reklama

Narodzenie, czyli umieranie dla siebie

Narodzenie, czyli umieranie dla siebie

1. Słuchamy dziś w dalszym ciągu nocnej rozmowy Jezusa z Nikodemem. Szukamy oczywiście światła dla naszej własnej nocy. Jezus pogłębia temat nowego narodzenia. Nikodem jakby nie chciał rozumieć, o co chodzi. A przecież w jego własnej żydowskiej tradycji, której był znawcą i nauczycielem, obecne było pojęcie nowego narodzenia. „Kiedy prozelita przyjmował judaizm, to znaczy stawał się Żydem pochodząc z innej religii, przyjmowano go do społeczności judaizmu przez modlitwę, złożenie ofiary i chrzest, i mówiono o odrodzeniu. «Prozelita przyjmujący judaizm jest jak nowo narodzone dziecko» mawiali rabini. Grzechy popełnione przed tym aktem nie liczyły się, gdyż teraz stał się już inną osobą” (W. Barclay). Bywa tak, że człowiek dokładnie wie, o co chodzi, ale robi z siebie głupka, ażeby uniknąć decyzji. Boimy się zmiany. Wolimy dywagować, kwestionować, roztrząsać za i przeciw. A sprawa jest prosta. Trzeba tylko skoczyć na głęboką wodę.
2. „Wiatr (gr. pneuma) wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha (gr. pneuma)”. Greckie słowo „pneuma” (podobnie jak hebrajskie „ruah”) oznacza zarówno wiatr jak i ducha. Jezus wykorzystuje tę grę słów, aby pokazać Nikodemowi, że nie trzeba wszystkiego rozumieć, aby narodzić się na nowo. Widzimy działanie wiatru, ale nie potrafimy nad nim zapanować. Chodzi o to, aby poddać się jego sile. Ustawić właściwie żagle w swojej łodzi i wykorzystać siłę wiatru, by dopłynąć do portu. Nie trzeba do tego pogłębionej refleksji, czym jest wiatr. Działanie Ducha Świętego ma sobie coś tajemniczego, nieuchwytnego, ale można je zaobserwować w życiu ludzi. Znamy ludzi, którzy zmienili swoje życie, zaczęli je jakby na nowo. Historia świętych to historie ludzi na nowo narodzonych, prowadzonych przez Ducha Bożego. Pytanie, czy ja też tak chcę. Można hamletyzować jak Nikodem i powtarzać „Jakżeż to się może stać?”. Pytanie brzmi: czy dam się poprowadzić, czy poddam swoje życie tchnieniu Bożego Wiatru? Czy będę sam dmuchał w żagle licząc, że moja łódka dopłynie w ten sposób gdziekolwiek?
3. „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”. Jezus zapowiada tutaj swoją śmierć na krzyżu, którą nazywa „wywyższeniem”. Nawiązanie do historii Mojżesza musiało być czytelne dla Nikodema. Mojżesz umieścił na palu węża miedzianego z polecenia Boga. Był to „leczący symbol” dla Izraelitów kąsanych przez węże. Kto spojrzał na miedzianego węża, ten zostawał przy życiu. Jesteśmy wszyscy kąsani przez śmierć. Zwłaszcza teraz, w czasie epidemii, dociera do nas lepiej prawda o naszej śmiertelności. Spojrzenie na śmierć Jezusa na krzyżu ratuje od śmierci. Śmierć dająca życie. Śmierć jako antidotum na śmierć. To dopowiedzenie do tematu nowych narodzin. Odrodzenie człowieka dokonuje się poprzez krzyż Chrystusa. Kto z wiarą chwyci się go, ten zostanie uratowany. Nikodem pojawi się przy pogrzebie Jezusa z ostatnią posługą. To znak, że ta nocna rozmowa wydała owoc.

1 / 1

reklama