Jabłko dla Nicole

O adopcji i rodzinach kontraktowych

— Deklarowałam, że będę się zajmować dziećmi od pierwszego dnia do dwóch lat — pani Maria Mrzilek w małej blokowej kuchni na katowickim Tysiącleciu trze jabłko do kaszki dla Nicole. Uśmiechnięta, energiczna, jakby dopiero po czterdziestce. Zdradza ją wiek synów — 27-letniego Łukasza i 25-letniego Przemka.

— Takie maleństwo dotąd słyszało bicie serca mamy, a teraz miałoby zostać samo? To straszne, gdyby Nikusia budziła się w nocy i musiała czekać, aż przyjdzie pielęgniarka, popatrzy po niemowlętach, które płacze... A tak to biorę ją, przytulam, przewijam, baraszkuje w moim łóżku... Patrzy na mnie — „aha, kto to?” I nie jest sama. Na początku często budziła się z płaczem, a teraz rano coraz częściej śmieje się.

Drobna Nicole z figlarnymi oczkami biegnie do cioci, bo tak mówi o sobie do dziewczynki pani Maria. Tak jak jej opiekunka jest czarnowłosa i bardzo do niej podobna.

— Nikusia ma mamę — 17-letnią Joasię, ale ona mieszka w domu dziecka — wyjaśnia pani Maria, odmierzając witaminy na łyżeczkę, którą mała chętnie bierze do ust. — A teraz am, am, szerzej buzię...

Nicole urodziła się, kiedy jej mama trafiła do przytuliska, niedługo po ucieczce z rodzinnego domu, i gdyby nie pani Maria, znalazłaby się też w domu dziecka.

— Joasia na swój sposób bardzo kocha małą — opowiada pani Maria, karmiąc Nicole kaszką. — To jest coś, co po raz pierwszy ma na własność. Ale nie zastanawia się poważnie, jak ułożyć wspólną przyszłość. Przedtem przyjeżdżała do dziecka codziennie, do października karmiła ją piersią. Ale teraz musi się uczyć. Jak skończy 18 lat, dom dziecka chce ją usamodzielnić — dać wyprawkę, mieszkanie, zawód. Wtedy będzie mogła zabrać dziecko.

— Jeżeli matka nie jest pozbawiona praw rodzicielskich, to od opiekuna kontraktowego zależą jej kontakty z dzieckiem — wyjaśnia pani Maria. — Ja pozwalam im na częste spotkania. Mówię małej cały czas o mamusi, bo to nie moje dziecko. Joasia była u mnie na wigilii, kilka dni temu świętowaliśmy roczek Nikusi. Otwieram dla niej dom, jak dla jej małej córeczki... Choć na początku chciała mnie traktować jak opiekunkę do dziecka, to z czasem zrozumiała, że stała się członkiem naszej rodziny, że darzymy ją zaufaniem. Zostawiamy samą, pomaga przy sprzątaniu, myciu naczyń. Tyle, że nieoszczędna jest, w domu dziecka nie nauczyli jej gospodarować... Podskoczyły mi teraz rachunki za wodę, gaz...Wystraszymy czkawkę? — przytula podrygującą Nicole. — Czasu mam teraz niewiele na towarzystwo. Koleżanki z Odnowy w Duchu Świętym tu, przy kościele Podwyższenia Krzyża Świętego i Matki Bożej Uzdrowienia Chorych, pytają mnie: „Marysia, co ty zrobisz, jak ci Nikusię zabiorą?”. A ja im, że tak musi być. Moi synowie są już dorośli, odejdą z domu, ja już jestem w takim wieku, że trochę późno na wychowanie dziecka, więc chociaż rok, dwa pobędę z Nikusią. Zresztą to dla mnie nie pierwszyzna, należę do Ruchu Duchowej Adopcji, mam już troje omodlonych dzieci — śmieje się. — Za gęsta ta kaszka, prawda Nicole ? — zwraca się do małej. — Ja gadam do niej cały czas, mam to po babce Jance, mojej teściowej. Dziecko się wtedy szybciej rozwija.

Do pokoju wchodzi starszy syn pani Marii — Łukasz, całuje Nicole w główkę. Pytam panią Marię, dlaczego zdecydowała się na opiekę w tym trudnym najwcześniejszym okresie rozwoju dziecka. Daje maleństwu całe uczucie, a ono nie musi pamiętać twarzy, która się nad nim pochylała. To taka trochę anonimowa służba. Pani Maria wyciąga plik zdjęć. Nikusia doroślejsza z miesiąca na miesiąc. Z rodziną pani Marii, z naturalną mamą Joasią. Napięte rysy pani Marii skoncentrowanej na opowiadaniu łagodnieją, wygładzają się.

— Powiem pani na koniec, że codziennie dziękuję Panu Bogu za to dziecko. Tyle daje nam ciepła, życia...

— Zostańcie z Bogiem — mówię w drzwiach.

* * *

Rodziny kontraktowe to funkcjonujący u nas od niedawna termin na określenie profesjonalnych rodzin zastępczych, zajmujących się dzieckiem przez jeden rok. Zastępują one Pogotowie Opiekuńcze, w którym wyrwanemu z rodziny maluchowi trudno się zaadaptować. Żeby pełnić funkcję kontraktowej rodziny specjalistycznej — nastawionej w zależności od potrzeb dziecka na jego terapię, rehabilitację czy resocjalizację — rodzice muszą przejść odpowiednie szkolenie. Wszyscy członkowie rodziny powinni akceptować przyjęcie nowego domownika. Umowa cywilno-prawna, czyli rodzinny kontrakt podpisywany jest przez trzy podmioty: zlecającego opiekę starostę, rodzinę zastępczą i naturalną. Rodzina zastępcza otrzymuje miesięcznie kwotę na utrzymanie dziecka, zależną od wysokości zarobków, i wynagrodzenie za specjalistyczną opiekę od 600 do 1900 zł. W tej pracy nie ma urlopów ani dni wolnych. Pobyt w rodzinie kontraktowej jest przejściowy. Rodzice kontraktowi wiedzą, że dziecko wróci do rodziny naturalnej, ewantualnie zostanie zaadoptowane bądź umieszczone w długoterminowej rodzinie zastępczej. Dlatego praca prowadzona jest dwutorowo. Dziecko, najczęściej w wieku do 10 lat, rozwija się w akceptującej go rodzinie, a Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, często także rodzice kontraktowi, zajmują się resocjalizacją rodziny naturalnej, ułatwiają kontakty z dzieckiem, dbają o powstanie więzi.

Pracownicy MOPS-u informują o rodzinach kontraktowych media, rozdają ulotki w poradniach zdrowia, kościołach. W mniejszych ośrodkach, takich jak Nowa Sól i Nowy Sącz sprawnie funkcjonuje po kilka rodzin kontraktowych. W 360-tysięcznych Katowicach powstała tylko jedna.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama