Co najmniej 21 Żydów ukrywało się w Markowej

Dwadzieścia lat temu o rodzinie Ulmów prawie nikt nic nie wiedział poza miejscowością, w której żyli, oraz poza urzędnikami Jad Waszem, zajmującymi się przyznaniem im medalu w 1995 r. Wszystko było do zbadania – opowiadał dr Mateusz Szpytma, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej i krewny Wiktorii Ulmy.

„Mimo że ta historia była obecna w mojej rodzinie, to tak naprawdę zacząłem się nią interesować na wiosnę 2003 roku – mówił dr Szpytma. – Impulsem była dla mnie informacja, którą usłyszałem na Mszy św., że Kościół katolicki rozważa wszczęcie procesu beatyfikacyjnego rodziny Ulmów. Uświadomiłem sobie jaki skarb, jakich bohaterów mam w swojej rodzinnej miejscowości i w swojej rodzinie. Ponieważ z wykształcenia jestem historykiem i już wtedy byłem pracownikiem Instytutu Pamięci Narodowej, uznałem za swoją powinność zgłębić tę wiedzę”.

Jak przypomniał wiceprezes IPN, Ulmowie nie byli jedynym Polakami, którzy zapłacili najwyższą cenę za ratowanie sąsiadów.

„Znamy też inne rodziny polskie, które zginęły za pomoc Żydom, choćby rodziny Kowalskich, Baranków, czy Książków spod Miechowa. Wpływ na decyzję Kościoła katolickiego o procesie beatyfikacyjnym, a następnie o beatyfikacji rodziny Ulmów miał nie tylko ich heroizm i to, że ratowali Żydów, ale także ich całe życie, to jakimi ludźmi byli przed wojną, jakimi byli obywatelami i chrześcijanami. Ulmowie są dzisiaj – nie tylko w naszym kraju – symbolem tych wszystkich Polaków, którzy za pomoc Żydom zostali zamordowani” – tłumaczył dr Mateusz Szpytma.

Cały wywiad przeczytasz tu:

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama