Jakie tajemnice kryje w sobie krypta w kaliskim sanktuarium? Czego możemy dowiedzieć się o historii i pobożności naszych przodków?
Krypty, piwnice i wszelkiego rodzaju podziemne pomieszczenia wzbudzają w odwiedzających stare budynki dreszcz emocji. Kaliskie sanktuarium św. Józefa posiada dwie krypty: obszerniejszą, znajdującą się pod prawą nawą kościoła, w której urządzono kaplicę Męczeństwa i Wdzięczności oraz skromniejszych rozmiarów, umiejscowioną pod prezbiterium. W tej drugiej spoczywają doczesne szczątki dostojników kościelnych.
Zwyczaj pochówków w kościołach ma bardzo długą tradycję. Jej źródeł możemy szukać w pobożności wiernych, którzy pragnęli, aby ich doczesne szczątki spoczywały jak najbliżej ołtarza. Na nim bowiem sprawuje się eucharystyczną ofiarę, która ma moc zadośćuczynić za winy popełnione w czasie ziemskiego życia i w ten sposób otworzyć duszom wstęp do nieba. Z tego też względu budowano w kościołach krypty, gdzie chowano ciała osób szczególnie zasłużonych. Składano do nich przewielebnych, wielebnych, szlachetnie urodzonych, wielmożnych, bądź sławetnych.
A jakie rozwiązanie stosowano dla prostych wiernych? Chowano ich na przykościelnym cmentarzu. Miało to walor duszpasterski, albowiem żywi, udając się do kościoła, musieli przejść przez cmentarz, a dzięki temu przypominali sobie o tych, którzy poprzedzili ich w ziemskiej wędrówce i w świętych obcowaniu stanowią wraz z nimi jedną wspólnotę ludu Bożego.
Taki przykościelny cmentarz istniał także przy kaliskiej kolegiacie, a używano go aż do początków XIX wieku, kiedy władze pruskie, kierując się względami sanitarnymi, założywszy cmentarz przy tzw. Rogatce wrocławskiej, zakazały pochówków przy kościele. Dziś wokół kaliskiego sanktuarium nie widać nawet śladu cmentarza. Gdyby jednak rozkopać ziemię, natrafiłoby się na kości tych, którzy czekają na zmartwychwstanie ciał.
A co z pochówkami wewnątrz kaliskiej bazyliki kolegiackiej? W ciągu 650 lat istnienia świątyni w jego podziemiach spoczęła całkiem pokaźna liczba duchownych i świeckich zasłużonych dla Kościoła i kaliskiej społeczności. Szczególnie w XVIII wieku wysoko ceniono możliwość pochówku w kolegiacie. Wynikało to oczywiście z obecności cudownego obrazu św. Józefa. W parafialnych księgach zmarłych tu i ówdzie znajduje się wzmianka o złożeniu trumny u stóp Świętego Patriarchy.
Takiego miejsca spoczynku zażyczył sobie sędzia ziemski Felicjan Wierzchleyski z Gaszyna, który miał zaszczyt jako reprezentant województwa kaliskiego posłować na Sejm Wielki. Ów szlachcic za życia kochał św. Józefa i otaczał go wielką czcią. Zawiesił nawet przy obrazie swego ulubionego Świętego srebrną tabliczkę z prośbą o szczęśliwą śmierć. W istocie w kilka tygodni później oddał szczęśliwie ducha Bogu, a w testamencie rozporządził, aby jego pogrzeb, na którego zorganizowanie przeznaczył znaczne sumy, odbył się w kolegiacie. Miało to miejsce 25 listopada 1790 roku. Jaśnie Wielmożnego Sędziego pochowano pod ołtarzem Świętego Józefa, o czym przekonuje nas kamienna tablica znajdująca się na tylnej ścianie kościoła, po prawej stronie, pod oknem.
Współcześnie w kolegiacie spoczywają jedynie trzy trumny, pozostałe zostały jeszcze w XIX wieku przeniesione na Cmentarz Tyniecki. Trumny te umieszczone są w krypcie pod prezbiterium, której wejście zakrywa miedziana dwudzielna klapa znajdująca się tuż przed ołtarzem głównym.
Do krypty wchodzi się po ceglanych, dość wygodnych schodach. Oczom odwiedzających ukazuje się ułożone w poprzek kościoła podziemne pomieszczenie niezbyt pokaźnych rozmiarów zamknięte z obu stron ścianami niedbale wykonanymi z znacznych rozmiarów kamieni oraz cegieł spojonych zaprawą murarską. Krypta jest nakryta beczkowatym sklepieniem. W jej wnętrzu na co dzień niedostępnym dla pielgrzymów, ale otwieranym z okazji Dnia Zadusznych, spoczywają trzy trumny: na środku ks. Stanisława Karnkowskiego, arcybiskupa gnieźnieńskiego i Prymasa Polski, po lewej stronie ks. Andrzeja Wołłowicza, biskupa kujawsko-kaliskiego oraz po prawej ks. prałata Stanisława Józefa Kłossowskiego. Kim byli?
Najzaszczytniejszą osobą pochowaną w kaliskiej kolegiacie jest Prymas Polski ks. abp Stanisław Karnkowski. Podkreśla to nawet trumna, w której spoczywają szczątki hierarchy. Ma ona zgodnie z XVII-wieczną modą kształt skrzyni z płaskim wiekiem. Obita jest w całości czarnym suknem, a ozdabiają ją dwie cynowe główki aniołków oraz srebrne i złote taśmy.
Postać prymasa Karnkowskiego jest niezwykła i nietuzinkowa. Urodził się 10 maja 1520 roku w Karnkowie, skąd jego nazwisko. Wychował się u boku swojego stryja Jana Karnkowskiego, biskupa włocławskiego. Studiował prawo w Krakowie, Padwie i Wittemberdze. Pozostawił po sobie dwa doniosłe akty prawne: tzw. „Statuty Karnkowskiego” regulujące status prawny Gdańska oraz dzieło traktujące o wyborze króla Polski „Modus et ordo electionis novi Regis”.
Prymas Karnkowski był nie tylko wytrawnym prawnikiem, ale mężem stanu czynnie włączającym się z bieg wypadków. Potwierdził wybór pierwszego obieralnego w ramach wolnej elekcji króla Henryka Walezego, a po niechlubnym opuszczeniu przez niego polskiego tronu koronował na króla Polski Stefana Batorego.
Zanim w 1567 roku objął biskupstwo kujawskie, piastował różne stanowiska w kancelarii królewskiej. Sprawując pieczę nad powierzoną sobie diecezją, zasłynął jako gorliwy duszpasterz. Tak pisał o jego rządach biskupich, nieco może ze zbytnią egzaltacją, jezuita, ks. Kasper Niesiecki: „Zaraz się tedy na początkach koło diecezji swojej, jako na dobrego pasterza należało, krzątać począł. Najpierwej zaś herezji przez niedozór antecesorów swoich pożarem idącej, wojnę wypowiedział, dla tego kościoły od dysydentów pobrane odbierał; złupione, obrazami i aparatem kościelnym zdobił, katechizm Polskim językiem do druku podawszy, wielu chwiejących się w wierze utwierdził. Na sejmie 1570 tak gorliwie przy nienadwerężeniu religii katolickiej stawał, że za świadectwem Kommendona, legata Papieskiego, żadnego sobie w tej żarliwości z infułatów równego nie miał”.
Karnkowski współpracował z kardynałem Stanisławem Hozjuszem nad wdrożeniem w Królestwie Polskim uchwał Soboru Trydenckiego. W tym celu założył we Włocławku w 1569 roku pierwsze w Rzeczypospolitej seminarium duchowne.
W 1581 roku otrzymał promocję w postaci przenosin na arcybiskupstwo gnieźnieńskie. Obejmując najważniejszą diecezję w Królestwie Polskim, stał się równocześnie Prymasem Polski. Energicznie objął rządy w nowej diecezji. Aby zaradzić rozwojowi herezji Lutra sprowadził do Kalisza Zakon Jezuitów, dla których wybudował klasztor i kościół pw. Świętych Stanisława i Wojciecha oraz pomieszczenia dla Collegium Karnkovianum. Stało się ono w przyszłości jednym z najznamienitszych kolegiów w Rzeczypospolitej. W kolegium od 1583 roku funkcjonowało także seminarium duchowne dla archidiecezji gnieźnieńskiej.
Prymas Karnkowski tak umiłował kaliskie kolegium, że zapragnął zostać pochowany w kościele do niego przylegającym. Jego życzeniu stało się zadość i gdy gorliwy hierarcha zmarł 8 czerwca 1603 roku, trumnę z ciałem złożono w wybranej przez zmarłego świątyni.
Nie dane było prymasowi Karnkowskiemu doczekać zmartwychwstania umarłych w kościele przez siebie ufundowanym, gdyż w 1798 roku za zgodą prymasa Ignacego Krasickiego kościół pojezuicki przeszedł w ręce protestantów, a trumnę z ciałem Hierarchy przeniesiono do kolegiaty kaliskiej i ustawiono w krypcie, w której stoi po dziś.
Sto lat po przenosinach trumny Prymasa do kolegiaty regionalny historyk Michał Rawita Witanowski i kanonik kaliskiej kolegiaty ks. Józef Szafnicki stwierdzili obecność w trumnie szczątków arcybiskupa. Zidentyfikowano je po fragmencie kapy liturgicznej, na której był naszyty rodowy herb Prymasa: junosza wraz z inicjałami SKAG, które po rozwinięciu brzmią: Stanisław Karnkowski, arcybiskup gnieźnieński.
Kończąc skrótowy opis postaci gorliwego Prymasa warto przytoczyć opowiadanie, które przekazuje przywołany już raz ks. Niesiecki: „Po śmierci prymas Karnkowski pokazał się pewnemu kanonikowi gnieźnieńskiemu dziwnie wesoły. Gdy się kanonik go spytał, w jakim by stanie był, odpowiedział: „Między świętymi, ale mi prawie ledwo do tego przyszło”. Na co, gdy się zdumiewał kanonik i życie mu jego pobożne przypominał, rzekł Prymas: „Surowe są sądy Boskie, inaczej Bóg, inaczej ludzie sądzą”.
Obok Prymasa w krypcie pod ołtarzem spoczywają jeszcze dwie inne trumny, a o tym czyje szczątki kryją, pomówimy następnym razem.
opr. mg/mg