Okiem misjonarza w Kamerunie: Nie każdy przychodzi do nas, aby się poradzić w sprawach zakładania rodziny.
Nie każdy przychodzi do nas, aby się poradzić w sprawach zakładania rodziny.
Katarzyna Matusz-Braniecka: W jaki sposób tam ludzie przeżywają swoją codzienność w Kamerunie?
Ks. Krzysztof Pazio MIC: Ludzie są uśmiechnięci, mają czas, ale mają też dużo różnych problemów. Potrafią cieszyć się z tego, co mają. Mają pogodę ducha.
Główne problemy dotyczą zdrowia, edukacji i wychowana dzieci, biedy. Są też osoby, które mają duże plantacje kakao i z tego utrzymują swoje rodziny i pracowników. Jednak ceny skupu są teraz bardzo niskie. To jest dużo pracy, dużo wysiłku, a korzyści są niewielkie. W 2017 roku dostaliśmy od zakładów Ursus S.A., ciągnik ursus, którym pomagamy zwozić worki kakao z buszu. Rozmawialiśmy wówczas z plantatorem, który nam powiedział, że gdyby były lepsze ceny za kakao, lepsze sprzęty do uprawy, to nasze dzieci by nie uciekały do Europy, miałyby Europę tutaj. Każdy z nich marzy o wyjeździe, bo słyszy w telewizji, że komuś się udało. Nie patrzy na te setki osób, które utonęły, zginęły, zanim dotarły na wybrzeże, ale na tego, któremu szczęście sprzyjało. Naprawdę mogłoby być inaczej, gdyby na miejscu stworzyć lepsze warunki. Na przykład w jednym roku cena za kakao wynosiła 1500 franków, to około 2,5 euro, a potem w ciągu dwóch lat cena spadła do 600 – 700 franków, czyli trochę ponad 1 euro. Dla kogoś , kto ma dużą plantację i musi dużo pracować, by ją obrobić, tak niska cena skupu sprawia, że uprawa staje się nierentowna.
Przy kakao jest dużo pracy…
Trzeba rozbić maczetami kokony, wybrać ziarno do misek. Tym najczęściej zajmują się kobiety. Następnie chłopcy z misek przesypują ziarno do worków i te worki po 150 kilo inni wynoszą lub na motorach wywożą z buszu. Czasami ciągnikiem, jak jest taka możliwość. Ciężkim ciągnikiem trudno wyjechać z buszu. Potem trzeba jeszcze kakao zsypać, by przefermentowało przez tydzień lub dwa. Dopiero potem, takie zapleśniałe kakao się rozgarnia i suszy. Wtedy ma większą wartość. Tak, że jest to cały proces, który odbywa się po wioskach: zbiórka, fermentacja, suszenie i przekazanie do skupu.
Kiedy młody człowiek staje się dorosłym w Kamerunie? Kiedy zaczyna podejmować samodzielnie poważne decyzje?
U dziewcząt, jak poczną pierwsze dziecko, czyli w wieku szesnastu, siedemnastu lat. Tam są inne warunki, jak się cofniemy 50 lat… w Polsce kobiety wychodziły za mąż w wieku osiemnastu, dziewiętnastu lat. Mniej osób szło na studia, wiele kończyło edukację na poziomie szkoły podstawowej. Podobnie teraz jest tam. Dziewczyna, a właściwie już kobieta, kiedy tylko osiągnie dojrzałość płciową i zacznie miesiączkować, to chce udowodnić, że już może rodzić dzieci, więc szuka kogokolwiek, by mieć z nim dziecko. To nie jest tak, że z tym chłopakiem zwiąże się na całe życie. Ona tylko udowadnia, że może urodzić dziecko jedno czy drugie, więc może być matką, może być żoną. Jej wartość wzrasta.
Jeszcze jak byłem w Atoku, mieliśmy sesje z młodzieżą raz w miesiącu na różne tematy. Wówczas poruszaliśmy temat czystości, przygotowania do małżeństwa, odpowiedzialności za potomstwo. Chłopcy mówili wprost, że nie chcą brać kota w worku, nie chcą brać dziewczyny, która nigdy nie rodziła, bo nie wie, czy mu urodzi dziecko. Jest też tak, że pierworodny w rodzinie ma zapewnić ciągłość tej rodziny. Stąd też się bierze poligamia. Jeżeli syn pierworodny ma żonę i z nią nie może mieć dziecka, będzie taka presja rodziny, żeby albo ją odesłał, albo wziął sobie drugą żonę, która mu urodzi dzieci. Często jest tak, że jeśli pierwsza żona nie da mu potomstwa, on weźmie drugą, która mu urodzi dzieci. A tamta zostaje przy rodzinie, jest jego pierwszą żoną, ale jako bezpłodna. Sytuacja podobna do tej, o której czytamy w Biblii – historia Abrahama, Sary i Hagar. Ta, która ma dzieci, na pierwszą spogląda z pogardą. Znam takie małżeństwo, Emanuel ma ślub kościelny, ale nie ma z żoną dzieci. Był bardzo duży nacisk rodziny, by wziął sobie inną kobietę, która mu dzieci urodzi. Jednak postanowił być wierny swojej żonie i na wychowanie bierze dzieci swojego brata czy siostry. Taka jakby adopcja wewnątrz rodziny. Nie uległ poligamii, chociaż jest ona oficjalnie uznawana w Kamerunie. Nie stanowi jednak problemu dla kobiet, ponieważ one są z tym zjawiskiem niejako oswojone.
Jak misjonarze radzą sobie z problemem poligamii w głoszeniu Dobrej Nowiny? Wiadomo, że jest presja rodziny, jest pragnienie posiadania dziecka przez mężczyznę… Jak ich przekonać do monogamii?
Nie miałem takich przypadków, żeby kogoś przekonywać. Poligamia to jest sytuacja przez nas zastana. Nie każdy przychodzi do nas, aby się poradzić w sprawach zakładania rodziny. Często dowiadujemy się o tym już po fakcie, że mężczyzna ma kolejną żonę. W tym miejscu, w którym posługuję, muszę czasami ostro zareagować. Zdarza się, że mężczyzna po ślubie kościelnym bierze sobie kolejną żonę, niejako na lewo. Tak nie można. Żeby zawrzeć ślub kościelny, mężczyzna musi mieć dokument cywilny ze ślubem monogamicznym. Po ślubie cywilnym monogamicznym nie może wchodzić – zgodnie z prawem – w kolejne związki. Na drugą, czy następną żonę nie otrzyma ani dokumentu kościelnego ani cywilnego. Jeśli jednak ma dużo pieniędzy, to prawo pozostaje prawem, a życie – życiem i bierze sobie kolejną żonę. Niektórzy poligamiści się nawracają, ale robi to dużo zamieszania w rodzinie i kobiety cierpią z tego powodu. Sytuacja, która mi się przypomina, pierwsza żona, mimo ślubu kościelnego, została odsunięta, ponieważ była bezpłodna. Jednak biskup może zezwolić jej na życie sakramentalne, ponieważ nie jest to jej winą. Drugi przypadek: kobieta była drugą żoną, ale została wydana za mąż przez ojca w wieku piętnastu lat. W jej sprawie też napisałem pismo do biskupa o wyrażenie zgody, by mogła przyjmować Komunię św. Jej mąż zgodził się na to, że nie będzie sobie rościł do niej praw. To byli już starsi ludzie. W tej sytuacji otrzymała ona zgodę na przyjmowanie sakramentów. Co się da, to robimy, pomagamy. Jest tam także duży opór wśród mężczyzn przed zawarciem związku sakramentalnego. Nie chcą i są bardzo uparci. Kobiety cierpią, ponieważ chcą żyć sakramentami, wychowują dzieci, są zaangażowane w różne wspólnoty. Przyjęta jest taka praktyka, że jeżeli mężczyzna i kobieta żyją w związku monogamicznym dziesięć lat i są stale razem, to mimo, że mężczyzna nie chce zawrzeć związku sakramentalnego, ten związek uznaje się za trwały i kobieta może przystępować do sakramentów, nawet gdy mężczyzna nie chce. Takie uważnienie związku, oparte na prawie naturalnym. Chodzi o to, by tym ludziom pomóc.
I na koniec, za co Ksiądz lubi Kamerun i Kameruńczyków?
Za to, że są otwarci. I za to, że mnie przyjęli.
opr. ac/ac