O "Dolinie Słońca" - ośrodku dla matek i dzieci będących ofiarami przemocy domowej - rozmowa z Barbarą Gabryś
fot. Dominik Różański
Ireneusz Fryszkowski: Dlaczego Fundacja SOS która w nazwie ma zapisaną obronę poczętego życia postanowiła poprowadzić ośrodek dla samotnych matek ofiar przemocy domowej? Jaka jest historia ośrodka?
Barbara Gabryś — prezes Fundacji SOS Obrony Poczętego Życia: Nasza Fundacja zajmuje się obroną życia od momentu poczęcia. Początkowo rzeczywiście koncentrowaliśmy się głównie na udzielaniu pomocy i wsparcia matkom spodziewającym się dziecka, które pozostawione były samym sobie. Nasze zaangażowanie w dużej mierze skupiło się jednak na organizowaniu i prowadzeniu domów samotnej matki. Z takim też zamiarem tworzyliśmy nasz kolejny ośrodek "Dolina słońca", który obecnie prowadzę. Jak do tego doszło? Czasem zdarzają się sytuacje, że los stawia nam na drodze jakiś problem do rozwiązania. Tak było i w tym przypadku. Pewien ksiądz z Misji Polskiej w Hamburgu zadzwonił do nas w następującej sprawie. Zgłosiła się do niego kobieta, która przyjechała do Niemiec wraz z mężem i trójką dzieci. Mąż wspomnianej kobiety wymyślił, że w zasadzie nie musi chodzić do pracy - wystarczy przecież, że będzie codziennie zostawiał na hamburskich ulicach swoją żonę i siedemnastoletnią wówczas córkę. Był to pomysł, który natychmiast zaczął realizować zmuszając dziecko i żonę do prostytucji. Rozmowa z księdzem z Misji Polskiej dała jej nadzieję, a ten skontaktował naszą fundację z tą kobietą. Wraz z trójką swych dzieci dotarła do naszego ośrodka i mogę teraz powiedzieć, że właściwie od tego się zaczęło. Dostrzegliśmy, że jest to ogromny problem, a ponieważ ma miejsce również w rodzinach, dotyczy matek i dzieci. Chcieliśmy więc stworzyć dom, w którym osoby te mogłyby znaleźć schronienie i wsparcie. I tak "Dolina słońca" stała się ośrodkiem dla matek i dzieci dotkniętych problemem przemocy w rodzinie.
A więc nie jest tak, że zazwyczaj do tego typu ośrodków trafiają kobiety czy osoby z umownie nazwanej "patologii".
W sprawie przemocy domowej funkcjonuje szczególnie wiele mitów i stereotypów, w tym również przekonanie, że przemoc w rodzinie zdarza się tylko w rodzinach patologicznych w znaczeniu - jakaś melina, alkohol, przygodni partnerzy. Przemoc w rodzinie, podobnie jak np. choroba alkoholowa to zjawiska bardzo „demokratyczne”, mogą się zdarzyć w wielu domach, nawet takich, o których nigdy nie pomyślelibyśmy w takich kategoriach. Wpływa na to wiele czynników, dlatego tym bardziej trzeba mówić o tym, ze przemoc może zdarzyć się wszędzie, że trzeba głośno wołać o pomoc, że nie można pozwolić na to, by ktoś nas bił czy poniżał, że nie jest to prawo żadnego męża czy ojca.
Historia tej matki i córki pokazuje, że były bardzo odważne w decyzji zerwania z toksycznym mężem.
Tak. Kolejnym argumentem jaki często słyszą osoby z problemem przemocy jest ich poniżanie, wmawianie, że przecież i tak są zerem, nigdzie nie znajdą domu, pracy, więc cokolwiek się stanie i tak zawsze będą razem ze sprawcą. Ten argument wydaje się dość prawdopodobnym gdyż najczęściej osoba stosująca przemoc robi wszystko, by stać się jedyną osoba w świecie swojej ofiary. Dzieje się to małymi kroczkami, ale kropla drąży skałę. Powoli zrywają się kontakty z najbliższą rodziną, przyjaciółmi, znajomymi i w końcu faktycznie zaczynamy wierzyć w to, że nie damy sobie rady bez tej jedynej osoby, którą mamy na świecie.
Jaka pomoc ofiarowana jest w ośrodku?
W naszym ośrodku przede wszystkim dajemy możliwość odseparowania się od sprawcy przemocy. Zawsze z ogromną radością obserwuję trafiające do nas dzieci. Na początku nieufne, zapłakane, wystraszone. Z czasem odzyskują dziecięcą radość i gotowe są do psocenia. Wiele już razy słyszałam to zdanie od nowoprzybyłych kobiet i dzieci: - Nie pamiętam kiedy ostatnio przespałam tak spokojnie całą noc. Na początku ważne są rzeczy podstawowe - mieć możliwość zregenerowania się po tak traumatycznych doświadczeniach, a potem trzeba się zastanowić nad tym co dalej robić w życiu, zebrać na to siły i ruszać w drogę. W naszym ośrodku współpracujemy z Centrum Pomocy Rodzinie. Osoby, które do nas trafiają, na mocy zawartych porozumień mogą korzystać z pomocy psychologa, prawnika czy terapeuty. Zapewniamy także całodzienne wyżywienie oraz w miarę możliwości różnego rodzaju dary rzeczowe. Na terenie ośrodka zamieszkuje też z nami kapłan, który również służy swoją osobą, odprawia Msze Św., zawsze można liczyć na jego dobre słowo.
