Pierwsze czytanie z Pierwszej Księgi Królewskiej przenosi nas do X wieku przed Chrystusem. Jeroboam spotyka proroka Achiasza, który wykonuje symboliczny prorocki gest: „Wtedy Achiasz zdjął nowy płaszcz, który miał na sobie, porozdzierał go na dwanaście części”. W dalszych słowach prorok wyjaśnia symboliczny gest. Achiasz „powiedział Jeroboamowi: «Weź sobie dziesięć części, bo tak rzekł Pan, Bóg Izraela: Oto wyrwę królestwo z ręki Salomona, a tobie dam dziesięć pokoleń. Jedno tylko pokolenie będzie miał ze względu na Dawida, mego sługę, i ze względu na miasto Jeruzalem, które wybrałem ze wszystkich pokoleń Izraela»”.
W ten sposób prorok zapowiedział rozpad Królestwa Dawida. Płaszcz był nowy, bo też królestwo było bardzo młode. Dawid objął władzę nad całym Izraelem w 998 r przed Chr. Zapowiadany przez Achiasza podział nastąpił w 931 roku. Dwanaście kawałków rozdartego płaszcza to ziemskie przydziały dwunastu pokoleń. Jeroboam przejął dziesięć zbuntowanych pokoleń. Przy prawowitym następcy tronu Roboamie, synu Salomona pozostało pokolenie Judy i Beniamina.
Przyczyny rozpadu były dwie. Po pierwsze, istotną rolę odgrywały względy polityczne. Jeroboam, pochodzący z pokolenia Efraima, wszczął bunt przeciw rodzinie królewskiej, doprowadzając do rozpadu Izraela na dwa królestwa: Izraelskie – to zbuntowane oraz Judzkie – związane z dynastią Dawidową. Po drugie, głębszym powodem rozpadu były względy religijne. Jeroboam wprowadził kult pogańskich bożków i nakazał wykonanie dwóch złotych cielców. Umieścił je w Dan i Betel, aby jego poddani nie udawali się do Jerozolimy dla oddawania czci Bogu. Gdy Izraelici z perspektywy wielu lat patrzyli na ten rozpad, to stawało się dla nich oczywiste, że ten drugi powód rozpadu był bardziej podstawowy. Jeroboam stał się w historii Izrael symbolem bałwochwalstwa. „Grzech Jeroboama” stał się przysłowiowy. Brak wierności Bogu uznali za główne źródło ich politycznych nieszczęść. Bo trzeba dodać, że podział królestwa stał się początkiem całej serii tragedii, które w kolejnych latach i wiekach dokonały się w Izraelu, aż po niewolę babilońską.
Prawdę od odstępstwie Izraelici wyśpiewywali w Psalmie 81: „Nie będziesz miał obcego boga, cudzemu bogu nie będziesz się kłaniał. Ja jestem Panem, Bogiem twoim, który cię wywiódł z ziemi egipskiej. Lecz mój lud nie posłuchał mego głosu, Izrael nie był Mi posłuszny. Zostawiłem ich przeto ich twardym sercom, niech postępują według swych zamysłów. Gdyby mój lud Mnie posłuchał, a Izrael kroczył moimi drogami, natychmiast bym zgniótł ich wrogów i obrócił rękę na ich przeciwników”. Trzeba przyznać, że głęboka, a zarazem gorzka to refleksja.
Czy rozerwany na strzępy płaszcz Achiasza ma nam dziś coś do powiedzenia po trzech tysiącach lat?! Bardzo dużo. To obraz wręcz kluczowy. Podarty płaszcz symbolizuje nasze społeczeństwo przeniknięte duchem indywidualizmu. Tych dziesięć kawałków symbolizuje współczesne dążenie do całkowitej niezależności. Trzymanie w ręce smartfona jest tego symbolem. Człowiek mając go w ręce zdaje się mówić: mam dostęp do świata, ma wiedzę, nie potrzebuję nad sobą żadnej władzy: ani państwowej, bo sam sobie dam radę ani kościelnej; nikt mi nie będzie dyktował, jak mam żyć.
Tylko, że ci którzy uważają się za indywidualistów, szybko zostają przejęci przez inny typ władzy. 10 pokoleń buntując się przeciw następcom Dawida i tak musiało mieć nad sobą króla, a ostatecznie wpadli w niewolę asyryjską. Nad człowiekiem, który uważa, że „jest sobie sam sterem, żeglarzem okrętem” władzę przejmuję właściciele wielkich korporacji, osoby zarządzające siecią oraz tworzący sztuczną inteligencję. Indywidualizm jest dobry dla człowieka silnego, ale gdy przyjdzie jakakolwiek słabość czy zagrożenie, to wówczas będzie wołał o pomoc.
U głębszych podstaw współczesnego indywidualizmu leży odrzucenie jedynego i prawdziwego Boga. „Non serviam”. „Nie będę służył” Bogu, nie będę Mu posłuszny, nie potrzebuję Boga; wiara w Boga przeciwstawia się potędze mojego umysłu – zdaje się powtarzać współczesny indywidualista. Odrzuca Boga, a mniej lub bardziej świadomie zaczyna tworzyć sobie bożki, którym całkowicie się oddaje. Bożkiem staje się kariera, żądza posiadania coraz więcej. Człowiek zalicza kolejne doznania i zdobywa kolejne osiągnięcia. To są jego bożki.
Zbiorem indywidualistów ostatecznie łatwiej rządzić, bo nic ich od środka nie scala. Działają w pojedynkę, niby silni, ale coraz słabsi i coraz bardziej samotni. Ktoś powie, że to wizja pesymistyczna. To przede wszystkim wizja realistyczna. To odczytywanie naszego społeczeństwa w świetle podartego płaszcza Achiasza.
Gdzie zatem jest światło? W powrocie do Pana Boga, który ostatecznie czuwa nad nami. Zresztą samo proroctwo Achiasza jest tak skonstruowane, że pokazuje, iż za rozpadem stoi… sam Boga. Przywołajmy jeszcze raz słowa: „tak rzekł Pan, Bóg Izraela: Oto wyrwę królestwo z ręki Salomona”. To odwieczny problem: czy Bóg dopuszcza tego typu nieszczęścia, czy wręcz je na człowieka sprowadza jako przestrogę. Po wiekach Izrael nieraz dochodził do wniosku, że nieszczęścia polityczne były karą za grzech. Przywołany wyżej zdanie pokazuje, iż ostatecznie nad wszystkim Bóg czuwa. Tylko warto i należy zwrócić się w Jego stronę, uznać Jego władzę i przyjąć Jego przykazania, które nie zabijają naszej wolności. Boże przykazania ukierunkowują ją w dobrą stronę: w stronę Boga i w pogłębione relacje z bliźnimi.