Bp Jan Ozga, hierarcha, pochodzący z Woli Raniżowskiej, od 37 lat nieprzerwanie posługuje w Kamerunie. W rozmowie z mediami watykańskimi opowiada o zaskakującym powołaniu, trudach codzienności, duchowych zmaganiach oraz niezwykłych znakach nadziei.
Bp Jan Ozga – kapłan archidiecezji przemyskiej, pracujący na misjach w Afryce; od 1997 r. biskup diecezji Doumé–Abong Mbang. Wraz z grupą diecezjan w ostatnich dniach przebywa w Rzymie w ramach pielgrzymki w Roku Jubileuszowym.
Z Polski do tropikalnej misji
Droga bp. Jana Ozgi do Kamerunu rozpoczęła się niepozornie – od ogłoszeń parafialnych. Tak wspomina: „Zobaczyłem wystającą kartkę: stu misjonarzy jako dar Kościoła polskiego dla Kościoła powszechnego. W tym momencie miałem przekonanie, że mam jechać na misje, zostawić wszystko”.
Choć wcześniej nie rozważał myśli o posłudze misyjnej, jedno zdanie wystarczyło, by porzucił dotychczasowe plany. W 1988 roku – jak sam wspomina – wyruszył do Kamerunu na 6-letni kontrakt. Pozostał już na zawsze. „To już 37. rok. Cały czas w tej samej części Kamerunu – jednej z najbiedniejszych, pełnej lasów tropikalnych”.
Diecezja Doumé–Abong Mbang, którą kieruje, ma powierzchnię 37 tys. km kwadratowych. W jej zasięgu znajdują się miejsca – wioski, które nie widziały misjonarza w sposób systematyczny i zorganizowany. „My jesteśmy w pierwszej ewangelizacji” - wskazuje hierarcha.
Warunki są trudne – brakuje dróg, infrastruktury, miejsc pracy. Jednak, jak mówi biskup, to właśnie w tej rzeczywistości rozgrywa się najpiękniejsze świadectwo Kościoła.
Duchowe zmagania i siła wiary
Kościół, którym kieruje bp Ozga, wciąż trwa w pierwszej ewangelizacji. „Ludzie żyją w przekonaniu, że światem rządzą duchy – dobre i złe – a wybrani mają nad nimi władzę”. Wiara chrześcijańska zderza się tam z głęboko zakorzenioną duchowością tradycyjną. Duchowny nie walczy z kulturą, lecz buduje mosty – dosłownie i w przenośni.
„Dla nas najważniejsze jest bycie blisko. Codzienna obecność w życiu ludzi. To ona rodzi pytania o Boga” – dodaje bp Ozga i opowiada poruszającą historię kobiety z dziećmi, której pomógł w czasie ulewy. „Zapytała później: «Czemu biały człowiek się zatrzymał, skoro nic ode mnie nie chciał?». I dodała: «Jeśli on jest dobrym człowiekiem, to Bóg, w którego wierzy, musi być jeszcze lepszy»”. To prosta ludzka dobroć staje się najskuteczniejszą formą ewangelizacji.
Codzienność między błotem, modlitwą a mostami
Posługa biskupa to nie tylko sakramenty. To także budowanie studni, szkół, dróg, posługa „miłosierdzia w praktyce”. „Zbudowaliśmy trzy mosty. Kobiety mogą teraz przejść suchą nogą do pracy, dzieci dotrzeć do szkoły. Dzięki temu ludzie poszli do pracy, zmalała przestępczość”.
„U nas dzień zaczyna się o piątej rano. Pracuje się do 10:30 z powodu upałów, potem jeszcze trochę wieczorem. Jest jeden posiłek dziennie – to, co udało się upolować lub zebrać”.
Dzięki wsparciu udało się uruchomić filtr wody, który codziennie dostarcza 25 tys. litrów czystej wody. „Dzieci w katolickiej szkole najpierw biegną napić się naszej wody – wiedzą, że nie ma w niej ameby i chorób”. Takie gesty są konkretne. I są znakiem nadziei, którą misjonarz nosi ze sobą codziennie.
Nadzieja, która rodzi się z obecności
Bp Ozga podkreśla, że największym darem Kościoła jest obecność. „Obecność przy człowieku samotnym, chorym, smutnym – nawet zwykłe pytanie «jak spałeś?» ma wielką moc”. W Kamerunie pytanie o sen oznacza pytanie o pokój duchów. Właśnie ten kontekst ukazuje, jak blisko ludzi musi być Kościół, by ich zrozumieć.
„Posługa misjonarza to konkret – mosty, studnie, pomoc dla kobiet rodzących, dla dzieci głodnych”.
Na pytanie, jak Polacy mogą pomóc, odpowiada: „Nie potrzebuję milionów. Potrzebuję jednej osoby, która przekaże nadzieję. Nawet 10 euro potrafi uratować życie”. Dla biskupa nadzieja to nie abstrakcja. To uratowana matka i dziecko. Opowiada, jak zgłosił się do niego w nocy mężczyzna z prośbą o pożyczenie 5 tys. franków kameruńskich. Potrzebował tych pieniędzy, żeby lekarze przeprowadzili zabieg i uratowali jego żonę i dziecko, które miało przyjść na świat. Biskup, dał całą kwotę, został z niczym. Dziecko – syn szczęśliwie przyszedł na świat. Ktoś powie: „5 tysięcy – ogromna kwota”. Bp Ozga dodaje, że to równowartość 10 euro.
Te znaki nadziei to drobne gesty wdzięczności. Misjonarz wymienia: „To sms z Polski: «Jak się czujesz?»; to banan czy maniok przyniesione przez diecezjan”. „W moim krzyżu mam zapisane słowa Ewangelii: «Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci najmniejszych, Mnieście uczynili». To jest moje życie” – dodaje.
Dotknąć serca
Bp Jan Ozga, od lat posługujący na „misyjnym froncie Kościoła”, podkreśla, jak wielką rolę odgrywa modlitewne i materialne wsparcie wiernych: „Nie możemy działać bez zaplecza modlitewnego – ofiary modlitwy, cierpienia, a często i zwykłego grosza. Każdy może coś uczynić”.
W duchu wdzięczności bp Ozga wspomina, że od ponad dwudziestu lat w każdą pierwszą sobotę miesiąca odprawia Eucharystię w intencji dobroczyńców – zarówno żyjących, jak i zmarłych; a codziennie, podczas godzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu, obejmuje ich modlitwą i błogosławieństwem. „Wdzięczność rodzi potrzebę, otwiera na drugiego człowieka – mówi – Wszystko zależy od łaski, to Pan dotyka naszych serc, byśmy potrafili dostrzec drugiego człowieka”.
Źródło: vaticannews.va/pl
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.