O zachodzie słońca

Wieczorne spotkanie w Ogrodach Watykańskich 8 czerwca 2014 i modlitwa o pokój w obecności prezydentów Izraela i Autonomii Palestyńskiej to szansa na duchowe przełamanie spirali krzywd i wzajemnych oskarżeń

O zachodzie słońca

Sugestywny komentarz żydowski na temat snu Jakuba zwraca uwagę, że w owym dniu słońce cudem zaszło wcześniej, ponieważ Bóg płonął pragnieniem, by objawić się temu, kto był w drodze. W świetle tej starodawnej interpretacji nabiera głębokiego znaczenia fakt, że właśnie pod koniec dnia odbyło się spotkanie w Ogrodach Watykańskich Biskupa Rzymu z prezydentami izraelskim i palestyńskim, patriarchą Konstantynopola i przedstawicielami trzech religii monoteistycznych. I wiele osób odniosło wrażenie, że są świadkami przełomowego wydarzenia.

Było przełomowe, ponieważ kobiety i mężczyźni różnych wyznań z mocą zanosili błagania o pokój dla ziemi, która jest święta dla miliardów osób, a ogólniej dla całego Bliskiego Wschodu i dla świata, w którym nieustannie panują chciwość, niesprawiedliwość, wrogość, wojny. Upragniona od miesięcy ta trójstronna modlitwa jest także ważnym momentem dialogu, trudnego, ale nieodzownego, między Izraelczykami i Palestyńczykami, dialogu, który jest zarazem częścią owego „dialogu trójstronnego” między żydami, chrześcijanami i muzułmanami, o którym mówił Benedykt XVI w odniesieniu do Ziemi Świętej.

Od bardzo dawna Jorge Mario Bergoglio wierzy niezłomnie, jak to powtórzył wczoraj, w „poszukiwanie tego, co łączy, aby przezwyciężyć to, co dzieli”, zgodnie z najlepszą historią trzech religii monoteistycznych, które odwołują się do Abrahama, oraz z długim przygotowywaniem w XX w. wielu pionierów różnych wyznań. W szczególności, gdy spojrzeć na katolicyzm ostatnich dziesięcioleci, w duchu dążenia do przyjaźni między wyznaniami chrześcijańskimi i między religiami, dzięki postawom otwarcia papieży z okresu Vaticanum II oraz ich następców, którzy zawsze patrzyli w przyszłość możliwą i upragnioną.

Na tej trudnej drodze jest wiele przeszkód, pozornie nie do pokonania. Stąd realistyczne tony, w których niekiedy pobrzmiewa sceptycyzm, niektórych komentarzy w mediach międzynarodowych. Sami uczestnicy są świadomi trudności. Te jednak nie są ani decydujące, ani nie muszą mieć ostatniego słowa. Tak myśli Franciszek oraz dwaj przyjaciele, jeden żydowski, drugi muzułmański, którzy od lat w Argentynie razem z nim pracowali na rzecz dialogu, którzy towarzyszyli mu w podróży do Ziemi Świętej i którzy byli w Ogrodach Watykańskich. I są o tym przekonani prezydenci — izraelski i palestyński — oraz patriarcha Bartłomiej, „mój brat”, jak raz jeszcze wyraził się Biskup Rzymu.

Ile dywizji ma Papież? To słynne pytanie powraca za każdym razem, ilekroć jego głos wznosi się w obliczu potęgi tego świata. Niezliczone, można by odpowiedzieć, czego całkiem niedawno dowiodło międzynarodowe echo dnia modlitwy w sprawie Syrii i co wczoraj potwierdził Franciszek, to znaczy „bardzo liczne osoby, różnych kultur, ojczyzn, języków i religii — osoby, które modliły się w intencji tego spotkania, a teraz zjednoczyły się z nami w tym samym błaganiu”. To są dywizje Papieża.

Wsparci modlitwą prawdziwie uniwersalną, Franciszek, Szimon Peres, Mahmud Abbas i Bartłomiej weszli w ten sposób z pogodną odwagą na drogę starą i zawsze nową. A to jest droga Abrahama, który, zgodnie ze słowami Pawła Apostoła, „wbrew nadziei uwierzył nadziei i dzięki temu stał się ojcem wielu narodów”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama