W połowie grudnia trafi do premiera raport komisji poszukującej przykładów nękania aktywistów przez poprzedni rząd. Tak zapowiada przewodnicząca tej komisji mec. Sylwia Gregorczyk-Abram. Pierwszy raport zaraz po publikacji usunięto z internetu. Zawierał wiele błędów rzeczowych.
Przewodnicząca Komisji ds. wyjaśnienia mechanizmów represji wobec organizacji społeczeństwa obywatelskiego oraz działaczy społecznych w latach 2015-2023 zapowiedziała w rozmowie z PAP, że wkrótce na ręce premiera Donalda Tuska trafi druga cześć raportu. Będzie dotyczyła tzw. SLAPP-ów (Strategic Lawsuit Against Public Participation), czyli nękania prawnego m.in. dziennikarzy i aktywistów. Ma liczyć prawie 400 stron.
Co jest problemem na granicy?
Gregroczyk-Abram dodała, że równolegle komisja pracuje nad kolejnymi raportami. W trzecim raporcie mają się znaleźć informacje o zatrzymaniach, inwigilacji systemem Pegasus czy nadużywanie siły przez policję.
Ma obejmować także działania na granicy polsko-białoruskiej, gdzie kilka lat temu rozpoczęła się białoruska operacja przerzucania do Polski nielegalnych imigrantów nosząca kryptonim „Śluza”. Raport ma jednak zajmować się nie tą operacją, ale działaniami służb wobec aktywistów wspierających migrację.
Czwarty raport będzie podsumowaniem i szerszymi rekomendacjami legislacyjnymi.
Komisja do spraw wyjaśnienia mechanizmów represji wobec organizacji społeczeństwa obywatelskiego oraz działaczy społecznych w latach 2015–2023 powstała na mocy zarządzenia nr 15 Prezesa Rady Ministrów z 10 kwietnia 2025 roku. Oficjalnie działania rozpoczęła 5 maja 2025 roku, kiedy członkowie komisji odebrali nominacje. Każdy z członków dostaje za swoją pracę 16,8 tys. zł miesięcznie.
Okrutne słowa...
Dotychczas opublikowana została pierwsza część raportu dotycząca mediów publicznych. Autorzy twierdzili, że dokument zawierał konkretne przykłady niedemokratycznych działań mediów. W rzeczywistości znaczna część składała się z cytatów z dziennikarzy występujących w programach.
Raport był pełen błędów i szybko zniknął z internetu.
Twórcy przekręcili m.in. nazwisko Sławomira Jastrzębowskiego (do 2018 r. redaktora naczelnego „Super Expressu”), wypowiedzi Anny Gielewskiej z serwisu frontstory.pl przedstawiono jako sprzeciw wobec aborcji, choć ich wydźwięk był inny, w dodatku Gielewską opisano jako dziennikarkę tygodników „Do rzeczy” i „Sieci”, gdzie nie pracowała, żonę Patryka Jakiego Annę opisano błędnie jako pracownicę Instytutu Ordo Iuris.
W raporcie pojawiają się też cytaty z Jakuba Jałowiczora, dziś dziennikarza Opoki, a wtedy „Gościa Niedzielnego”. Komisja Gregorczyk-Abram przedstawiła go jako pracownika „Do rzeczy”, „Sieci” i serwisu „wpolityce.pl”, z którymi nigdy nie współpracował. Jeden z cytatów zawartych w raporcie o prześladowaniu opozycji brzmiał: „Projekty chroniące życie mamy dwa (…), PiS jest średnio zdeterminowane, by coś w tej kwestii robić. Na pewno nie będzie chciał podgrzewania emocji, a typowanie jako to się skończy to wróżenie w fusów (tak w raporcie – red.)”. Drugi: „Temat aborcji może być wygodny dla tych środowisk, które mają bardzo jasno określone stanowisko w tej sprawie. Siłą rzeczy jest to albo ostra lewica, albo partie, które są na prawo od PiS. Ich sytuacja jest o tyle prostsza, że mogą mówić jasno i ostro. Nie wydaje mi się jednak, by na tym projekcie ktokolwiek nowy wyrósł, bo było już sporo okazji, żeby to zrobić”.
Łączny koszt funkcjonowania komisji ma sięgnąć 2,1 mln zł. (PAP)
Źródło: 