Jezus przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów. Kiedy mowa o Apostołach, oczyma duszy widzimy ich wizerunki w naszych kościołach: starszych mężczyzn, z długimi brodami i siwymi włosami. Jezus nie powołał jednak starców. Najmłodszy z nich – Jan, mógł mieć lat osiemnaście, a najstarszy – Piotr, dwadzieścia pięć. Dokładnie tyle, ile nasi młodzieńcy w seminarium. W dzisiejszej Ewangelii Jezus czyni z nich misjonarzy, choć tak po ludzku, żaden do tego się nie nadawał. Słuchając ich imion zauważamy jak bardzo byli zróżnicowani, tak zawodowo (rybacy, poborca podatkowych), jak i charakterologicznie. Nie dziwią nas więc późniejsze różnice zdań między nimi, napięcia. Ich wybór nie był jednak przypadkowy, Jezus powołał tych, których chciał, choć znał doskonale ich serca, ograniczenia, grzechy. Cudowne w Bogu jest to, że nie patrzy na to kim byliśmy, jesteśmy, tylko kim, dzięki Niemu możemy się stać. I to jest dla nas pocieszające.
Udzielił im władzy nad duchami nieczystymi. Zauważmy, że pierwszym zadaniem nowo powołanych misjonarzy nie jest „rozmnażanie chleba”, „przemienianie wody w wino” czy „uciszanie żywiołów”, ale uciszanie duchów nieczystych! Warto o tym pamiętać, bo wielu chrześcijan, nawet duchownych, wydaje się dzisiaj marginalizować, by nie powiedzieć, nie wierzyć, w obecność złych duchów w świecie, traktując ewangeliczny przekaz o opętaniach jako metaforę, wyraz mentalności epoki, przejaw choroby psychicznej (nawet mój komputer podkreśla mi na czerwono słowo „opętanie”, traktując je jako błąd). Tymczasem już papież Paweł VI przestrzegał, że największym zwycięstwem Złego jest to, że ludzie przestali w niego wierzyć.
Nie idźcie do pogan, tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela. Głoszenie Ewangelii przez Apostołów odbywało się na dwóch etapach. Na pierwszym, mieli ją zanieść najbliższym, czyli domowi Izraela, na drugim, wszystkim narodom. Podobnie ma być i w naszym życiu (na mocy chrztu wszyscy jesteśmy apostołami): najpierw, jesteśmy więc odpowiedzialni za naszych najbliższych: małżonka, dzieci, rodziców, przyjaciół, środowisko pracy. To są nasze misje, to jest nasza Afryka czy Azja. Czasem nawet trudniejsza niż ta za morzami, wszak więcej odwagi wymaga dzisiaj głoszenie Ewangelii ochrzczonym aniżeli poganom. Będąc uczniami Chrystusa lęk nam jednak nie przystoi.
«
‹
1
›
»