Kościół żyje w tych dniach oczekiwaniem na nowego papieża. Nie czekamy na wynik wyborów, kibicując swojemu kandydatowi. Czekamy na kapłana, który otrzyma dar Ducha Świętego, aby w imieniu Jezusa Chrystusa kierować Kościołem na ziemi. Modlimy się, aby kardynałowie, korzystając ze swojej ludzkiej wiedzy, doświadczenia, mądrości i roztropności, przede wszystkim opierali się na Bogu, miłosiernym Ojcu. I jeszcze ważniejsze – żeby dzięki łasce Ducha Świętego, czuli to, co Pan Jezus objawia każdemu z nas – że jesteśmy dziećmi Boga Ojca.
Wobec Jego mądrości i mocy jesteśmy małymi dziećmi, które Go potrzebują. Również wtedy, gdy Bóg nam powierzył jakąś ważną i trudna misję, na przykład bycia matką nastolatka wchodzącego w czas „burzy i naporu”. Albo szefem 3-osobowej firmy remontowo-budowlanej, od którego zależy utrzymanie 3 rodzin i ukończenie na czas remontu łazienki, który wywraca do góry nogami życie innej rodziny. Albo kardynałem świętego Kościoła katolickiego, który ma wskazać następcę św. Piotra. Na naszej drodze do świętości, Bóg stawia nam różne zadania, wymagające ludzkiej wiedzy i roztropności. Czasem są one wystarczające, aby zrobić coś po ludzku porządnie. Jednak żeby prowadziły nas ku Bogu, musimy wciąż przypominać sobie, że jesteśmy małymi dziećmi, wręcz niemowlętami. Greckie słowo nēpios, którego użył Ewangelista, można przetłumaczyć jako „nieuczony”, „prostak”, ale również „niemowlę”.
O ile bardziej muszą pamiętać o tym ci, w których rękach spoczywają ważne decyzje dotyczące Kościoła, który ma kierować ku Bogu całą ludzkość. Dlatego modlimy się za nich, z pokorą i odpowiedzialnością, troszcząc się o nasz Kościół. Tak jak 700 lat temu pokorna, nieuczona tercjarka ze Sieny, Katarzyna, w modlitwie znajdowała moc, aby upominać i zachęcać do dobrego działania wielkich tego świata, a w szczególności kapłanów i biskupów. Wśród nich biskupów Rzymu. Zdaniem wielu historyków, to ona miała decydujący wpływ na powrót do Rzymu papieża Grzegorza XI. Wcześniej, przez 70 lat papieże rezydowali w Awinionie, pod opieką króla francuskiego, która była tak intensywna, że okres ten nazywany jest „niewolą awiniońską”. Choć polityczne znaczenie Kościoła w świecie jest dziś (na szczęście) nieporównywalnie mniejsze niż w średniowieczu, wielu możnych tego świata, wszelkich barw ideowych, usiłuje podporządkować Kościół swoim interesom. Święta Katarzyna, surowa i wymagająca wobec biskupów i kapłanów, rozumiała często lepiej niż oni, jak ważną mają misję i jak bardzo muszą uważać, aby nie dać się uwikłać w złe przywiązania, które może zrodzić władza.
Św. Katarzyna zdecydowanie broniła również jedności Kościoła, gdy w roku 1378 wybór papieża Urbana VI nie został uznany przez część kardynałów. Kontestatorzy wybrali kolejnego papieża, czy raczej antypapieża, doprowadzając do trwającej 40 lat schizmy. Do dziś historycy Kościoła spierają się o to, kto ponosił większa odpowiedzialność za rozłam, a nawet o to, kto rzeczywiście był następcą Piotra w tamtym okresie. Kościół przetrwał ten straszny kryzys, bo na szczęście nie ludzie decydują o jego istnieniu. Tym niemniej, tamte wydarzenia zostawiły głębokie rany. Jakże brakowało wówczas przywódcom Kościoła postawy dziecięctwa Bożego, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia!
Mimo napięć, które mają miejsce w Kościele w naszych czasach, nie musimy się obawiać tak dramatycznych scenariuszy. Tym niemniej, dziś szczególnie potrzebujemy modlić się o jedność Kościoła, i to nie na poziomie kardynałów, lecz wszystkich wiernych. Święta Katarzyna nam o tym przypomina i wspiera nasze modlitwy.