Wojownicy Maryi to nie tylko ruch religijny – to wspólnota mężczyzn, którzy postanowili stawić czoła współczesnym wyzwaniom duchowym. Często oskarżani o ekstremizm, a nawet nazywani sektą, z odwagą głoszą potrzebę modlitwy i nawrócenia, stając się żywym świadectwem wiary. Przemierzając Polskę, Joanna Bątkiewicz-Brożek autorka książki „Wojownicy Maryi. Rycerze Apokalipsy”, poznała ich historie, które okazały się nie tylko inspiracją, ale także jednym z najbardziej przejmujących doświadczeń w jej dziennikarskiej karierze.
Fragment książki „Wojownicy Maryi. Rycerze Apokalipsy”
Ruszyłam w Polskę, do domów Wojowników. Im też się swoją ostatnio mocno dostało: sekta, ekstremiści religijni i jeszcze kilka innych „ewangelicznych” określeń.
„Nam, Wojownikom, te razy się należą. One muszą z nas wychować człowieka świętego” – usłyszałam od ks. Radka Kubła, egzorcysty w ruchu. Zszokował mnie…
Przejechałam w sumie ponad dziesięć tysięcy kilometrów z północy na południe, na wschód i zachód Polski, przeleciałam nad Morzem Bałtyckim, żeby spojrzeć Wojownikom w oczy i wysłuchać ich opowieści. Byliśmy razem w niebie i... piekle. Razem modliliśmy się, płakali i śmiali. Ich fascynujące, szczere do bólu opowieści szybko okazały się jednym z najbardziej przejmujących doświadczeń w moim ponaddwudziestoletnim stażu dziennikarsko-pisarskim. Czasem także moich niespodziewanych rekolekcji...
Znak dla Kościoła
Kiedy w Rumi spojrzałam na prawie czterystu mężczyzn – w czarnych koszulkach z napisem „Wojownicy Maryi”, z różańcami z pancernych kul na szyjach i mieczami w dłoniach – ustawionych w szpalerach do pasowania, doszło do mnie, że jestem świadkiem czegoś, co wykracza poza ludzki rozum i logikę. Kiedy w kościele pw. Najświętszej Maryi Panny Wspomożenia Wiernych zaśpiewali Bogurodzicę, trzęsła się posadzka, a we mnie aż dudniło serce. Ale kiedy zaczęli powtarzać za egzorcystą gromkim chórem słowa Przyrzeczenia, ścisnęło mnie w gardle: co tu się właściwie dzieje? Kim są tak naprawdę te tysiące silnych i młodych mężczyzn? Męski Różaniec na ulicach, obraz doskonale wszystkim znany, obraz, który zatrzymuje mnie od lat, to tylko widoczna warstwa misji, którą ci mężczyźni wypełniają. I czemu zarówno w świecie, jak i w samym Kościele u jednych wywołują entuzjastyczne reakcje, a u innych wręcz hejt i nienawiść?
Ruch powołany przez Maryję
Oni noszą znamiona świętych, którzy przeciwstawiają się dziś złu i zmieniają pędy tego świata. Bóg sam ich pozbierał. Ruch Wojowników Maryi to ewidentna interwencja Nieba. Znakomicie podsumował to w rozmowie ze mną ks. Henryk Bolczyk. „Przecież oni realizują to, o co Matka Boża tak prosiła w Fatimie! Są głosem Niepokalanej. I są tak pewni tego, za Kim stoją, że nic i nikt ich nie powstrzyma”.
Co jest zatem tajemnicą tego jedynego w skali świata ruchu? Czy i jakie może on mieć znaczenie dla Kościoła? Dla losów Polski i świata? Jaka jest historia jego powstania?
Świadectwo nawrócenia
Mężczyźni, którzy trafiają do ruchu, staczają walkę z uzależnieniami.
„Jeżeli mężczyźni zatracili się przez wódę czy pornografię, dochodzą do momentu, kiedy tylko Bóg może im pomóc. I jeżeli przychodzą do tej wspólnoty, to oczekują nie kawy i herbaty, tylko rozmowy. Szukają odpowiedzi na pytanie: Czy ten gość, który siedzi obok mnie, ma takie same problemy jak ja i czy on pomoże mnie, a ja jemu?” – mówi Darek Kukawski, handlowiec, rolnik, lider Wojowników Maryi w Warszawie.
„Tu są prawdziwi faceci po przejściach. Ze świecą szukać wśród nich takiego, który od początku był grzeczny i ułożony” – mówi ks. Paweł Drążyk odpowiedzialny za Wojowników Maryi w Sztokholmie.
„Pan Bóg lubi łobuzów, prawda?” – pytam.
„Pewnie, że tak! A który z Apostołów był normalny? Może św. Jan, spokojny. A inni? Faceci po przejściach: Święci Paweł, Mateusz, Piotr. Wielu mężczyzn, zanim trafią do Wojowników Maryi, jest całkowicie obojętnych lub nawet oddalonych od Kościoła”.
Walka o świętość rodziny
Ksiądz Chmielewski mówi o kryzysie męskości i ojcostwa. O tym, że mężczyźni dziś stali się niewolnikami kredytów. Lęk przed ich niespłaceniem napędza ich pracę. „Mamy armię młodych mężczyzn już wychowywanych bez ojców. Ojców, którzy poślubili swoje firmy, swoje hobby, pasje, zainteresowania, poślubili internet, telewizję, kumpli, alkohol. Mężczyzn, których nie ma w rodzinie, których nie ma w domu”.
Salezjanin zrywa mężczyzn do walki: „Kiedy bierzesz różaniec, kiedy zaczynasz pokutować, to uwierz mi, walczysz o swoją żonę, o swoje małżeństwo, żeby wyjść z nałogu, który ciebie upadla, i już pierwszego dnia twoja modlitwa jest wysłuchana przez Boga! „
Nie ma wątpliwości, że ks. Dominik Chmielewski stał się nie tylko dla prawie dziesięciu tysięcy Wojowników Maryi, ale i dla setek tysięcy ludzi w Polsce narzędziem, i to w rękach samej Królowej Nieba i Ziemi, które doprowadziło ich do Boga. Zebrałam na to niezbite dowody. Niech one uspokoją tych, którzy tak „martwili się” teologiczną poprawnością głoszenia salezjanina. Możecie spać spokojnie! Choć każda opowieść jest inna, w historiach Wojów przewija się ten sam schemat: każdy z tych mężczyzn doświadcza namacalnie potężnego wylania Ducha Bożej Miłości. I za każdym razem dzieje się to przez – jak mówią – „delikatne ręce Pięknej Dziewczyny”, która zdjęta z ikon niedostępnej władczyni niepostrzeżenie staje się czułą Mamą każdego z tych mężczyzn. A potem, w większości historii, Jej płaszcz zaczyna otulać całe otoczenie, rodzinę Wojownika.
Więcej w książce „Wojownicy Maryi. Rycerze Apokalipsy”, Joanna Bątkiewicz-Brożek, Wydawnictwo Esprit
Źródło: Esprit