Artykuł dla rodziców - o umieraniu w klasycznej literaturze dziecięcej
Zanim zaczniemy analizować sposób przedstawiania motywów śmierci w baśniach, należałoby na potrzebę naszych rozważań doprecyzować, co kto rozumie pod hasłem „baśń klasyczna”. Wydaje się bowiem, że nieco inaczej opisy umierania funkcjonują w baśni ludowej lub opartej na kanwie opowieści ludowych, a inaczej w baśniach, które dostały certyfikat „klasyczności” z powodu swojej popularności bądź niekwestionowanego, sprawdzonego upływem czasu geniuszu autora.
Oto fragment ludowej „Baśni o szklanej górze”. Przez zaledwie kilka zdań przesuwają się tam obrazy, które, przeżywane w rzeczywistości, znacznie trudniej i dłużej ugniatają swoim ciężarem wrażliwą duszę dziecka:
Aż tu jednego dnia zebrało się ojcu na umieranie. Zawołał synów i tyle aby do nich powiedział:
— Żyjta, synkowie, w zgodzie. A kiedy oczy zawrę, postawcie moją domowinę pod lipą i bez trzy puste noce kolejno przy niej stróżujcie. Potem wynieśta mnie na żalnik. Tyle aby starowina synom na rozłąkę powiedział i umarł. Włożono ojca do trumny i postawiono pod lipą.
Łatwo od razu zauważyć, że jedną z metod „oswojenia” tematu śmierci w baśni ludowej jest użycie trybu oznajmującego, zdań pojedynczych albo krótkich złożonych. Do tego wprowadzenie stylu bezemocjonalnej relacji — trochę reporterskiego, trochę faktograficznego.
Wiele ludowych baśni zaczyna się właśnie opisem śmierci. A mówiąc wprost, nie tyle opisem, co stwierdzeniem faktu, że miała ona miejsce. Umarł król, więc trzej synowie wyruszają w świat, żeby wykazać, który z nich jest najdzielniejszy i wart korony. Umarł młynarz i zostawił synom: młyn, osła i kota. Umarła matka i pozostała po niej córka sierotka, co ostatecznie okazała się mądrzejsza i lepsza od innych dziewcząt, więc wyszła za mąż za najbogatszego chłopaka we wsi albo nawet za księcia.
Prawdziwa i najbardziej fascynująca część akcji takiej baśni rozgrywa się zatem nie wokół motywu śmierci, przez co jest pozbawiona swojej rzeczywistej grozy i nie wywołuje u czytelnika nadmiernego odczucia bólu, ale rozgrywa się w wyniku śmierci jakiegoś bohatera, z którym dziecko nie zdążyło jeszcze wejść w relację emocjonalną, więc nie cierpi. Wejście albo nie w relację emocjonalną z bohaterem jest u dziecka wyznacznikiem poziomu odczuwania. Odczuwania radości, kiedy ten bohater ostatecznie zwycięża, albo współczucia, jeżeli przegrywa.
Wyjaśnia nam to, dlaczego śmierć negatywnych bohaterów baśni: czarnoksiężników, wiedźm, wilków, olbrzymów, a nawet złych ludzi, nie budzi u dzieci odruchu sprzeciwu i przerażenia. Nawet Baba Jaga wrzucona przez Małgosię do pieca nie straszy. Co więcej — bez jednoznacznego opisu ukarania złych mocy (wygnaniem, a najczęściej śmiercią) baśń traci swój dydaktyczny, terapeutyczny charakter. Wprowadza zakłócenia w moralnym, prostym i prawidłowym wartościowaniu u dziecka. Wręcz lęk, że nieukarane złe moce ukryją się gdzieś za kartami książki, żeby powrócić w realnym świecie. Stąd uprawniony niepokój wielu rodziców o propagowanie dziś w mediach „niebaśni” typu historii Harry`ego Pottera i podobnych opowieści, w których nieczytelne jest przesłanie, co czarne, a co białe, co dobre, a co złe.
I na koniec jeszcze konieczna myśl o baśniach Hansa Christiana Andersena i tych innych „klasycznych z mianowania”. Jakość użytego w nich języka literackiego, subtelność narracji, a co za tym idzie, emocjonalna celność opisu powodują, że ich bohaterowie wrastają w uczuciową świadomość dziecka. Bliskie śmierci brzydkie kaczątko rozrywa nam serce. Zamienionej w pianę morską Syrenki nie zapomnimy do końca życia i jesteśmy wdzięczni Andersenowi, że wymyślił dla niej jakiś rodzaj nieba. Śmierć dziewczynki z zapałkami opłakuje każdy, kto Boga się boi. Czy coś z tymi baśniami jest więc nie tak? Wręcz przeciwnie! Łzy po ich przeczytaniu mają charakter oczyszczający, edukujący. To łzy człowieczeństwa, miłości. Aż dziw bierze, ze tak wielkich rzeczy można się nauczyć z książek!
opr. mg/mg