Milczący krzyk dla życia

Kompletna cisza, milczenie - w ten sposób chcemy pokazać, że jesteśmy za czymś dobrym – nienarodzonymi dziećmi, ich życiem.

Od pierwszego do ostatniego, 9. Marszu dla Życia, minie 266 dni, dokładnie tyle, ile trwa rozwój dziecka w łonie matki. – Nie ma przypadków – zapewnia Ewa Grześkowiak, współorganizatorka tej niezwykłej inicjatywy, której kulminacja nastąpi pod Poznańskimi Krzyżami już 22 listopada.

Kompletna cisza, milczenie - w ten sposób chcemy pokazać, że jesteśmy za czymś dobrym – nienarodzonymi dziećmi, ich życiem. Nam nie chodzi o nachalną propagandę, tylko o moment refleksji, zastanowienia (Ewa Grześkowiak, współorganizatorka Inicjatywy Marsz dla Życia)

Motorem całego przedsięwzięcia jest Marcin Grześkowiak. Jak sam mówi, pomysł dojrzewał dość długo: „Będąc na rekolekcjach w Hermanicach w 2007 roku, poznałem pana dr. Jacka Pulikowskiego. Jego wykłady diametralnie zmieniły moje życie. Kiedy mówił o tym, że największym zagrożeniem dla życia poczętego jest mężczyzna, zrozumiałem, że to przede wszystkim mężczyźni muszą przejąć odpowiedzialność za jego obronę. Wówczas pojąłem, że w tej kwestii jest bardzo dużo do zrobienia. Tak zaczęła się moja przygoda z obroną życia poczętego. Jeszcze podczas rekolekcji podjąłem Duchową Adopcję. Miesiącami dojrzewałem do organizacji Marszy dla Życia. Brakowało jednak tego zdecydowanego kroku”.

Na ostateczny krok przyszło poczekać dwa lata - do stycznia 2009 roku. – Tutaj, w tym pokoju, sześć osób zrobiło burzę mózgów. Mieliśmy wiele znaków zapytania; np. czy ma to być faktycznie dziewięć marszy czy lepiej tylko dwa – w odstępie 9 miesięcy. Postanowiliśmy – zrobimy pierwszy i zobaczymy, jak wyjdzie – wspomina współorganizatorka Ewa Grześkowiak. Udało się. Pierwszego marca po Mszy w kościele oo. Dominikanów ruszył 1. Marsz dla Życia. Dwa tysiące osób zamanifestowało swoje „tak” dla życia, idąc pod Dwa Krzyże na placu Mickiewicza w Poznaniu. – Frekwencję i bardzo pozytywny odzew zawdzięczamy ogłoszeniom w 30 poznańskich parafiach, ale i niezależnym działaniom zaangażowanych osób – tłumaczy Ewa Grześkowiak.

Z jednego z takich ogłoszeń podczas Mszy akademickiej w parafii św. Stanisława Kostki o marszu dowiedziała się późniejsza koordynatorka trzeciego marszu Asia Dec. – Trzech chłopaków, w ramach ogłoszeń parafialnych, informowało o planowym wydarzeniu i zachęcało studentów do włączenia się w akcję informacyjną. Przekonali mnie, dlatego poszłam na spotkanie organizacyjne poprzedzające marsz. Widząc zaangażowanie kilkudziesięciu młodych broniących życia poczętego, sama też nie pozostałam bierna. Dwa tygodnie później na niedzielnych Mszach zachęcałam ludzi do wzięcia udziału w 1. Marszu dla Życia – wspomina.

Wyraziści i czytelni symboliką

Pierwszy marsz choć niezwykły, wyznaczył niejako standard dla pozostałych. Przemarsz setek, czasem nawet tysięcy, młodych na ogół ludzi, idących w absolutnym milczeniu w niesamowity sposób wyróżnia się od zgiełku codzienności, w której rację bytu ma ten, kto głośniej krzyczy. – Kompletna cisza, milczenie - w ten sposób chcemy pokazać, że jesteśmy za czymś, czymś dobrym – nienarodzonymi dziećmi, ich życiem, a nie przeciw komuś, kto im to życie zabiera. Nam nie chodzi o nachalną propagandę, wrzucenie czegoś na siłę do głowy, tylko o moment refleksji, zastanowienia – wyjaśnia Ewa Grześkowiak.

Każdy z ośmiu zorganizowanych dotąd marszy wyróżniał się też czymś jeszcze. Ostrą, dobitną, acz nie nachalną symboliką. – Symboliczna jest przede wszystkim dziewiątka – jest dziewięć marszy, dziewiąty z nich będzie składał się z dziewięciu grup wychodzących z dziewięciu poznańskich kościołów. A więc tyle, ile miesięcy trwa ciąża. Białe koszulki, białe tło banera to symbol niewinności nienarodzonych dzieci, lampa, czyli światło, symbolizuje nadzieję nienarodzonych dzieci na to, że dostrzeżemy ich życie. Dziecko na transparencie - byśmy byli czytelni, wyraziści... – objaśnia współorganizatorka inicjatywy.

Odwaga pociąga innych

Czytelny, wyrazisty przekaz, szczególnie dotyczący niepopularnych wartości, często spotyka się z dezaprobatą czy wręcz wyśmianiem. – Z obśmianiem zawsze możemy się liczyć, wyznając poglądy chrześcijańskie, a szczególnie dotyczące życia – uważa Ewa Grześkowiak. – W czasie naszych marszów zdarzyła się taka sytuacja, ktoś coś krzyknął, ktoś coś powiedział. Były jednak reakcje przeciwne. Ludzie przystawali, popatrzyli na nas, przeczytali transparent i zaczęli klaskać – dodaje.

Pozytywna reakcja ludzi jednak nie może dziwić. Bo głośne opowiedzenie się po stronie fundamentalnych wartości, szczególnie przez młodych ludzi, wymaga odwagi. – Zawsze byłam za życiem. Nie było dla mnie problemem wyjść z tym do ludzi. Pokazać mój pogląd na zewnątrz. Przez lata byłam we wspólnocie oazowej i tam jednym z zadań było ewangelizowanie na ulicach – mówi Ewa Grześkowiak. – W roku, który szczególnie poświęcony jest życiu, zrozumiałam, że sama modlitwa nie wystarczy. Ogłaszając marsze oraz biorąc w nich udział, pokazałam m.in. znajomym ze studiów moją postawę wobec życia poczętego. Staram się nie zapominać o słowach Ojca Świętego, który liczył na ludzi młodych i wielokrotnie podkreślał, że stosunek do życia stanowi uniwersalną miarę naszego człowieczeństwa i naszej cywilizacji – wtóruje jej Asia Dec. Takie postawy pociągają innych; licealistów, studentów, którzy widzą, że można głośno, choć w milczeniu manifestować swoje przekonania. Stąd kilkusetosobowa frekwencja podczas tzw. marszy lokalnych dziwić nie powinna.

Lokalnie znaczy szerzej

Siedem marszów lokalnych od dwóch ogólnopoznańskich (pierwszego i przygotowywanego właśnie dziewiątego) różni tylko zasięg. – Każdy marsz prowadził inny koordynator. To on miał swój pomysł, to on wybierał parafię, z której ruszy marsz i w której się zakończy. Udział w nich brali głównie ci, którzy uczestniczyli w tej pierwszej parafii we Mszy św. – wyjaśnia Ewa Grześkowiak, dodając, że ideą było to, by „marsz był wciąż w innym miejscu Poznania, bo wtedy nasze przesłanie, choć powoli, to jednak krąży i dociera do szerszej grupy ludzi, do innej parafii, innej część miasta”.

Trzeci marsz odbywał się między parafią św. Stanisława Kostki a parafią św. Jana Bosko. Wspomina go współkoordynatora Asia Dec: „Najpierw trzeba było uzyskać zgody proboszczów obu parafii, potem zalegalizować go w Urzędzie Miasta i poinformować Zarząd Dróg Miejskich, by ten odpowiednio go zabezpieczył. Podczas Mszy św. niedzielnych w obu poznańskich parafiach zachęcaliśmy wiernych do wzięcia udziału w marszu, rozdaliśmy ulotki zawierające dodatkowe informacje i dokładny plan marszu. 3. Marsz dla Życia odbywał się wieczorną porą, ok. godz. 21. Szliśmy przy świetle pochodni, dlatego wcześniej musieliśmy przygotować też odpowiedni sprzęt”.

Spektakularne owoce?

Organizacja marszów lokalnych wydaje się jednak niczym w porównaniu z przygotowaniem tego najważniejszego – kończącego cały cykl Inicjatywy Marszy dla Życia. – Przygotowujemy się do niego już od przeszło pół roku. Wyjdzie on z 9 zlokalizowanych w centrum miasta parafii. W każdej z nich odbędzie się o godz. 18 Msza św., w kilku odprawiona specjalnie na tę okazję. Następnie dziewięć grup ruszy w stronę placu Mickiewicza. Po drodze, w miarę możliwości, grupy mają łączyć się ze sobą, by dojść pod Poznańskie Krzyże na 19.25. O 19.30 planujemy uroczyste zakończenie – mówi Ewa Grześkowiak. Zakończenie potrwa dwa kwadranse i będzie miało niezwykły program. – Poprowadzi je pan Jan Pospieszalski z naszą koleżanką Pauliną Jazgarską. Są przygotowywane specjalne atrakcje, w tym krótki, 6-min. film w obronie życia poczętego Jana Mazurczaka, reżysera młodego pokolenia. Wojciech Mazurek wraz z Duszpasterstwem Akademickim Winiary wykona też dwa utwory skomponowane specjalnie na tę okazję – uchyla rąbka tajemnicy współorganizatorka przedsięwzięcia. A co z białymi koszulkami, lampą, transparentem i pozostałą symboliką? – Wszystko to będzie, tyle że pomnożone razy 9 – zapewnia, podkreślając rozmach ostatniego marszu, na którym organizatorzy spodziewają się nawet 5 tys. uczestników. Spektakularny marsz przyniesie też spektakularne owoce? – Chcemy tylko uwrażliwiać na życie poczęte. My siejemy i wierzymy, że te owoce i tak przyjdą, nawet gdy się o nich nie dowiemy... – kończy z nadzieją Ewa Grześkowiak.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama