reklama

Serce dla nieprzyjaciół

ks. Michał Kwitliński ks. Michał Kwitliński

dodane 15.06.2025 20:20
0

Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie. Te słowa Pana Jezusa zawsze będą w nas wywoływać niepokój, a nawet irytację. Choć wielkoduszność wobec wrogów i wybaczenie krzywd budzi w normalnym człowieku podziw, to równocześnie taka postawa jest często postrzegana jako mało praktyczna, a nawet szkodliwa. Jeśli zaś dzięki wierze uznajemy ją za ideał, to nieraz z bólem mówimy: „daleko mi do tego ideału i nawet się do niego nie zbliżam”. 

W filmie Tarkowskiego „Rublow”, opowiadającym o wielkim ruskim malarzu ikon,  reżyser pokazał scenę, w której Tatarzy, w trakcie jednego z najazdów, torturują kapłana, który patrzy się na odległy wizerunek Chrystusa Pantokratora. Jacek Kaczmarski w pięknym wierszu napisanym na podstawie tego filmu pisze:
Kto walczył ten złotym pojony ukropem
Blach z kopuł cerkiewnych z ksiąg ogniem stopionych
Zapada pomiędzy kopyta i stopy ze wzrokiem wlepionym w zasnutą twarz Boga
I pyta: jak kochać ma wroga?

Takie pytanie, w sytuacjach mniej drastycznych, ale psychicznie równie bolesnych, zadaje sobie wielu z nas. Często to pytanie pojawia się, gdy jesteśmy świadkami niesprawiedliwości, która bezpośrednio nas nie dotyka, ale boli, bo na szczęście umiemy współczuć. 

Odpowiedź Pan Jezusa: Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski, wydaje nam się niepraktyczna. Nie jestem Bogiem, nie mogę być doskonały jak On. To prawda, ale On może zmienić moje serce. Może mnie udoskonalić swoją mocą i uczynić mnie zdolnym do miłości, nawet tych, którzy krzywdzą mnie czy innych. A tym samym sprawić, że zło, którego doświadczam, nie niszczy we mnie tego co najcenniejsze – zdolności do miłości. Nabożeństwo do Serca Jezusowego, o którym Kościół przypomina w miesiącu czerwcu, mówi właśnie o tym. Dzięki łasce możemy „czynić nasze serca według Jego serca”. 

Sposobem, który sam Pan Jezusowi nam proponuje, aby pozwolić Mu przemienić nasze serca jest modlitwa za naszych nieprzyjaciół. Jeśli czujemy, że wyzwanie, które stawia nam Pan, nas przerasta, zacznijmy jak w sporcie czy nauce języków, od poziomu „początkujący”. Może zacząć od osób, które lubię, a nawet kocham, na przykład członków mojej rodziny, ale z którymi mi ostatnio nie po drodze, albo jestem nimi trochę zmęczony, poirytowany, być może czując smutek z tego powodu. Dalej mogę pomyśleć o ludziach, którzy mnie denerwują, ale z przyczyn błahych, jak wygląd, specyficzne poczucie humoru lub jego brak.
Dochodzimy do poziomu średnio zaawansowanego.

Osoby, wobec których ciężko mi okazać choć trochę życzliwości, mimo że nie są moimi osobistymi wrogami. Na przykład ostatnie wybory rozpaliły w nas emocje, często wyrażające się we wrogości wobec określonych polityków czy dziennikarzy. Oburzenie na  pewne słowa, zachowanie czy działanie osoby publicznej samo w sobie jest naturalne i zrozumiałe. Polityka dotyczy dobra wspólnego, a więc czegoś, co każdemu obywatelowi powinno być drogie. Jednak łatwo oburzenie przemienia się we wrogość wobec człowieka, którego osobiście w ogóle nie znam. Czy spróbowałem się pomodlić za polityka, którego uważam za szkodliwego dla kraju? Szczerze życząc mu szczęścia, choć niekoniecznie w wyborach. 

Kiedy przejdziemy te początkowe etapy modlitwy za nieprzyjaciół, nasze serce będzie szersze, bardziej podobne do Serca Jezusowego. Będziemy gotowi podjąć większe wyzwania. 

 

1 / 1

reklama