Czy mieszane małżeństwo katolicko-muzułmańskie jest bezpieczne dla strony katolickiej?
Kościół włoski niepokoi się rosnącą liczbą małżeństw między katoliczkami a muzułmanami. Tym bardziej wtedy, gdy radykalni muzułmanie włoscy coraz częściej atakują publicznie katolicką większość. Włochy słyną z wielkiej otwartości na przybyszów. Trudna sytuacja demograficzna państwa zachęca tysiące imigrantów — w tym wielu muzułmanów — do osiedlania się na stałe w tym kraju. Każdego roku ponad tysiąc Włoszek decyduje się wyjść za muzułmanina. Zasady islamu zezwalają na takie małżeństwa.
Biskupi włoscy są zaniepokojeni dużą liczbą takich małżeństw. Trwają już prace nad nowym dokumentem przeznaczonym dla wszystkich diecezji, który ujednolici praktykę pastoralną wobec narzeczonych i kilkunastu tysięcy rodzin katolicko-muzułmańskich. Biskupi wprowadzą specjalne przygotowanie do ślubu, oparte na pomocy poradni diecezjalnych, podejmą decyzję co do liturgicznego obrzędu ślubu i ustalą formę stałej opieki nad katolicko-muzułmańskimi rodzinami.
Specjalna komisja ma też odpowiedzieć na pytanie: czy małżeństwa katolików z innowiercami są związkami wysokiego ryzyka? Separacja w takich związkach zdarza się bowiem — jak donosi włoski urząd statystyczny Istat — prawie trzykrotnie częściej w stosunku do średniej krajowej.
Bp Giuseppe Chiaretti, autor wstępu do książki „Wyjść za muzułmanina”, odradza katoliczkom takie małżeństwa i wskazuje na wielki dystans kulturowy, jaki dzieli świat islamski i chrześcijański. Obie strony, aby zasypać przepaść kulturową, muszą uznać wrodzoną godność mężczyzny i kobiety i podzielać poglądy co do równości ich praw w rodzinie.
— Pozostają również wątpliwości natury doktrynalnej — przyznaje arcybiskup Perugii. — Niektórzy teologowie przypuszczają, że małżeństwo, w którym jedna ze stron jest katolicka, a druga muzułmańska, nie jest sakramentem.
Silvio Ferraro, profesor prawa kanonicznego z Mediolanu, poddał analizie fundamenty małżeństwa chrześcijańskiego, muzułmańskiego i żydowskiego. Doszedł do wniosku, że walory sakramentalne małżeństwa chrześcijańskiego są nieobecne w innych modelach. Wierni muzułmanie traktują małżeństwo jako prywatny kontrakt.
Ks. Vittorio Ianari, ekspert Episkopatu włoskiego w dziedzinie dialogu między religiami, przypomina w katolickim dzienniku „Avvenire” o innych istotnych różnicach. Podejście islamu do małżeństwa stawia przed biskupami — ostrzega duchowny — wiele poważnych problemów praktycznych, np. wynikających z postrzegania roli kobiety w rodzinie, możliwości jej oddalenia, prawa do użycia siły fizycznej, wychowania religijnego dzieci, prawa własności i dziedziczenia. Katolików i muzułmanów dzieli także kwestia wielożeństwa.
Obawy biskupów co do przyszłości rodzin mieszanych są uzasadnione. Nie powoduje ich jedynie strach przed terroryzmem islamskim, ale wzrost problemów duszpasterskich w poszczególnych diecezjach. Głębokie różnice kulturowe i trudności w przeżywaniu własnej wiary w rodzinie czynią takie związki problematycznymi.
Z czego jeszcze wynikają niepokoje włoskiego Episkopatu?
Kiedy kilka miesięcy temu kardynał Giacomo Biffi z Bolonii i biskup Alessandro Maggiolini z Como podnieśli problem agresywnego zachowania grup islamistów względem wspólnoty katolickiej, zostali okrzyknięci rasistami. Okazało się jednak, że gościnność Włochów wobec imigrantów islamskich przyniosła poważne problemy. Pewne grupy osadników muzułmańskich żądały nie tylko pracy czy przedstawicielstwa politycznego. Z potulnych baranków przemieniły się w konia trojańskiego dla społeczności, które je gościły. Agresywni fundamentaliści islamscy domagali się działek w centrum miast pod budowę meczetów, dążąc przy tym do konfrontacji z katolickimi gospodarzami. Wysuwano również absurdalny postulat budowy meczetu na Placu Św. Piotra na Watykanie, jako warunek budowy kościołów w krajach muzułmańskich.
Szczytem arogancji było publiczne wyszydzenie wizerunku ukrzyżowanego Chrystusa nazywając go miniaturowym nagim trupem przyczepionym do kawałka drewna. Autorem tej skandalicznej wypowiedzi, która kilka dni temu zbulwersowała miliony telewidzów włoskiej stacji telewizyjnej RAI UNO, jest Adel Smith — radykalny przywódca Unii Muzułmańskiej we Włoszech. Prowadzący program Bruno Vespa nie kryje zażenowania. Jeszcze tak niedawno szczycił się wzruszającą rozmową telefoniczną z Janem Pawłem II, gdy ten ostatni zadzwonił do niego z podziękowaniem za program telewizyjny. — Jeśli miałbym tylko podejrzenie, nie zaprosiłbym go do programu — tłumaczy po programie dziennikarz telewizji publicznej.
Adel Smith, obywatel Włoch o szkocko-egipskich korzeniach, ma przejrzystą wizję swojej religii. Islam to nie jest demokracja, to teokracja — wyjaśnia dziennikarzowi katolickiego dziennika. Katolicyzm — to według niego — odmiana politeizmu. Pewnie dlatego w czasie trwania Wielkiego Jubileuszu wezwał Papieża do nawrócenia na islam. Wojujący wyznawca Allacha również i dziś szuka powodu do skandalu. Udziela pokrętnego wyjaśnienia w sprawie rzezi dokonanej na katolikach w pakistańskim kościele św. Dominika w Bahawalpur. — Jej wykonawcami mogli być Żydzi, chrześcijanie lub Amerykanie — twierdzi przewrotnie. Na szczęście przewodzi tylko pięciu tysiącom wyznawców islamu wśród tej 600-tysięcznej mniejszości religijnej we Włoszech.
W szeregach muzułmanów słychać już protesty przeciw Smithowi. Jego zachowanie potępił m.in. przywódca wspólnoty islamskiej z Brescii i sekretarz Unii Organizacji Islamskich we Włoszech. Imigranci chcą żyć w zgodzie z gospodarzami swojej nowej ojczyzny. Przypominają, że są wiernymi religii miłości i pokoju. — To wielki błąd, islam to pokój, ale jeśli to konieczne, także wojna — kontruje Smith. — Takie zafałszowanie islamu prowadzi wprost do fałszywego pacyfizmu — kontynuuje islamista.
Co mają czynić katolicy? — Traktujcie muzułmanów jak dorosłych — radzi chrześcijanom Amir Taheri, muzułmanin z Iranu, publicysta londyńskiej Herald Tribune w wywiadzie dla włoskiego dziennika. — Krytykujcie ich. Nie teologicznie, lecz w praktyce: jak żyją swoją wiarą, jak traktują kobiety, mniejszości, ubogich. Przypomnijcie im, że 80 proc. wszystkich wyroków śmierci jest wykonywanych w ich państwach; że oprócz Turcji i Bangladeszu, w żadnym innym islamskim kraju nie odbywają się wolne wybory; że dwie trzecie więźniów politycznych na świecie odsiaduje swoje wyroki w krajach islamskich. Te słowa brzmią jak memento dla Europy zamieszkanej przez 13 milionów muzułmanów. Oby nie za późno.
opr. mg/mg