„Słowo krzyża” jest wyrażeniem bogatym w treść, jest najobfitszą i również najwłaściwszą koncentracją Ewangelii...
Wydawnictwo Jedność 2009
ISBN 978-83-7442-836-1
W pewnego rodzaju wtrąceniu, które pozornie przerywa tok wystąpienia, ale w rzeczywistości je pogłębia, Paweł rozwija temat krzyża jako „mocy i mądrości Boga”: 1 Kor 1,17 – 2,6 1.
Ci, którzy idą na zatracenie i ci, którzy dostępują zbawienia
Zanim przejdziemy do analitycznego omówienia naszego fragmentu, dobrze będzie zwrócić uwagę, że całe to wystąpienie opiera się na antytezie – zasadniczo tej samej, choć wyrażonej w innych terminach: głupota/moc, mądrość świata/mądrość Boga, słabość/siła, mądrość ludzi/moc Boga. Antyteza nie tylko bazuje na przeciwstawnych terminach, ale nawet występuje w ramach tych samych określeń, jak na przykład w przypadku mądrości, która może być mądrością „świata” albo „Boga”. Albo także – inny przykład – w wyrażeniu „Żydzi i Grecy”, użytym na określenie zarówno tych, którzy odrzucają, jak i tych, którzy przyjmują (por. 1 Kor 1,23-24). Chodzi zatem o antytezę głęboką, radykalną, zdolną zakraść się w pozornie identyczne potrzeby. I chodzi o antytezę, która nie przedostaje się na zewnątrz, między jednym ludem i drugim, między jedną kulturą i drugą, ale występuje wewnątrz tego samego ludu i tej samej kultury.
Ta antyteza – rozgrywana inteligentnie przez Pawła na dwóch poziomach – bardzo dobrze pokazuje, że rzecz dotyczy nie jakiegoś jednego sektora, ale całości. Starcie jest wyraźne, dotyka istoty, nie szczegółów. Wobec jednakowego orędzia Chrystusa ukrzyżowanego oceny są dokładnie odwrócone: z jednej strony spojrzenie świata („tych, którzy idą na zatracenie”), z drugiej – spojrzenie wierzącego („tych, którzy dostępują zbawienia”, „powołanych”). To nie wydarzenie krzyża się zmienia, ale oczy, które je obserwują. Różnica oceny nie zależy od pozycji rasowej, społecznej i kulturalnej, ale od wiary. I spięcie nie jest moralne, lecz teologiczne. Istotnie, dotyczy nie przede wszystkim tego, „co robić”, tylko „jak Bóg się manifestuje”. Spór odnosi się zatem do rozumienia Boga.
Aby nie zniweczyć krzyża Chrystusowego
W 1 Kor 1,17 Paweł jednoznacznie wskazuje zasadniczy cel, który chce osiągnąć: „by nie zniweczyć (kenōthē) krzyża Chrystusowego”. Zniweczenie krzyża oznacza nie tyle negację ze strony Żyda i Greka (która jednak, jak zobaczymy, stanowi jego korzeń lub humus), co raczej pewnego rodzaju „ucieczkę” przed zgorszeniem krzyża, na którą narażali się niektórzy kaznodzieje chrześcijańscy. Bezpośrednią troską Pawła nie jest to, że krzyż bywa przemilczany, lecz to, że jest niweczony i pozbawiany mocy. W grę wchodzi sposób jego rozumienia, wyjaśnienia i życia nim.
Pierwszym sposobem zniweczenia krzyża jest ten stosowany przez judaizujących misjonarzy. Aby obejść lub przynajmniej złagodzić przeszkodę Ukrzyżowanego, głosili oni potrzebę nie tylko krzyża, ale i uczynków. Jednak w tym fragmencie Pierwszego Listu do Koryntian Paweł ma na myśli drugi sposób, który on opisuje jako powierzenie się „mądrości słowa” (en sophia logou). Nie idzie zwyczajnie o wyszukany język, ale o dialektyczną zdolność (lub przebiegłość), która w końcu ukrywała najbardziej gorszące centrum krzyża. Na czym konkretnie polegała ta przebiegłość – musimy wyczytać między wierszami, a na dodatek jesteśmy zmuszeni uciekać się do hipotez, które uważamy za w różnej mierze prawdopodobne. Sprowadza się Ukrzyżowanego do pewnej „kategorii” teologicznej, pozbawionej większej wartości i już nie skandalicznej, kiedy rozszerza się przestrzeń zmartwychwstania do tego stopnia, że redukuje się krzyż do czegoś bezbarwnego, zepchniętego w cień, a w każdym razie czyni się go czymś, co nie ma sensu samo w sobie i jest całkowicie przebrzmiałe. Tym, który liczy się teraz, jest Chrystus zmartwychwstały, Chrystus Duch, nie Jezus ukrzyżowany! Albo też kiedy sprowadza się krzyż do czegoś nieco więcej niż symbolu najbardziej całkowitego daru z siebie. Tym, co się liczy, jest logika krzyża, czyli miłość! Albo wreszcie, kiedy historia Jezusa, a więc i historyczne wydarzenie krzyża, zostaje wchłonięta przez obecne doświadczenie charyzmatyczne, aktualne, wspólnotowe lub osobiste. Prawdopodobnie właśnie tę ostatnią hipotezę ma Paweł bezpośrednio na myśli. Coraz więcej egzegetów uważa, że „młoda wspólnota Koryntu próbowała zerwać z Chrystusem ukrzyżowanym, aby zdać się na entuzjastyczne doświadczenia duchowe” 2. „Mądrości słowa” (1 Kor 1,17) w jej rozmaitych formach Paweł przeciwstawia bez wahania „słowo krzyża” (1,18), czyli „Chrystusa ukrzyżowanego” (1,23; 2,2) w swej konkretności historycznej, w swej paradoksalnej sile zbawczej i w swej trwałości. Nie jest, oczywiście, przypadkiem, że w całym tym fragmencie nie wspomina (chyba że bardzo pośrednio) o zmartwychwstaniu, które należałoby w pierwszym rzędzie przeciwstawić zgorszeniu Ukrzyżowanego. W ten sposób zmusza on Koryntian do odkrycia „mocy” i „mądrości” w samym wydarzeniu krzyża, a nie tylko w jego przezwyciężeniu przez zmartwychwstanie. I nie bez znaczenia jest także to, że na określenie Ukrzyżowanego ucieka się on do formy participium perfectum (estauromenon), czyli formy czasownikowej, która łączy w sobie dwa krańce działania, przeszłość i teraźniejszość. Paweł bardzo dobrze wie, że Jezus jest teraz Zmartwychwstałym (dlatego nazywa Go „Chrystusem”), ale chce Koryntianom przypomnieć, że Zmartwychwstały jest zawsze Ukrzyżowanym.
Słowo krzyża
Linia podziału między tymi, którzy się zbawiają a tymi, którzy idą na zatracenie – a więc to, co stanowi różnicę między wiarą a niewiarą – jest wyrażona przez Pawła na różne sposoby: „Słowo krzyża” (1 Kor 1,18), „głoszenie” (1,21), „Chrystus ukrzyżowany” (1,22; 2,2), „tajemnica” (2,1).
„Słowo krzyża” jest wyrażeniem bogatym w treść, jest najobfitszą i również najwłaściwszą koncentracją Ewangelii. Oczywiście także Wcielenie znajduje się w centrum Ewangelii, podobnie jak Zmartwychwstanie. Jednak dla Pawła ten środek środka – przynajmniej według tego passusu – stanowi krzyż. Logos jest zarazem słowem i sensem, opowiadaniem i wyjaśnieniem. „Słowo krzyża” nie jest zwyczajnym wydarzeniem, ale wydarzeniem zrozumianym i uchwyconym w swoim znaczeniu, a następnie przekształconym w słowo, które głosi i wyjaśnia.
Dla Pawła fakt i głoszenie są nierozdzielne, są dwoma aspektami tego samego wydarzenia zbawczego. Zarówno wydarzenie historyczne, jak i jego głoszenie są wciągnięte w to samo „głupstwo” (1 Kor 1,18 i 1,21) i w to samo „zgorszenie”, ale również w tę samą „moc” i „zbawienie”. Ukrzyżowany i głosiciel są połączeni w jednym osądzie.
„Głosić Chrystusa ukrzyżowanego” (1 Kor 1,22) wydaje mi się wyrażeniem wyjątkowo syntetycznym, podobnie jak wyrażenie paralelne („Słowo krzyża”). Tak jak to ostatnie, łączy ono dwie strony jednego wydarzenia zbawczego: informację historyczną z przeszłości oraz głoszenie, które czyni je znanym i współczesnym. Ale bardziej niż tamto gromadzi w sobie dwa terminy paradoksu, rację zgorszenia: Chrystusa, czyli Mesjasza chwalebnego oraz ukrzyżowanego, to znaczy Jezusa z Nazaretu, pokonanego. A ponadto nie stawia przed oczyma nade wszystko wydarzenia („krzyż”), lecz osobę („Ukrzyżowanego”). Osoba mówi dużo więcej niż wydarzenie.
Ostatnie wyrażenie (1 Kor 2,1) jest dosłownie bardzo niepewne: tajemnica (mysterion), świadectwo (martyrion),Ewangelia (euangelion), zbawienie (soterion). Wszystkie te słowa są piękne, jedno bogatsze od drugiego. Wydaje się niemal, że tradycja tekstowa chciała zgromadzić tutaj najbardziej istotne terminy słownictwa chrześcijańskiego. Słowa różne, które jednak wszystkie kierują się ku jednemu punktowi, jakim jest krzyż. Jest on bowiem ukrytym planem Boga, a teraz objawionym („tajemnica”), świadectwem miłości Boga, radosną nowiną Ewangelii i zbawieniem.
Zgorszenie i głupstwo
Żydzi i poganie przechodzą obok krzyża obojętnie, nie zauważając, że właśnie tam dokonuje się największa manifestacja Boga. Ich odrzucenie jest w równym stopniu całkowite, ale przyczyny nie są jednakowe: „(Chrystus ukrzyżowany) jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan” (1 Kor 1,23). W języku greckim skandalon oznacza pułapkę lub – bardziej ogólnie – zawadę i przeszkodę. W grece biblijnej skandalon nabiera odcienia religijnego i oznacza coś, co stoi na przeszkodzie wiary, coś, co nie pozwala wierzyć. To mocne słowo wskazujące nie tyle na jakąś pierwszą lepszą przeszkodę, co raczej przeszkodę nie do pokonania, całkowitą; taką jest właśnie dla Żydów krzyż. Ma to wiele przyczyn. Na przykład brak zgodności z Pismami albo też głoszenie zbawienia darmo ofiarowanego, niezależnie od Prawa. Tutaj jednak analiza Pawłowa idzie głębiej. Dla Żydów krzyż sprzeciwia się naturze Boga, który zgodnie z nią może się objawić nie inaczej, jak tylko w „znakach” mocy, czyli przez widzialne, rozstrzygające i definitywne dzieła. Taki jest normalny schemat żydowskiego oczekiwania na eschatologiczne wtargnięcie Boga. A jest to całkowite przeciwieństwo słabości krzyża. Spór jest więc teologiczny.
Ale krzyż zderzał się gwałtownie również z religijną i kulturalną wizją starożytności jako całości. Choć Paweł nie pomija w naszym tekście – jak widzieliśmy – zgorszenia Żydów, to jednak jego największą troską są Grecy. Jeśli dla Żyda krzyż jest przeszkodą nie do pokonania, bo sprzeciwia się działaniu Boga, o jakim mówią Pisma, to dla Greka krzyż jest całkowitą irracjonalnością. Dla Żydów kryterium jest objawiona tradycja, dla Greków – rozum.
Mōros – które razem z rzeczownikiem mōris i czasownikiem mōraino występuje w tym fragmencie sześć razy – znaczy dosłownie mdły niczym pokarm bez soli i smaku, albo oszołomiony i bezwładny jak zwierzę w letargu. Jego podstawowym znaczeniem nie jest szaleństwo, lecz głupota. Nie po prostu błąd, ale obraza zdrowego rozsądku3. Nie jakaś racja, z którą należałoby walczyć, ale po prostu bezsensowność niewarta uwagi. Głoszenie Ewangelii nie zasługuje nawet na zastanowienie się nad nim, ponieważ tak całkowicie pozbawione jest logiki racjonalnej 4.Głupstwem, które należy odrzucić i to nawet bez jakiejkolwiek argumentacji, jest dla Greków Wcielenie: to, że Bóg staje się człowiekiem, biorąc na siebie jego stawanie się, potrzeby i ograniczenia – jest całkowitą głupotą. Ale jeszcze bardziej głupotą jest uważać, że jakiś Bóg kończy żywot pokonany na krzyżu: „Bóg lub Syn Boży, który umiera na krzyżu! To wystarczyło, aby dać sobie spokój z nową religią!”5. Dla Greka głupstwem jest nawet miłość, jaką Jezus pokazał na krzyżu, miłość bezgraniczna, miłosierna i pełna pasji. Bóg nie jest zdolny do namiętności. Apatheia (obojętność) jest najwyższą doskonałością boską, do której człowiek mądry powinien sam dążyć ze wszystkich swych sił. Głupstwem jest wreszcie także zmartwychwstanie (por. 1 Kor 15): wrócić do Boga znaczy uwolnić ducha z więzienia ciała, a nie odzyskać sobie ciało. Dla Greka zatem całe wydarzenie Jezusa jest pod znakiem radykalnej głupoty, a krzyż jest jej najwyższym punktem.
Szukać, pytać i głosić
Możemy wzbogacić naszą znajomość frontu niewiary (zwłaszcza po stronie greckiej) o kilka nowych odcieni, jeśli pokrótce rozważymy jeszcze inne wyrażenia. Obserwując skład wspólnoty, Paweł pyta się: „Gdzie jest mędrzec (sophos)? Gdzie uczony (grammateus)? Gdzie badacz (syzētētēs) tego świata?” (1 Kor 1,20).
Nawet bez zbytniego podkreślania różnic, spontanicznie przychodzi na myśl, że sophos oznacza przede wszystkim mędrca greckiego, filozofa; grammateus – uczonego w Prawie, skrybę żydowskiego; syzētētēs – poszukiwacza, który bada i argumentuje. Ten ostatni termin dobrze definiuje sposób postępowania mądrości greckiej. Jak trafnie zauważa H. Schlier6 , mądrość Greków jest poznaniem, które dokonuje się przez „pytanie się nawzajem” (syzētein znaczy właśnie szukać razem), poprzez dysputę i argumentację. Jest to droga, która odbywa się całkowicie we wnętrzu człowieka. Prawda, również prawda Boga, jest zdobyczą rozumu.
Porównując drogę Greków, Żydów i chrześcijan, Paweł używa trzech bardzo interesujących czasowników (1 Kor 1,22): szukać (zēteō), pytać (aiteō), głosić (kēryssō). Pierwszy oznacza opisane wyżej poszukiwanie Greków: poszukiwanie zamknięte w człowieku, drogę od dołu do góry. Drugi czasownik wyraża natomiast poszukiwanie Żydów, poszukiwanie z pewnością dużo bardziej religijne, ponieważ człowiek nie szuka sam z siebie, swoimi siłami, ale prosi i modli się. Boga się nie zdobywa, można Go jedynie prosić, by się ukazał. Wreszcie trzeci czasownik jest typowy dla drogi chrześcijańskiej: prawda Boga to „wydarzenie”, a wydarzenia historycznego nie można wydedukować, lecz można tylko o nim opowiadać i dawać świadectwo.
Między Grekiem a chrześcijaninem istnieje zatem głęboka różnica metodologiczna: dla pierwszego Bóg mieści się w granicach poznania, do którego dochodzi się za pomocą własnego poszukiwania, używając pytań i argumentacji; dla drugiego – Bóg jest darem, który przyjmuje się w wierze. Z pewnością także głoszenie chrześcijańskie – metodologicznie odwrócone w stosunku do sposobu postępowania Greków (i już z tego powodu ocenione jako mōros, myśl słaba, całkowicie pozbawiona wszelkiej solidności intelektualnej) – jest pewnym logos, czyli opowiadaniem, które ma w sobie jakiś sens i rację. Ale jest to racja, która zstępuje od Boga, nie jest zaś wypracowana przez człowieka. Jest miejsce na badanie (por. 1 Kor 2,6nn), ale tylko w tym sensie, że analizuje się i rozumie to, co Bóg uczynił, a nie to, co człowiek odkrywa sam z siebie (jak Grecy) ani co człowiek chciałby uzyskać od Boga (jak Żydzi). To rozum człowieka dostosowuje się do wydarzenia, a nie wydarzenie zostaje spłaszczone, by odpowiadało rozumowi. Wydarzenie trzeba zachować niewzruszonym w jego konkretnej historyczności. Wszystko to, oczywiście – i Paweł jest tego świadomy – wymaga radykalnej zmiany kierunku: Grek musi odwrócić swoje poszukiwanie, przekształcając je w przyjęcie i słuchanie, natomiast Żyd musi zrezygnować ze swych roszczeń wobec Boga, aby otworzyć się na to , co Bóg postanowił. W obu przypadkach człowiek nie powinien „chlubić się sobą”, lecz musi zrzec się własnej samowystarczalności (por. 1 Kor 1,29).
Moc i mądrość
Temu, kto ocenia krzyż jako „głupstwo”, Paweł odpowiada, że jest on „mocą (dynamis) Boga” (1 Kor 1,18). Spodziewalibyśmy się, że głupocie przeciwstawi Paweł „mądrość”. Tymczasem uczyni on to dopiero później (por. 1 Kor 1,24). Na razie – odpowiadając wspólnie Żydom, Grekom i chrześcijańskim kaznodziejom – Apostoł Narodów stawia na pierwszym planie moc. „Mocą Boga” jest z pewnością skuteczność zbawcza wydarzenia/głoszenia krzyża. Najczęściej moc jest zestawiana w relacji ze zmartwychwstaniem. Tutaj jednak jest bezpośrednio w relacji z krzyżem. Zmartwychwstanie nie jest oczywiście wykluczone, ale pozostaje tylko w tle. Na przekór pozornej słabości – tak możemy sparafrazować Pawłowe stwierdzenie – głoszenie krzyża zdradza (i pod tym względem Paweł ma doświadczenie) zaskakującą skuteczność, siłę i nieodparty urok.
Warunkiem jednak jest to, by przepowiadanie nie unikało zgorszenia Ukrzyżowanego – zarówno jako przedmiotu, jak i jako metody. Nade wszystko jako przedmiotu w tym znaczeniu, że krzyż powinien być w centrum głoszenia: „Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego” (1 Kor 2,2). Ale również – i to nie jest wcale mniej ważne – jako metody, to znaczy przepowiadanie musi odrzucić wszelkie krętactwa (i narzędzia) mądrości ludzkiej, zdając się całkowicie na słabość (która jest jednak siłą) Ducha. Tekstem, który bardziej niż wszelkie inne ilustruje tę koncepcję, jest 2 Kor 12,9: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”. Ale idea ta jest jasno obecna także w naszym tekście: „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał, co niemocne, aby mocnych poniżyć” (1 Kor 1,27).
Celem tej Bożej metodologii jest „zawstydzić” bezczelność człowieka. Paweł potwierdza tę myśl w naszym tekście przynajmniej 3 razy: „by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga” (1,29); „aby (...) w Panu się chlubił ten, kto się chlubi” (1,31); „aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej” (2,5).
Niemniej krzyż jest nie tylko mocą, lecz także „mądrością”: „Głosimy Chrystusa, (...) który jest mocą Bożą i mądrością Bożą” (1 Kor 1,24); „(Jezus) stał się dla nas mądrością od Boga” (1,30). A zatem nie tylko skuteczność, ale i sens, rozumienie, wspaniałość. Wszystko to jednak w ramach pewnej logiki, która sprzeciwia się logice świata. „Mądrością” nie jest tylko to, co Bóg czyni, ani też nie po prostu Jego „plan zbawczy”. Ukrzyżowany, który „stał się dla nas mądrością”, stanowi objawienie pewnego planu, który ukazuje to, czym Bóg jest. Plan zbawczy bowiem nie jest zewnętrzny w stosunku do Boga, nie jest zwyczajną strategią. Jest transparencją Boga.
Krzyż i jego głoszenie są mocą – a dokładnie mocą, która wyśmiewa świat – ponieważ pokazują „siłę” Boga, który „zbawia człowieka”, posługując się narzędziami i metodami, które człowiekowi wydają się „słabością”. W ten sposób krzyż odsłania z jednej strony niemoc człowieka, a z drugiej – darmowy charakter zbawienia. „Mocą Bożą” jest całkowita bezinteresowność Jego miłości. Ale ta całkowita bezinteresowność jest także „mądrością”, czyli objawieniem Boga samego, genialnością, wspaniałością godną podziwiania.
Krzyż i głoszenie
Paweł jednak ma na myśli nie tylko krzyż Jezusa. Myśli również o głoszeniu, w którym droga krzyża musi nieustannie się aktualizować. To właśnie jest sprawą zasadniczą, jak zostało powiedziane na początku (por. 1 Kor 1,17) tego passusu i na jego końcu (por. 1 Kor 2, 1).
Z pewnością chrześcijanie Koryntu wierzyli w krzyż Jezusa, w przeciwnym razie nie byliby chrześcijanami. Odrzucali jednak jego konsekwencje, to znaczy że krzyż powinien w dalszym ciągu być obecny w głoszeniu oraz w wyborach pastoralnych wspólnoty.
Jak już zauważono, krzyż jest nie tylko przedmiotem głoszenia, ale wskazuje także sposób przepowiadania. Krzyż to znak, że Bóg umiłował nas do końca, że miłość jest zwycięska (choć wydaje się daremna). Jednocześnie to znak, iż Bóg nie chce narzucać miłości. Bóg odrzuca „uwodzące przekonywaniem słowa mądrości” (1 Kor 2,4).
Pokusą Koryntian (i w ogóle każdego wierzącego) jest ucieczka przed słabością drogi Bożej i szukanie innych dróg (właśnie po to, by ocalić Królestwo i uczynić je wiarygodnym). Szuka się przekonujących argumentów mocy (jak Żydzi), aby uczynić głoszenie skutecznym, albo też dostosowuje się je do mądrości ludzi (jak Grecy), by uczynić je bardziej zrozumiałym. W taki czy inny sposób ucieka się przed słabością krzyża. A jednak tylko w pełnej akceptacji tejże słabości może ukazać się moc przekonująca Ducha.
Bóg wybrał to, co głupie
Wierny logice krzyża, Apostoł Narodów podjął w Koryncie stanowczą decyzję (tak sugeruje czasownik krinein), by głosić Chrystusa ukrzyżowanego w całej Jego nagości (1 Kor 2,2), bez uciekania się do słownych sztuczek i prestiżu ludzi, ale głosząc ludziom prostym i pozbawionym znaczenia. Droga krzyża przechodzi przez ewangelizację pokornych. Taki właśnie kierunek pastoralny obrał Paweł w Koryncie, jak to pokazuje przedstawiony przez niego obraz wspólnoty (1 Kor 1,26-29): „Przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Według oceny ludzkiej niewielu [tam] mędrców, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych”.
„Przypatrzcie się (blepete) waszemu powołaniu” – stanowi bezpośredni, skuteczny sposób wprowadzenia czytelników od razu w istotę rzeczy. „Mędrzec” (sophos) to człowiek uczony i wykształcony. Uściślenie „według ciała” wskazuje, że chodzi jednak o mądrość tego świata: wiedza, liczne bogactwa, ale w rzeczach powierzchownych, nie w jedynej rzeczy, która liczy się naprawdę – w poznaniu Boga. „Możni” (dynatoi) są to osoby wpływowe albo z racji władzy, albo bogactwa, albo jakichś szczególnych uzdolnień. „Szlachetnie urodzeni” (eugeneis) przynależą do wyższych, rządzących klas, stojąc ponad pokornymi z klas niższych. Bardzo przemawiająca jest ponadto seria przeciwieństw, które Paweł zaraz potem wylicza (1 Kor 1,27-28): „To, co głupie” – czyli osoby pozbawione kultury, w przeciwieństwie do tych, którzy są mądrzy; „to, co słabe” – czyli ci, którzy w społeczeństwie nie odgrywają żadnej roli i nie mają żadnych wpływów, w opozycji do tych, którzy są „możni”; „to, co nie jest szlachetnie urodzone” – czyli niewolnicy i plebejusze; „to, co jest w pogardzie” – czyli ci, którzy są oceniani jako nic, którzy zupełnie nie są brani pod uwagę; „to, co nie jest” – czyli ci, którzy się nie liczą, jakby nie istnieli.
W rzeczywistości we wspólnocie nie brakuje mędrców, możnych i szlachetnie urodzonych – Ewangelia jest dla wszystkich! – ale jest ich „niewielu”. Przeważającą większość wspólnoty stanowią ludzie, którzy zupełnie się nie liczą na poziomie społecznym.
Fakt, że wspólnota składa się z ludzi skromnych, jest niewątpliwie znakiem, że Paweł głosił Ewangelię przede wszystkim im, choć nie zaniedbywał także innych. Dotarłszy z Aten do Koryntu – miasta, które szczyciło się swoimi szkołami, kwitnącym handlem i bogactwem – Paweł postanowił głosić Ewangelię ludziom skromnym. W każdym razie nie jest mu przykro z tego powodu, że wspólnota składa się z takich właśnie osób. Uważa to za swój sukces, nie za porażkę; dowód prawdy i mocy Ewangelii, a nie znak jej słabości. I rzeczywiście, wyraża przekonanie, że nie jest to dzieło przypadku, lecz owoc Bożego „wyboru”: Bóg „wezwał” i „powołał” właśnie ich.
Teologia chrześcijańska
Sprzeciwiwszy się wszelkiej próbie zredukowania Ewangelii do poziomu mądrości ludzkiej, Paweł stara się teraz usunąć pewne nieporozumienie. Jego twierdzenia nie odbierają możliwości prawdziwej mądrości chrześcijańskiej – dojrzałej wiary i teologii – która nie polega jednak na próbie wprowadzenia mądrości świata do tajemnicy Boga, lecz na próbie przeniknięcia jak najgłębiej w tę tajemnicę: „A jednak głosimy mądrość między doskonałymi, ale nie mądrość tego świata” (1 Kor 2,6).
Teologia nie powinna ulec pokusie racjonalizacji tajemnicy (wyrywając ją z właściwej jej logiki wiary i sprowadzając do naszych proporcji), ale powinna być wysiłkiem wyrażenia jej, uchwycenia jej jak najgłębiej w jej – właśnie – tajemniczej logice. „Doskonałymi” są ci, którzy rozumieją – aż do głębi – głupstwo krzyża i czynią zeń kryterium życia. Dokładnie przeciwnie niż Koryntianie.
Paweł myśli zatem o teologii, która pozostaje zawsze w logice wiary, która stale powraca do krzyża Jezusa, nieustannie korygując swoje stanowisko na jego podstawie. Istnieje zatem pewna mądrość chrześcijańska, jakaś teologia, która polega nie na uciekaniu przed słabością krzyża, lecz właśnie na rozumieniu go do głębi.
1 Odnośnie do tego rozdziału zob. mój artykuł La croce, stoltezza e sapienza, „Parola, Spirito e Vita”, 20 (Bologna), 165–178. Interesujące są niektóre opracowania, na przykład: H. Schlier, Kerigma e Sophia, w: Il tempo della Chiesa, Mulino, Bologna 1968, s. 330–372; G. Eichholz, La teologia di Paolo: le grandi linee, s. 63–71; H. Conzelmann, Teologia del Nuovo Testamento, Paideia, Brescia 1972, s. 305–308; E.L. Bodè, La follia della croce (1Cor 1,17b-25), „Bibbia e Oriente”, 12 (1970), 237–263; S. Virgulin, La croce come potenza di Dio in 1 Cor 1,18-24, w: La sapienza della croce oggi. Atti del Congresso Internazionale Roma 13–17 ottobre 1975, t. 1, s. 144–150. Bardzo użyteczne mogą się okazać także niektóre hasła w Grande Lessico del Nuovo Testamento, red. G. Kittel (Paideia, Brescia 1963–1992): mōros, sophia, skandalon, stauros. Wreszcie, aby zrozumieć reakcję pogan wobec krzyża, można zobaczyć: M. Adinolfi, „Cristo crocifisso... stoltezza per i pagani” (1 Cor 1, 23), w: La sapienza della croce oggi. Atti del Congresso Internazionale Roma 13–17 ottobre 1975, s. 21–32; L. Padovese, Lo scandalo della croce. La polemica anticristiana nei primi secoli, EDB, Roma 1988.
2 M. Hengel, Crocifissione ed espiazione, Paideia, Brescia 1988, s. 51.
3 Celsus bardzo dobrze wyraża tę „obrazę”, pisząc w Prawdziwym słowie (6,34): „Jakaż podchmielona staruszka, podśpiewując bajeczkę dziecku na dobranoc, nie wstydziłaby się szeptać mu tego rodzaju bujd?” (tekst według włoskiego przekładu: Il discorso vero, Adelphi, Milano 1987).
4 Termin szaleństwo, szeroko używany w tłumaczeniach, wydaje mi się zbyt słaby. Lepiej oddaje sens głupstwo lub demencja. W tych właśnie kategoriach wypowiada się Justyn: „Mówią, że nasza demencja polega na stawianiu człowieka ukrzyżowanego na drugim miejscu po Bogu niezmiennym i wiecznym” (Apologie 1,13-14).
5 M. Hengel, Crocifissione ed espiazione, s. 52.
6 H. Schlier, Kerigma e Sophia, w: Il tempo della Chiesa, Mulino, Bologna 1968, s. 333.
opr. aś/aś