Kaganiec Radiokomitetu

O wątpliwościach dotyczących metod przydzielania koncesji przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji

Latem i jesienią tego roku większości stacji radiowych, w tym także nadawcom katolickim, wygasają wykupione 7 lat temu koncesje, które umożliwiały nadawanie programu w dotychczasowej formie. Ponieważ polskie prawo nie przyjęło rozwiązania polegającego na prostym odnowieniu koncesji, trzeba o nie zabiegać na nowo, starając się z jednej strony o pozyskanie tych samych częstotliwości, z drugiej — o rozszerzeniu zasięgu lub zwiększeniu mocy swoich stacji.

Na początku wydawało się, że obecny proces koncesyjny będzie przebiegał bez większych emocji. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (KRRiT), wychodząc naprzeciw oczekiwaniom nadawców lokalnych, zlikwidowała tzw. rozszczepienia, w wyniku czego Radio RMF straciło możliwość emitowania w tym samym czasie w 17 swoich ośrodkach nie tylko pasm informacji lokalnych, ale również nadawania lokalnych reklam, co przy zasięgu i możliwościach promocyjnych tego kolosa sprawiało, że sytuacja finansowa stacji lokalnych z roku na rok pogarszała się. Decyzja taka spotkała się z przychylnym przyjęciem wśród nadawców lokalnych i wręcz niewytłumaczalną akcją i propagandową ze strony RMF-u.

Wydawało się, że KRRiT — chcąc choć w części naprawić stare błędy — w tym procesie zadba o stacje lokalne, w tym katolickie, dla których komercja jest często jedynie przymusem i rynkową koniecznością. Niestety, ostatnie propozycje przygotowane przez Departament Programowy KRRiT pokazują, że ten bardzo krytykowany organ państwa zaczyna rościć sobie pretensje do odgrywania roli jakiegoś superciała, czy wręcz nowego radiokomitetu, który wie najlepiej, jak powinien wyglądać program radia katolickiego, akademickiego czy innej lokalnej stacji.

„Kończą się żarty, a zaczynają schody”, krótko komentują ostatnie dokumenty dyrektorzy rozgłośni skupionych w porozumieniu PLUS. Kilka miesięcy temu, kiedy większość chciała starać się o prawo nadawania programu o charakterze uniwersalnym, przekonywano nas, aby we wniosku koncesyjnym zadeklarować, że przygotowywany program będzie miał charakter „społeczno-religijny”. Argumentem decydującym było zapewnienie KRRiT, iż takie sformułowanie pozwoli na szybsze przeprowadzenie procesu koncesyjnego i sprawi, że do ogłoszonych pod takim tytułem częstotliwości będą aspirować jedynie nadawcy katoliccy. Dziś widać, że to, co miało być ułatwieniem, może stać się swoistym kagańcem, założonym zwłaszcza Radiu PLUS. Wedle założeń dokumentów KRRiT zostanie im odebrane prawo do swobodnego kształtowania programu, a wszystko to w imię troski o „właściwy kształt programu radia katolickiego”.

Zgodnie z tym rozgłośnie tworzące dotychczas Radio PLUS musiałyby zarezerwować w swoim programie określone (procentowo i czasowo) „obligatoryjne elementy struktury programowej”, przy czym KRRiT nie poprzestała jedynie na życzeniach i bardzo konkretnie przedstawiła, czego oczekuje. Zgodnie z tym w ramówce Radia PLUS należałoby osobno prezentować minimum 5 godzin dziennie audycji religijnych, informujących o wydarzeniach z życia Kościoła, prowadzących edukację religijną i zajmujących się propagowaniem „tekstów religijnych” w formie „audycji literackich”. KRRiT postuluje również zwiększenie ilości muzyki religijnej, w tym „muzyki sakralnej i towarzyszącej liturgii, pieśni i współczesnej piosenki religijnej” w wymiarze minimum 8 i pół godziny tygodniowo.

Pojawia się pytanie, czy dotychczas nadawcy katoliccy nie realizowali takich programów? Czy w ramówce Plusa brakuje wiadomości z Kościoła, transmisji ważniejszych uroczystości czy wydarzeń religijnych albo codziennej refleksji ewangelicznej? Jeśli tak, to czemu KRRiT nie interweniowała wcześniej? Teraz ma być inaczej, czyli wedle KRRiT lepiej. Powyższe propozycje musi zaakceptować podmiot otrzymujący koncesję (zakon, parafia czy diecezja) pod groźbą odmowy prawa do nadawania, a na dodatek za taką „wyspecjalizowaną” koncesję trzeba słono zapłacić. KRRiT lubi mówić o zasadach i misji, ale gdy chodzi o pieniądze, to każdy podmiot jest traktowany jako reprezentant kapitału prywatnego i musi wnosić wysoką opłatę. Na przykład za nadawanie w największych aglomeracjach (Warszawa i Śląsk) trzeba wyłożyć jednorazowo ponad 800 tys. zł, w Gdańsku, Łodzi czy Krakowie po 400 tys.!

Dokument, który znalazł się w posiadaniu dziennikarzy Radia PLUS, wywołał także ostrą reakcję przedstawicieli Episkopatu. Według wielu z nich, jest rzeczą nie do przyjęcia, aby ktokolwiek ingerował w kształt programu nadawcy katolickiego. Jedyną instytucją jest tu miejscowy biskup i powołane przez niego odpowiednie gremia. Bp Jan Chrapek poradził przy okazji KRRiT, aby najpierw zadbała o przywrócenie misji programowi emitowanemu przez media publiczne, które posiadając liczne ulgi i wsparcie z abonamentu mają także prawo do emisji reklamy i często w tym względzie stosują politykę dumpingową. Co ciekawe, nawet Departament Programowy Biura KRRiT zauważył, że praktyka określania pewnych wymogów programowych dla „nadawców społecznych” na Zachodzie idzie w parze z dofinansowaniem ich działalności z funduszy publicznych. W Polsce o takich propozycjach można jedynie pomarzyć.

Widocznie urzędnicy i słynący z pobożności członkowie KRRiT, w przeciwieństwie do prawie 6 mln słuchaczy 28 stacji nadających pod egidą Radia PLUS, mają własną i lepszą wizję radia katolickiego. Jeśli tak, niech założą trzecią, konkurencyjną wobec Radia Maryja i Radia PLUS sieć. Wtedy dopiero zobaczymy, kto takiego programu będzie chciał słuchać.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama