Miłość oblubieńcza nie polega na tym, że jedna osoba bardzo lubi drugą osobę. Polega ona na oddaniu swojej własnej osoby drugiej osobie!
W tym odcinku podążymy dalej za Karolem Wojtyłą i jego genialną książką „Miłość i odpowiedzialność”.
Podsumujmy to, co dotąd było napisane o miłości. Otóż miłość w osobie kształtuje się przez upodobanie, pożądanie i życzliwość do osoby drugiej płci. W tym wszystkim ważny jest proces wychodzenia z własnego „ja”. Dalej kształtuje się przyjaźń. Wszystkie te „miłości” tworzą w rzeczywistości jedną całość. W miłości jest ich synteza. Nie jest to jednak wszystko, co możemy powiedzieć o miłości między kobietą i mężczyzną, ponieważ pełnia miłości wyraża się w miłości oblubieńczej. Miłość oblubieńcza nie polega na tym, że jedna osoba bardzo lubi drugą osobę. Polega ona na oddaniu swojej własnej osoby drugiej osobie! Można powiedzieć, że jest to oddanie swojego „ja”. To jest dużo więcej niż przyjaźń, więcej niż „chcieć dobra” drugiego człowieka. Przedziwna jest to miłość bo wiemy, że osoba jest panią siebie i jest nieprzekazywalna. Nie może być cudzą własnością jak rzecz, ale to co nie jest możliwe w znaczeniu fizycznym może dokonać się w porządku miłości. Taka miłość jest możliwa tylko w relacji z Bogiem i w małżeństwie, w którym jest obecny Bóg. Jedna z mam, która nie miała zbyt wiele czasu dla swojej rodziny, wciąż zajęta zdobywaniem kwalifikacji zawodowych, powiedziała: „Muszę się przecież doskonalić”. Tak, w porządku natury osoba jest nastawiona na doskonalenie siebie, ale naprawdę to doskonalenie przychodzi poprzez miłość. Paradoksalnie to oddanie siebie nie niszczy własnego „ja” lecz je bogaci i rozwija w znaczeniu moralnym. Tego oddania nie można zrównać z „przeżyciem oddania” czy też fizycznym tylko oddaniem. Takie oddanie nie może być czymś przypadkowym, musi być na poziomie osobowym. „Kształtuje się ono we wnętrzu osoby na podstawie dojrzałego widzenia wartości oraz gotowości woli zdolnej do zaangażowania się w taki właśnie sposób”. Pan Jezus powiedział: „Kto by chciał ocalić duszę swoją, ten ją straci, a kto by utracił duszę swoją dla mnie, ten ją znajdzie” (Mt 10, 39). W miłości oblubieńczej nie może istnieć jednoczesne oddanie swojej osoby kilku osobom. To pojęcie, jak pisze Jan Paweł II, ma podstawowe znaczenie dla ustalenia norm moralności seksualnej, ponieważ istnieje ścisły związek między osobą a jej seksualnością. Nie może być mowy o tym, aby oddanie seksualne nie posiadało znaczenia oddania osobowego. Jeśli by tak było, wtedy osoby traktują siebie nawzajem jak rzeczy, a to jest poniżej godności człowieka. Ostatnio pisałam o normie personalistycznej, która mówi, że osoba jest takim dobrem, że właściwe odniesienie do niej stanowi miłość. Konsekwencją miłości oblubieńczej jest monogamia! Jedna kobieta i jeden mężczyzna. I chociaż zacieśnia się owa miłość do jednej pary osób: mężczyzny i kobiety, to jednocześnie zyskuje na intensywności (pod warunkiem aktywnego budowania i nieustannego czerpania ze Źródła miłości). W takich warunkach ta miłość może się tym pełniej otworzyć ku dzieciom. Miłość oblubieńcza jest szczytem miłości (zawierają się w niej wszystkie dotąd omawiane „miłości”), do której powołany jest człowiek i tylko taka daje człowiekowi prawdziwe, głębokie szczęście.
opr. aś/aś