W czwarty dzień oktawy Narodzenia Pańskiego obchodzimy święto świętych Młodzianków, męczenników. Każdy na swój sposób przeżywa Boże Narodzenie. Aniołowie, pasterze, a nawet Herod, który prawidłowo wskazał Mędrcom drogę do Betlejem, choć kierowały nim zabójcze plany wobec Jezusa. Mesjasza nie postrzegał jako Dar, lecz zagrożenie.
Główną przyczyną przerażenia Heroda nie był jednak mały Jezus, ale pustka we własnym sercu i szukanie szczęścia poza Bogiem. Uzurpowanie sobie prerogatyw, które tylko Bóg posiada, przekształca się w śmiercionośną obsesję. Tak jest z każdym, kto władzy nie traktuje jako służby, a siebie stawia w miejsce Boga.
Bożego Narodzenia nie można oddzielić od krzyża. Prawda ta powoduje dyskomfort wyznawców „chrześcijaństwa folklorystycznego”. A współcześni mistrzowie wyspecjalizowani w odwracaniu sensu i znaczenia zbawczych wydarzeń, odpowiedzialnością za mord na betlejemskich dzieciach gotowi są obciążyć nawet Jezusa.
Przez całe ziemskie życie Jezus będzie zmierzał ku Jerozolimie, gdzie ostatecznie śmiercią pokona śmierć, a zmartwychwstając obdarzy nadzieją tych, którzy poświęcają życie Jemu i za Niego. Dotyczy to także dzieci zamordowanych w Betlejem na rozkaz Heroda.