Czyli pobyt w ośrodku daje efekty pozytywne. Kobiety i dzieci psychicznie tu odpoczywają.
Czy oferowana pomoc daje pozytywne efekty? Najpierw musielibyśmy ustalić co jest miernikiem takich efektów. Moim zdaniem byłby to powrót do normalnego funkcjonowania społecznego - podjęcie pracy, kontynuowanie nauki przez dzieci, a przede wszystkim - stworzenie im domu i odzyskanie godności i wiary w ludzi. Istotną sprawą jest także omijanie szerokim łukiem ludzi ze skłonnościami do agresji i przemocy, nie wiązanie się z nimi. Pamiętam np. kobietę, która trafiła do naszego domu zaledwie na kilka dni, ponieważ mąż wciąż "zmiękczał ją" obietnicami i prośbami. Uległa, bo uwierzyła w jego magiczną przemianę, choć przestrzegałam ją, żeby nie działała pochopnie. Wróciła do męża i jak zwykle bywa w takich sytuacjach - na początku było cudownie, prawie jak podczas miesiąca miodowego. Ale ten czas się szybko skończył i to co złe wróciło ze zdwojoną siłą. Jedyną osobą na świecie, którą naprawdę jesteśmy w stanie zmienić jesteśmy więc my sami. Oczywiście zmiany w naszym funkcjonowaniu pociągają też zmiany w całym systemie rodzinnym, ale chodzi o to, by - tym razem- skoncentrować się raczej na sobie i dzieciach.
Podaje Pani wiele przykładów kobiet z ośrodka. Jaki największy jednostkowy sukces odnotował ośrodek w przywróceniu kobiety do normalnego życia. Był jakiś szczególny przypadek, który utkwił Pani w pamięci?
Wspominałam na początku naszej rozmowy, że przemoc może zdarzyć się wszędzie, także w rodzinach niemal ze świecznika. I o takiej historii chcę opowiedzieć. Była to Agata, matka trójki dzieci, żona szanowanego prawnika. Mąż codziennie w nienagannym garniturze kłaniał się nisko sąsiadom. Niepokoić mogły tylko drobiazgi - Agata przez cały rok chodziła w dużych okularach słonecznych, a dzieci wciąż wymigiwały się od ćwiczenia na lekcji w-fu. Bardzo trudno było jej podjąć decyzję o opuszczeniu domu i szukaniu schronienia. Najbardziej bała się tego, że przecież i tak nikt jej nie uwierzy, mąż zresztą wciąż jej to powtarzał podkreślając swoje znajomości w szerokich kręgach. Była już u kresu sił, niemal całkiem wyczerpana. Sama znosiła bardzo wiele, ale kiedy mąż zaczął znęcać się nad dziećmi powiedziała — dość! I choć w jej życiu pojawiło się jeszcze wiele trudności, dziś gdy wracam myślami do naszego spotkania wiem, że może być nadzieją dla innych kobiet. Zaufała opiece św. Józefa, zawsze to podkreślała. Z naszego ośrodka jest prawie 5 km do Kościoła, ale ona, nie bacząc na pogodę i trudy - zawsze prowadziła tam dzieci. Udało się przeprowadzić podział majątku i zabezpieczyć częściowo przyszłość dzieci, choć mąż zarzekał się, że nigdy nie będzie to możliwe...
Ośrodek doskonale funkcjonuje pod względem organizacyjnym. Jakie macie potrzeby w tym roku?
Jak wspomniałam Fundacja zapewnia całodzienne wyżywienie i pobyt w ośrodku. Częściowo w kosztach utrzymania partycypuje opieka społeczna, ale większość kosztów ponosimy sami. Potrzeby są duże - codziennie zakupujemy żywność, więc pomoc w tym zakresie ma dla nas znaczenie. Potrzebujemy też środków chemicznych czy środków czystości. Obecnie naszą największą bolączką jest zakup opału, mamy w ośrodku piec miałowy. Poza tym w każdym miesiącu przychodzą faktury za stałe usługi - energia elektryczna, wywóz nieczystości itp. To są bardzo duże koszty, więc pomoc w ich pokryciu ma dla nas ogromne znaczenie. Może ktoś chciałby się podzielić żywnością, może opłacić jakiś rachunek. Zachęcam także do przekazywania 1% na Fundację. A może nie ma takich możliwości, ale jest w stanie ofiarować nam swoją modlitwę czy cierpienie w intencji tych kobiet i dzieci. Wiadomo, że potrzeb jest dziś wiele i nikt z nas nie jest w stanie przytulić całego świata, przyjąć do domu każdej matki czy dziecka. Ale każdy z nas może zrobić to co jest możliwe. Jeśli chce. I o to proszę.
Dziękuję za rozmowę.
opr. mg/mg