy w ten sposób wiele istnień ludzkich, ale nie rozwiążemy problemu głodu na świecie. Nie przejmujmy się też oskarżeniami o „zaściankowość” naszych ambicji ewangelizowania Europy, bo jeżeli na Ziemi jest dość miejsca i pieniędzy, aby nikt nie musiał umierać z głodu, to oznacza, że jest za mało miejsca na wartości.
Bogatsza część świata musi sobie zrobić gruntowny rachunek sumienia, bo najwyraźniej sumienie znacznie łatwiej oszukać niż żołądek.
Śmierć z głodu następuje powoli. Organizm pozbawiony kalorii i w konsekwencji glukozy, zaczyna ją wytwarzać z kwasów tłuszczowych pochodzących z własnej tkanki tłuszczowej. Z czasem to nie wystarcza, człowiek słabnie i popada stopniowo w śpiączkę. Niedobory witamin z grupy A są dodatkowo przyczyną pogorszenia widzenia i ślepoty. W zależności od kondycji fizycznej i rezerw organizmu śmierć głodowa następuje od dwóch do sześciu tygodni po zaprzestaniu jedzenia. U niedożywionych dzieci jeszcze szybciej...
opr. mg/mg