Młodzież i "te" sprawy

Badania zachowań seksualnych młodzieży pokazują wysoką korelację wczesnej inicjacji z zachowaniami destrukcyjnymi - niestety wielu seksuologów celowo przemilcza tę kwestię

Gdy analizuję wyniki badań na temat zachowań nastolatków w sferze seksualnej, to najbardziej niepokoi mnie postawa niektórych dorosłych, zwłaszcza tych, którzy wulgaryzację relacji chłopak-dziewczyna uznają za przejaw „postępu”.

Wśród seksuologów, a nawet wychowawców są tacy, którzy nie ukrywają satysfakcji z tego, że rośnie odsetek nastolatków mających za sobą inicjację seksualną. Jest przejawem przewrotności dorosłych to, że przestrzegają dzieci i młodzież przed mniejszym złem, jakim są, na przykład, inicjacja alkoholowa, agresja czy niepowodzenia szkolne, a jednocześnie lekceważą czy wręcz akceptują znacznie bardziej destrukcyjne zachowania, jakimi są kontakty seksualne wśród nieletnich. Polskie prawo zakazuje sprzedaży alkoholu osobom, które nie ukończyły osiemnastego roku życia, ale pozwala na legalne współżycie seksualne z kimś, kto skończył ledwie piętnaście lat. W Holandii powstała partia, która chce doprowadzić do legalizacji współżycia z dwunastolatkami po to, by pedofile mieli komfort krzywdzenia dzieci.

Psycholodzy i pedagodzy trafnie stwierdzają, że kto z nastolatków sięga po alkohol czy narkotyk, ten pochodzi zwykle z problematycznej rodziny, nie radzi sobie z życiem i ucieka od rzeczywistości. Specjaliści od wychowania tracą zdolność logicznego myślenia tylko w jednym przypadku: wtedy, gdy chodzi o analizę zachowań seksualnych. Tu już nie odróżniają dobra od zła, rozwoju od regresu, „nowoczesności” od rozpaczy. Taka postawa to uleganie „poprawności” politycznej, gdyż możni tego świata wiedzą, że najłatwiej rządzić społeczeństwem ludzi poranionych i uzależnionych, dla których największą aspiracją jest chwilowa przyjemność za każdą cenę. Milczenie w tej sprawie bywa też przejawem uległości wobec środowisk, które zarabiają fortuny na zaburzonej seksualności, oferując prezerwatywy, antykoncepcję, pornografię, usługi aborcyjne czy terapię dla ofiar seksualności pozamałżeńskiej. Nierzadko za lekceważeniem problematycznych zachowań seksualnych wśród nieletnich kryją się problemy seksualne osób dorosłych. Trudno, by mądrych zasad w tej dziedzinie uczył taki dorosły, który nie radzi sobie z własną seksualnością. Dochodzi do takich paradoksów, że w szkołach i dominujących mediach słusznie przestrzega się przed złym dotykiem z wyjątkiem dotyku... najgorszego z możliwych, jakim jest seks pozamałżeński.

Przedwczesna inicjacja seksualna otwiera drogę do wszystkich innych powikłań. Wiąże się z sięganiem po alkohol, papierosy, narkotyki czy „dopalacze”. Prowadzi do wulgarności, agresji i niepowodzeń szkolnych. Pracownia Badań Społecznych w Sopocie opublikowała w 1996 roku wyniki badań na temat zachowań seksualnych młodzieży w wieku 15-19 lat. Badania potwierdziły, że wczesna inicjacja seksualna idzie w parze z zażywaniem substancji psychotropowych i niepowodzeniami szkolnymi. Okazało się, że 51% chłopców szkół średnich ze średnią poniżej trójki, miało już za sobą inicjację seksualną. Z grupy uczniów, mających średnią powyżej czwórki, tylko 5% - czyli dziesięć razy mniej! - uwikłało się w kontakty seksualne. Obecnie unika się badań, które pokazują związek między przedwczesną inicjacją seksualną, a innymi zachowaniami destrukcyjnymi.

Przejawem przewrotności dorosłych jest podtrzymywanie mitu o „bezpiecznym” seksie, mimo że już wiemy, iż prezerwatywa nie gwarantuje, że współżyjący nie zarazi się jakąś chorobą weneryczną czy że nie pocznie się dziecko. Część seksuologów, dziennikarzy, a nawet wychowawców dopuszcza się śmiertelnego oszustwa wobec dzieci i młodzieży. Mit o „bezpiecznym” seksie to wyraz redukowania człowieka do poziomu zwierząt. Tylko u zwierząt współżycie ma jedynie skutki cielesne. W przypadku człowieka przedwczesna inicjacja seksualna przynosi bolesne skutki psychiczne, moralne, duchowe i społeczne, przed którymi żadna prezerwatywa ani żadna forma antykoncepcji nie chroni nawet w jednym procencie. „Zabezpieczony” seks nie chroni przed poczuciem krzywdy, wyrzutami sumienia, uzależnieniami, przestępczością na tle seksualnym czy zerwanymi więziami nastolatka z samym sobą, z Bogiem czy rodzicami. Równie dramatyczne są społeczne skutki współżycia nieletnich. Jeśli chłopak czy dziewczyna decydują się na współżycie seksualne, to rezygnują z własnych marzeń o wiernym i szczęśliwym małżeństwie. Jeśli nawet zrozumieją później swój błąd i zaczną żyć w czystości, to przecież nadal istnieją te inne osoby, z którymi współżyli i które mogą odnaleźć ich nawet po wielu latach po to, by szantażować i odbierać radość życia. W dziedzinie zachowań seksualnych jedyną stuprocentowo pewną formą ochrony przed niechcianą ciążą i chorobami wenerycznymi jest czystość przedmałżeńska i wzajemna wierność w małżeństwie.

Mit o „bezpiecznym” seksie przyczynia się do rozszerzania się nieuleczalnych chorób wenerycznych. Jest też mitem przewrotnym. To tak, jakby promować bezpieczną... kradzież, czyli zachęcać złodziei do stosowania rękawiczek. Producenci rękawiczek i złodzieje nie mieliby nic przeciwko takiej akcji „uświadamiającej”. Tymczasem w odniesieniu do cudzołóstwa, najważniejszym problemem nie jest to, czy współżyjąca dziewczyna zajdzie w ciążę, albo czy któraś ze współżyjących osób zostanie zarażona wirusem HIV. Problemem jest to, że obydwoje krzywdzą siebie, że łamią własne sumienia, że niszczą swoją wolność, że traktują drugą osobę jak przedmiot użycia. Niektórzy seksuolodzy i psycholodzy nie widzą niczego złego we współżyciu nastolatków i publicznie wypowiadają się w taki sposób, jakby nigdy choćby jedna osoba nie zwierzyła się im ze swoich cierpień i dramatów, które stały się skutkiem pozamałżeńskiego współżycia seksualnego. Nierzadko w czasie moich spotkań z maturzystami czy studentami pada pytanie o to, w jaki sposób przekonać chłopaka, by ożenił się z dziewczyną, z którą współżył i którą porzucił. Właśnie dlatego już w gimnazjach wyjaśniam młodzieży, że seks nie zobowiązuje do małżeństwa. Przeciwnie, jest znakiem tego, że współżyjący nie szanuje własnego sumienia ani godności drugiej osoby. Wyjaśniam też, że wyjątkowo naiwni i nieszczęśliwi są ci ludzie, którzy wierzą w to, że seksualność bez miłości wystarczy im do szczęścia. W rzeczywistości seksualność bez miłości może prowadzić nawet do przemocy i śmierci, w postaci gwałtów, choroby AIDS czy aborcji.

Zadaniem odpowiedzialnych rodziców oraz innych wychowawców jest wyjaśnianie dzieciom i młodzieży, że współżycie pozamałżeńskie to wyjątkowo bolesna forma kradzieży. To wykradanie komuś bliskości, zaufania, czułości, intymności pod pretekstem „miłości”. Trzeba wyjaśniać, że do domu — w odróżnieniu od budynków publicznych — wpuszczamy tylko tych, którzy są nam życzliwi, a za domowników uznajemy wyłącznie tych, którzy kochają. Goście mogą wejść do naszego domu, ale nie mają praw domowników. Dziewczyna, która decyduje się na współżycie seksualne z kimś, kto nie zobowiązał się jeszcze do tego, że będzie ją kochał i chronił na zawsze, traktuje samą siebie jak dom publiczny, do którego mogą wchodzić, ci, którzy nie kochają. Mądrzy wychowawcy pomagają nastolatkom, by rozumieli, że inicjacja seksualna przed ślubem to cudzołóstwo, a nie „jedynie” współżycie przedmałżeńskie, gdyż takie współżycie nie gwarantuje, że on i ona się pobiorą. Przeciwnie, jest deklaracją, że małżeństwo nie ma dla nich znaczenia i już ich bardziej nie zbliży do siebie. Po co więc mieliby się pobierać? A jeśli się pobiorą, to czy mogą liczyć na wzajemną wierność, skoro już przed ślubem zadeklarowali sobie, że mogą współżyć z kimś, kto nie jest ich małżonkiem?

 

Młodzież i "te" sprawy

Zainteresowanym tematyką wychowania seksualnego polecamy najnowszą publikację ks. M. Dziewieckiego — „Problemy z seksualnością. Odpowiedzi na dylematy młodych chrześcijan”, Wydawnictwo eSPe, Kraków 2011.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama