Rozmowa z o. Jackiem Suhakiem na temat Telewizji Puls
— Zbliża się pierwsza rocznica powstania Telewizji Puls. Złośliwi twierdzą, że to będzie jubileusz podwójny: pierwszy i ostatni. Jaka jest szansa, że tak się nie stanie?
Taka sama jak na początku przedsięwzięcia — że nasz plan znalezienia inwestora strategicznego się powiedzie. Tak jak zrobiła TVN, jak planuje Polsat. Telewizja to inwestycja długoterminowa, TV Puls jest wciąż na początku drogi. Trzeba jednak przyznać, że sytuacja na rynku reklamy jest znacznie gorsza niż rok czy dwa lata temu, odczuwają to wszystkie media. Dlatego wszyscy redukują koszty, racjonalizują organizację, dostosowują się do rynku.
— Ale Wy macie poważniejszy problem. Udziałowcami Pulsu są spółki Skarbu Państwa. W październiku ub. r. min. Kaczmarek zapowiedział, że spółki nie dadzą na telewizję ani grosza, ponieważ — w jego ocenie — poniosły już z tego powodu wystarczające straty.
Skarb Państwa nie jest głównym udziałowcem telewizji, chociaż znaczącym. Inne media komercyjne na początku istnienia również korzystały z publicznych pieniędzy, np. Radio RMF finansował krakowski bank, a Polsat Universal. TV Puls jest wciąż nowym projektem i — podobnie jak inne media — potrzebuje czasu, by zacząć na siebie zarabiać. Jest natomiast jedyną telewizją, która stale i systematycznie zwiększa swą oglądalność, zwłaszcza od września ub. r. To rodzi duże nadzieje. Od wszystkich udziałowców, także od spółek z udziałem Skarbu Państwa, oczekujemy, że zachowają się „biznesowo”, to znaczy, nie będą działać na szkodę zainwestowanych pieniędzy.
— Czy Ojciec nie obawia się, że jakieś decyzje polityczne spowodują, że TV Puls zostanie bez środków finansowych?
Znalezienie inwestora strategicznego zawsze było i jest elementem naszego planu. Jeśli dotychczasowi udziałowcy podejmą decyzję o wycofaniu się z przedsięwzięcia, to będą mogli sprzedać swoje akcje — jeśli przedsięwzięcie będzie się rozwijać — ze sporym zyskiem. Liczymy na to, że TV Puls otrzyma szansę stanięcia na własnych nogach, podobnie jak RMF i Polsat.
— Jakie są szanse, że TV Puls dostanie nowe częstotliwości nadawania?
To jest właśnie decyzja polityczna, która leży w gestii Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jak dotąd, czterej komercyjni nadawcy nie są traktowani równoprawnie: Polsat ma ponad 80 proc. zasięgu nadawania naziemnego, TVN 40 proc., TV4 30 proc., a TV Puls zaledwie 15 proc. Trudno jest konkurować, mając większe od konkurencji ambicje i obowiązki koncesyjne, dotyczące programów religijnych czy edukacyjnych. Krajowa Rada ma szansę zredukować tę drastyczną dysproporcję i przyznać TV Puls częstotliwości po Canal+, co sprawi, że TV Puls osiągnie 30 proc. zasięgu naziemnego. Istnieją jednak zakusy, by przyznawanie koncesji „zamrozić”, czyli utrwalić istniejącą dysproporcję.
— Czy po wyborach parlamentarnych Telewizja Puls zanotowała wzrost oglądalności, który można wytłumaczyć szukaniem alternatywy wobec upolitycznionej telewizji publicznej?
Okres wyborów zbiegł się z wprowadzeniem nowej ramówki, ze zmianą strategii programowej, i to ona jest motorem naszego sukcesu. Niewątpliwie jednak przyciąga widzów nasza publicystyka i informacja. „Wydarzenia” od września bardzo poprawiły swą oglądalność, są obiektywne i profesjonalne, czasem mówią o sprawach, których inne telewizje nie poruszają, a wśród tematów trudnych, drastycznych szukają także pozytywnych stron, jak ludzki heroizm czy solidarność.
