Zapiski marginesowe z końca XX wieku

Obserwacje z życia codziennego.


Zapiski marginesowe z końca XX wieku

Anna Dąbrowska

Zebrane tu zapiski powstały głównie ze słuchu, wzroku i ...szoku.

Na ulicy, przed budynkiem parafialnym minęłam grupę kilkuletnich chłopców. Niektórzy siedzieli na rowerach. Rozmawiali. Jeden zaczął biec za mną wołając:
- Proszę paani!
Zatrzymałam się
- Słucham?
- A pani wie, że ja jestem aniołkiem?
- Taaak? A czy przypadkiem nie diabełkiem?
- Nie.
- To dobrze. No i co?
- Pan Bóg powiedział, że pani da mi pieniądz - wypalił cwaniaczkowato.
- Pan Bóg nie mógł ci tego powiedzieć. Odfruwaj, aniołku.
Zdemaskowany wyłudzacz natychmiast wrócił do kolegów. A ja nadal pozostaję pod wrażeniem (jakkolwiek to zabrzmi) fuzji mistycyzmu z kapitalizmem.

***

Klient zapytał sprzedawcę:
- Dobrą ma pan wątróbkę?
- Baaardzo dobrą! - zachwalił tamten.
- To mówi pan, że rewelacja?
- Szok, proszę pana, szok!

Właściwie co krok to szok:
"Chleb bez polepszaczy".
"Zwykły wybielacz sprawia, że tkaniny żółkną".
"Pokojowe bombardowania NATO na byłą Jugosławię".


***

Coraz częściej trudno wyczuć co piątek, a co świątek. Z dala od Warszawy jeszcze przejrzyście. Zazieleniły się pola. Przy stodole z białej cegły siedzi na stołeczku dziadek w wiśniowym garniturze i oparty o laseczkę patrzy w dal. Niedziela.

***

Moja znajoma zadzwoniła "do ogłoszenia", aby dowiedzieć się jaką pracę oferuje anonsująca się firma. Zamiast odpowiedzi usłyszała pytania o wiek, wykształcenie itd.
- No ale o jaka pracę chodzi? - konsekwentnie zasięgała języka.
Zirytowany głos kobiecy odpowiedział:
- To pani jest towarem i pani powinna się sprzedawać.


***

Sympatyczna pasażerka w pociągu przerwała lekturę kolorowego pisma i nie mogła powstrzymać się od komentarza, który postanowiła skierować do siedzącego vis a vis pasażera:
- Co oni piszą w tych gazetach, proszę pana! Kobieta, proszę pana, musi być zrobiona, proszę pana, od rana do nocy. Mało! W nocy też, proszę pana. Makijaż, bielizna, paznokcie, te rzeczy. I w pracy musi być świetna, w domu świetna, w łóżku też. Dwadzieścia cztery na dobę! A skąd ona, proszę pana, ma wziąć na to siły? Gotowanie, pranie, sprzątanie, wychowywanie dzieci, praca zawodowa i uśmiech, uśmiech, zawsze uśmiech! I co z tego, proszę pana, skoro i tak w rankingu sprzętów gospodarstwa domowego zajmuje trzynaste miejsce po pralce automatycznej, proszę pana!

***

Starsza pani zapinając smycz pieskowi zwróciła się do niego z wymówką:
- "Tobie się jeszcze panienek zachciewa? Człowieku!"
Zastanawiająca personifikacja...

***

Koleżanka wyraziła pod moim adresem ubolewanie: "Taka laska seksowna z ciebie, a bez faceta żyjesz. Toż to koniec świata!" Leciwa znajoma dodała: "Zobacz, Anka: Marysia ma męża i dziecko, Jola wyszła za mąż i jaką śliczną córę urodziła! Kobieta musi mieć dzieci. Wiesz, dzisiaj to i panna może mieć dziecko!"
Czytelniczki jakiegoś miesięcznika uznały, że najlepszym wynalazkiem mijającego stulecia jest pigułka antykoncepcyjna.
Na płotach nachalna reklama ogłupia hasłem: "Wszyscy to robicie. I dobrze, byle z głową! Pamiętaj o prezerwatywie. AIDS.
Z czyjejś piersi się wyrwało: "Życie jest jak gazeta."
Nie dziwię się tej piersi.

***

W jednej ze świątobliwych gazet znalazłam paszkwil na "Prawdziwe Życie w Bogu" Vassuli Ryden. Recenzent uważa, iż książka ta nie powinna znaleźć się w żadnym chrześcijańskim domu między innymi dlatego, że "styl, w jakim Vassula opisuje słowa ponoć skierowane do niej przez Jezusa, jest stylem, który próbuje naśladować mistyczność, ale bardziej przypomina literaturę erotyczną. Dobry smak nakazuje aby (...) przykładów tego nie cytować".
Uwaga, cytuję: "Moja umiłowana, tobie, która jesteś spragniona mojej miłości udzielę darmo wody ze źródeł życia. Twój Król nie spocznie wcale, dopóki o, umiłowana mej duszy, nie pozwolisz Mu położyć na swym sercu pieczęci Jego boskiego pocałunku".
"Pieśni nad pieśniami" cytować nie będę, aby komuś z "dobrym smakiem" nie przyszło do głowy wyłączenie tej księgi z Pisma Świętego.

***

Dobiegający czterdziestki mężczyzna z wykształceniem podstawowym oraz odbytą służbą wojskową para się ponoć pisarstwem obscenicznym. Osiadł w podbeskidzkiej wsi. Jego sąsiad tak powiedział o twórcy: "On jest normalny jak każdy człowiek, jak ja, jak inni. Żyje chłopisko, bo musi i jakoś sobie radzi".
Mędrzec z tego sąsiada czy też artysta?

***

Zagadnęłam młodego biznesmena o wrażenia z filmu "Pan Tadeusz". Jego recenzja sprowadzała się do następujących uwag:
"Bocian miał obrączkę. Mogli zlikwidować ją w montażu. Są sposoby. Jak Tadeusz wstawał z głazu to głaz się poruszył. Mogli zrobić cięższy kamień. W Ameryce wszyscy dopracowują detale, a u nas ciągle bylejakość."
Nie spodziewałam się takiego ujęcia tematu, ale dodałam gwoli uzupełnienia, że jeden aktor miał plombę amalgamatową w dolnym trzonowym. Tym spostrzeżeniem nieoczekiwanie zastrzeliłam mojego rozmówcę. Przy okazji zyskałam niejaki respekt jako krytyk filmowy, które to trofeum dedykuję Kinu na jego stulecie.

***

W sopockiej Operze Leśnej odbył się kolejny festiwal piosenki. Głośniki waliły takimi decybelami jak odrzutowiec przed susem w powietrze. Myślałam, że umrę. Ale taką imprezę - jak się okazuje - idzie przeżyć. W Niemczech to dopiero dają czadu! Podobno po berlińskiej Paradzie Miłości
(co za nieszczęsny eufemizm), której towarzyszyła muzyka (chodzi o łomot techno) znaleziono mnóstwo martwych ptaków. One padły od huku!

***

Chirurg, kończąc dyżur w Pogotowiu, wyrzucił z siebie słowa: "Jestem wykończony. Całą noc zszywałem łby!" Wyjaśniam, że chodziło mu o podchmielone makówki szemranej młodzieży koczującej za księżyca pod sopockim molo. Całe zajście lekarz skwitował pytaniem: "A gdzie rodzice?!"
Zdaje się, że wpadłam na trop, w czym pomógł mi niechcący pewien nastolatek mówiąc:" Takich mam sąsiadów: jedni się biją, drudzy nie żyją, a trzeci mają alergię". Swoją drogą ciekawe, dlaczego wymienił tych drugich? Czyżby nawiedzali ziemski padół? A gdzie rodzice?!

***

Pewien oświatowiec na spotkaniu w tak zwanym środowisku uznał za stosowne pochwalić się następującym odkryciem: "Nauczyciele to miernoty, dewianci i frustraci".
Spostrzegawczemu skądinąd odkrywcy przydałby się chyba "kaganiec oświaty". Tak na wszelki wypadek.

***

Przeczytałam wiersz naszej noblistki. Wypadł logicznie, rzeczowo, precyzyjnie. No majstersztyk. Dlaczego więc po jego lekturze ręce mi opadają, a kamień na sercu głazieje widzący?
Czyżby miał rację ten, kto powiedział, że dwudziesty wiek tylko wyostrza świadomość, którą można poderżnąć sobie gardło?

***

Znany kinoman i dziennikarz tak podsumował swoje długie życie: "Ja miałem złe dzieciństwo, fatalną młodość, nieudany wiek dojrzały, nieszczęśliwe lata przejrzałe i okropną starość. I zupełnie żadnych udanych wakacji".
Świadomość niewątpliwie wyostrzona, ale gardło całe, co odnotowuję z ogromną ulgą wchodząc w dwudziesty pierwszy wiek.

POETYCKIE POSTSCRIPTUM

Wiesz, do parku chodzą
udręczeni ludzie,
by patrzeć na drzewa,
co przeżyły burze.

Patrzą jakby spali
nie myślą o cudzie
Oni tacy mali,
drzewa takie duże...

***

W Sopocie nowa pora roku
- ani to wydra, ani psina.
Ja od tygodnia jestem w szoku.
Październik? Nie! To istna kpina.

Raz nocą burza miast księżyca
i (to nie dowcip ani zwidy)
błyski, eksplozje i ... śnieżyca!
Nie zmyślam nic, jak boniedydy.

Wiatr jakiś dziwny: jęczy, wyje
- ni to wilkołak, ni to czart.
Tęcza w oparach wód się kryje
- zdążyłam ujrzeć ją - to fart.

Mróz w swych objęciach zamknął róże.
Czy to kochanek jest, czy kat?
Drzewa drżą w śniegu i purpurze,
skrapia je deszcz i tłucze grad.

Na plaży kulki lodu, liście
- ni to poligon, ni karnawał.
W telewizorze mówią mgliście,
że jesień chyba robi kawał.

***

Krajobraz betonieje
- nawet chwastów szkoda.
Stary park już łysieje
- minęła uroda...

Nic to! Wyrosną róże,
nowe bzy i tuje.
A tamte klony duże
jakoś się sklonuje!


opr. MK/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama