Wizyta Papieża Franciszka na Sardynii we wrześniu 2013 nie przyciągnęła uwagi mediów, jednak jego słowa dotyczące migrantów, ubogich i kryzysie powinny zostać usłyszane
Druga wizyta we Włoszech ich prymasa, Biskupa Rzymu, wziętego «z końca świata», który wybrał imię świętego z Asyżu, była odwiedzinami innej wyspy, po Lampedusie. Tamta podróż, pierwsza za tego pontyfikatu, do jednej z najbardziej dramatycznych peryferii naszych czasów, miała dać wyraz z oczywistą mocą wrażliwości na światowe zjawisko migracji. Podobnie w ciągu dnia spędzonego w Cagliari Papież Franciszek wypowiedział słowa, których zasięg wykraczał poza granice Sardynii.
Gdy przybył do Matki Bożej z Bonarii, jakby z powinności serca Papież mówił w istocie o braku pracy i o coraz bardziej nieludzkiej organizacji społeczeństwa, o solidarności i o kryzysie epokowym, który rozsiewa truciznę rezygnacji. A uczynił to w sposób niezwykle sugestywny, nie jako «urzędnik Kościoła, który przychodzi i mówi: Odwagi! Nie, nie tego chcę! Chciałbym, aby ta odwaga płynęła z wnętrza i przynaglała mnie do czynienia wszystkiego jako pasterz, jako człowiek». Aby stawić czoła «solidarnie i mądrze temu historycznemu wyzwaniu», dodał.
Kto słuchał tych słów, zrozumiał, że Papież Franciszek modli się, postępuje i mówi jak chrześcijanin i jak człowiek, który osobiście się angażuje. I rzeczywiście, podjął kwestię nabierającego coraz większych rozmiarów dramatu, jakim jest brak pracy, przede wszystkim otwarcie się zwierzając, mówiąc o wielkim kryzysie lat trzydziestych i o swojej rodzinie włoskich emigrantów w Argentynie: «Nie było pracy! I w dzieciństwie słyszałem, jak w domu mówiło się o tych czasach. Ja tego nie widziałem, nie było mnie jeszcze na świecie, ale w domu słyszałem o tym cierpieniu».
A chyba najbardziej poruszające świadectwo dał Papież, kiedy mówił do młodzieży 21 września o «sześćdziesiątej rocznicy dnia, w którym w swym sercu usłyszałem głos Jezusa». Od tamtej pory — był to r. 1953 — życie tego siedemnastolatka zaczęło zmierzać w innym kierunku, i było to «60 lat na drodze Pana, za Nim, przy Nim, zawsze z Nim», powiedział Papież. I oświadczył, że jest «szczęśliwy z powodu tych 60 lat z Panem», dodając na zakończenie, że trzeba «podążać naprzód z Jezusem. On nigdy nie zawodzi».
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (11/2013) and Polish Bishops Conference