— Gdzie są granice dopuszczalności pewnych scen w telewizji, której właścicielami są franciszkanie?
Granicą jest ludzka godność i dobry smak. Nie chcemy programów, które odzierają ludzi z godności, a oglądalność budują na manipulowaniu emocjami.
— Inne Wasze programy, a zwłaszcza filmy, nie odbiegają od oferty pozostałych stacji telewizyjnych. Reklamowe hasło: „Telewizja bez przemocy” dość szybko zastąpiliście nowym: „Telewizja bez brutalnej przemocy”.
Haseł, o których Państwo mówicie, nie ma, ale rzeczywiście odeszliśmy od zbyt lukrowanej linii promowania stacji, pojęcie telewizji dla całej rodziny rozumiemy szerzej niż amerykański Family Channel. Filmy nasycone wartościami, cenne — jak choćby „Braveheart” czy „Uwierz w ducha” — zawierają sceny przemocy, ale nie chcemy z takiego kina rezygnować. Chodzi o to, by przezwyciężyć podział na atrakcyjny świat rozrywki i getto programów słusznych, ale nudnych. Tak jak katolikiem jest się nie tylko w kościele, nie tylko oglądając programy religijne, tak samo rozrywkę zestawiać należy tak, by nie budziła dyskomfortu etycznego. Zresztą bywa, że ludzie oglądając o wiele drastyczniejsze sceny w innych stacjach nie gorszą się.
— A erotyzm na ekranie?
Chodzi o intymność? Decyduje to samo kryterium: czy człowiekowi jest odbierana godność, czy nie.
— To, co dla Ojca jest sceną intymną, dla niektórych widzów może być pornografią.
Pornografii ani erotyki w TV Puls nie ma i nie będzie. Nie znaczy to jednak, by należało eliminować z ekranu każdy pocałunek czy ujęcie z dziewczyną w bikini.
— Czy mógłby Ojciec przedstawić misję Telewizji Puls? Często podkreślacie, że to telewizja inna niż wszystkie.
Bo jest inna — najlepsza. Szanuje swojego widza, nie gardzi nim. Nie chce pchać mu przed oczy szmiry lub wabić do ekranu przez eksponowanie obyczajowych przekroczeń. Ale chce dawać prawdziwą rozrywkę wysokiej jakości, relaks, nie dający poczucia dyskomfortu moralnej deklasacji. Chcemy pokazywać świat wartości nie tylko w wydzielonych okienkach, gettach, ale w rozrywce, informacji. Nie chcemy ludzi męczyć, straszyć i wmawiać im, że dobro właściwie nie różni się od zła. Świat jest piękny i atrakcyjny, obszar dobra jest duży. Nasze programy mają nieść dobro, budzić wrażliwość.
— Jeszcze nikomu na świecie nie udało się stworzyć katolickiej telewizji komercyjnej, co jest Waszą ambicją. Historia podobnej inicjatywy — Radia Plus raczej nie nastraja optymistycznie.
To nieprawda. Są inicjatywy wychodzące z podobnych założeń, które okazały się komercyjnymi sukcesami. Choćby amerykańskie Family Channel czy Nickleodeon. My dajemy program dla znacznie szerszej widowni, więc i perspektywy komercyjne mamy większe.
Kościół wybrał drogę angażowania się we współczesne media. Robi to z większym lub mniejszym powodzeniem, ale nie rezygnuje z tego kierunku. My też robimy błędy, za co jesteśmy słusznie krytykowani. Jednak jestem przekonany, że sprawność poruszania się Kościoła w świecie mediów z miesiąca na miesiąc rośnie.
— Dziękujemy bardzo za rozmowę.
opr. mg/mg