Gdy była w ciąży, Weronika Krawczyk usłyszała od lekarza, że jej dziecko ma zespół Downa i została namawiana do aborcji. Zdecydowanie odmówiła, zmieniła lekarza, a dziecko urodziło się zdrowe. Kilka lat później, ostrzegając inne matki przed tym samym lekarzem, stanęła przed sądem i została skazana. Dziś opowiada nam nie tylko o tej trudnej historii, ale też o wierze, sile rodziny i nadziei, którą stara się przekazać swojemu synowi.
Aleksandra Angowska: Czy pani dziecko wie już, jaką historię nosi w sobie jego życie?
Weronika Krawczyk: Franek odkąd zaczął rozumieć, co się dzieje, zna tę historię bardzo dobrze. Nigdy nie ukrywałam przed nim tego, co nas spotkało. To bardzo mądry chłopiec. Jest bardzo dumny z tego, że na drugie imię ma Dawid, jak ten, co pokonał Goliata. Doskonale wie, dlaczego takie imię zostało mu wybrane.
Nie do końca rozumie, dlaczego stało się tak, że za tę prawdę zostałam skazana. Często dopytuje, dlaczego jest tak, że prawo nie leży po mojej stronie. Trudno jest to wytłumaczyć dzieciom. Nie rozumieją tego. Dla nich świat jest albo biały, albo czarny. Mam tylko nadzieję, że moje dzieci będą kiedyś dumne ze mnie i zrozumieją wiele rzeczy, które teraz nie do końca wydają im się jasne.
Skąd wzięła Pani siłę do walki o sprawiedliwość?
Jezus to siła, największa jaka istnieje i ludzie, których mi na ten trudny czas dał. Mówiąc ludzie, mam tu na myśli tych konkretnych, bez których nie wiem, jak wyglądałoby teraz moje życie. Ci, którzy byli ze mną od początku na pierwszej linii ognia to pani Kaja Godek, pan Krzysztof Kasprzak, jak i również mecenas Mateusz Sarnat i wszyscy pozostali wspaniali ludzie z Fundacji Życie i Rodzina. Od początku tej sprawy dało się odczuć ogrom ich modlitwy i walki o mnie i o prawdę. Moja kochana rodzina i znajomi, którzy nigdy we mnie nie zwątpili, którzy nieraz płakali razem ze mną.
Ludzie, których nigdy nie poznałam, ale którzy modlitwą, słowami i wpłatami na ten cel walki, okazywali mi swoje przeogromne wsparcie poprzez komentarze, maile, będę im wdzięczna już do końca życia. Brak mi słów na to, jak duże wsparcie, ile miłości otrzymałam od nich wszystkich.
Jak doświadczenia, które pani przeszła, wpłynęły na sposób, w jaki dziś pani żyje?
Moje doświadczenia sprawiły, że na nowo rozkochałam się w Jezusie, pokazał mi, że bez Niego nie ma rzeczy niemożliwych. Mimo tak trudnego procesu jestem za to wszystko bardzo Mu wdzięczna. Bo z jednej strony było bardzo ciężko, upadałam, ale po każdym takim upadku dostawałam tyle, że często nie wierzyłam w to, co się dzieje. Jeszcze więcej czerpię z relacji z ludźmi, cieszę się nimi. I wiem, że Jezus potrafi z każdego ciemnego dnia wyciągnąć piękne światło.
Gdyby mogła pani dziś spotkać inne kobiety, które usłyszały od lekarza podobne słowa - co by Pani im powiedziała?
To nawet nie musi być hipotetyczna sytuacja, bo nie raz już takie kobiety spotkałam. Przede wszystkim urodzić swoje dzieciątko! Mówię im, że mają zaufać i kochać dziecko.
Trzeba też w takich sytuacjach szukać pomocy w organizacjach jak ta, która pomogła mi. Nie można dać się zastraszyć. A przede wszystkim nie można skazywać na śmierć własnego dziecka, bo jakiemuś lekarzowi się coś wydaje, ale i w żadnym innym wypadku. Zaufać, kochać i modlić się. To jedyne, co mają robić.
Źródło: Fundacja Życie i Rodzina, Ratujzycie.pl