Temat: Sprawa Zuzanny
Opowiadanie o Zuzannie i jej fałszywym oskarżeniu stanowi wspaniałą okazję do wielkopostnej refleksji. Chociażby poprzez to, że od samego początku burzy stereotypy, które zwłaszcza w starożytności były mocno ugruntowane. Oto niewinna dziewczyna zostaje oskarżona o cudzołóstwo przez dwóch zdeprawowanych starców i praktycznie tylko na mocy samego oskarżenia skazana na śmierć. Jednak Bóg natchnął Daniela, aby głośno zaświadczył o niewinności Zuzanny. To zaś sprawiło, że ponowny przewód sądowy ukazał jej niewinność, wskazując jednocześnie na winę jej oskarżycieli. Tak oto słowo Daniela przeciwko słowu starców doprowadza do sprawiedliwego wyroku. W ten oto sposób ukazane zostaje że przywilej starszeństwa nie koniecznie musi być związany z wiekiem i co więcej, nawet czcigodna starość może zostać splamiona i zhańbiona, jeśli ulega podszeptom Złego.
Po drugie, Zuzanna, kobieta będąca żoną i matką okazuje męstwo, jakie w dziejach Izraela okazało niewiele kobiet. Potrafi przeciwstawić starcom, zdając sobie sprawę, że jeśli dopełnią swojego szantażu to czeka ją śmierć. Woli jednak śmierć zachowując wierność Bogu, niż życie zdane na łaskę zdeprawowanych mężczyzn.
Po trzecie oto głos jednego Daniela przeciwstawiony dwóm głosom starców i to poświadczonym przysięgą skłania tłum gapiów do ponownego procesu.
W Wielkim Poście, kiedy przed oczami mamy mękę Pana, fałszywe oskarżenia, gest Piłata, „przegrany plebiscyt” i wolność dla Barabasza widzimy, jak różnie wyglądał sąd nad niewinną Zuzanną a jak nad niewinnym Jezusem. Nie da się usprawiedliwić ani tłumu, ani Piłata, który jak Daniel odżegnuje się od wydanego tyle, że przez siebie wyroku, ani fałszywych świadków, których świadectwa nie były zgodne. To, co w przypadku Zuzanny wystarczyło, aby ją uniewinnić a skazać zdemoralizowanych staruszków, w przypadku Jezusa skończyło się najbardziej haniebnym z wyroków.
SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE
Wspomniałem na początku, że opowiadanie o Zuzannie to wspaniała lektura na czas Wielkiego Postu. Bo czyż i my nie mamy sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o postępowanie w sprawach Bożych i sprawach ludzkich? Czyż miłości bliźniego nie przedkładamy po wielokroć nad miłość Boga? Jakże łatwo „odpuszczamy”, gdy chodzi o kwestie wiary i moralności, podczas, gdy w tym samym czasie gotowi jesteśmy do nad wyraz stanowczej apologetyki w sprawach polityki, gospodarki czy dotyczących codziennych spraw materialnych. Tymczasem wciąż najważniejszym z przykazań pozostaje przykazanie miłości Boga nade wszystko a życie doczesne wciąż jedynie pomostem wiodącym nas do wieczności.
PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
Czy stawiam Boga na pierwszym miejscu mojego życia?