Prezes PKOl: starajmy się o organizację igrzysk olimpijskich

„Jakie szanse na rozwój ma związek, który rocznie otrzymuje z budżetu państwa 200 tysięcy złotych? Nie ma żadnych szans na odpowiednie przygotowanie sportowców, a co za tym idzie na przyciągniecie finansowania z sektora prywatnego. I na to właśnie znaleźliśmy rozwiązania w PKOl, jednak nie wszystkim się to podobało” – mówi Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

Jakub Jałowiczor, Opoka: PZPN odnotował blisko pół miliarda zł przychodu. Tymczasem roczny budżet związku koszykówki jest dziesięciokrotnie mniejszy, PZLA ma jeszcze mniej, a w przypadku bardziej niszowych sportów w ogóle trudno o dużych sponsorów. Jak wspierać rozwój dyscyplin, które może nie są tak popularne jak piłka nożna, ale w których Polacy mogą osiągać dobre wyniki?

Radosław Piesiewicz: Piłka nożna w Polsce, zresztą nie tylko w Polsce, to wciąż najpopularniejszy sport. Za tym idą sponsorzy, media, prawa do transmisji telewizyjnych. To wszystko napędza koniunkturę i nawet, gdy nasi piłkarze przegrywają, to zainteresowanie piłką, reprezentacją narodową czy nawet rozgrywkami ligowymi nie maleje. To swego rodzaju fenomen. Jednak trzeba powiedzieć jasno, że szeroka obecność piłki nożnej w mass mediach, a głównie w telewizji napędza wszystko. Za tym idą sponsorzy i pieniądze, bez których żaden sport nie ma racji bytu. Mistrzostwa świata i Europy w piłce nożnej to poza igrzyskami olimpijskimi najpopularniejsze imprezy sportowe na świecie. Wśród nich jest jeszcze kolarski Tour de France – także impreza absolutnie topowa.

Polski Komitet Olimpijski miał i wciąż ma świetne pomysły, które przecież wprowadzaliśmy w życie na początku mojej kadencji jako prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Negocjowaliśmy umowy z naszymi ówczesnymi i nowymi sponsorami – głównie spółkami z udziałem skarbu państwa tak, aby część tych pieniędzy trafiała właśnie do związków sportowych.

Umowy były „grupowe”, czyli jeden sponsor PKOl stawał się także sponsorem dla kilku mniejszych związków. Umowy były konstruowane w ten sposób, ponieważ zbiorczy ekwiwalent z PKOl i kilku związków, w pełni zadowalał sponsora i był dla niego bardzo atrakcyjnym kontraktem. Dla mniejszych związków to wielka szansa i ogromne możliwości, a kto wie czy nie jedyna możliwość pozyskania sponsora. One same nie mają szans na kontrakty z wielkimi firmami, ponieważ nie są w stanie osiągnąć odpowiednich czy też zadowalających ekwiwalentów reklamowych dla swoich partnerów. To jeden z naszych flagowych pomysłów, jeśli chodzi o konkretne, bo finansowe wsparcie polskich związków sportowych. Problem polskiego sportu tkwi jednak w rozwiązaniach systemowych, których albo nie ma, albo po prostu źle działają. Minister sportu w Polsce średnio zmienia się co dwa lata, a to nie sprzyja rozwojowi sportu i choćby wdrożeniu się szefa resortu w problemy związków i ich potrzeby. Uważam, że bez pieniędzy nie dogonimy Europy i w tych kwestiach przykład powinniśmy brać choćby od naszych zachodnich sąsiadów. Tam resort sportu ściśle związany jest z komitetem olimpijskim – tworzą jedność i ten projekt dotowany jest w całości z budżetu państwa. Dlatego uważam, że w Polsce potrzebna jest nowa, dobra ustawa o sporcie, do której powinniśmy się przymierzyć jak najszybciej.
Jednolite finansowanie z budżetu państwa komitetu i sportu wyczynowego daje więcej odpowiedzialności, ale i więcej możliwości. Teraz PKOl ma tylko obowiązki, z których moim zdaniem wywiązuje się bardzo dobrze. Jednak nie jest dotowany z budżetu państwa nawet złotówką, więc musi radzić sobie sam. Warto dodać, że odpowiedzialność za wyniki w igrzyskach olimpijskich spada – choć MSiT przypisywało je PKOl – na związki sportowe, które szkolą kadry narodowe oraz na ministerstwo, które nie potrafi wypracować odpowiedniej strategii rozwoju sportu w Polsce.

W Polsce ministerstwo ucina związkom dotacje po gorszych igrzyskach, w Niemczech słabszy występ spowodował wzrost finansowania o potężne miliony euro.

Polski Komitet Olimpijski ma wiele pomysłów, żeby spowodować rozwój sportu, rozwój związków sportowych – szczególnie w naszym przypadku tych olimpijskich, ale warto wspomnieć, że wspieraliśmy także związki nieolimpijskie. Ale do tego potrzebna jest nowa i dobra ustawa o sporcie. Mamy na to pomysł.

Letnie igrzyska w Polsce – czy to aktualna sprawa? I warto się o nie starać? Czy – patrząc na imprezy sportowe, które się w Polsce odbywały i odbywają – można powiedzie, że to realnie rozwija sport?

Igrzyska olimpijskie to najważniejsza impreza sportowa na świecie. Polski Komitet Olimpijski zawsze, przynajmniej pod moim kierownictwem, zawsze będzie stał za tym, aby zostały one zorganizowane w naszym kraju. Przypomnę, że to ja, wraz z Prezydentem Andrzejem Dudą i ówczesnym ministrem sportu i turystki Kamilem Bortniczukiem zaproponowaliśmy organizację igrzysk olimpijskich w Polsce.

Wciąż jestem za tym, aby starać się o ich organizację, bo niesie ona za sobą wiele możliwości rozwoju w Polsce nie tylko sportu, ale i gospodarki w ogóle. I nie myślę tu o konkretnym mieście, ale o całym kraju, bo dzięki Agendzie 2020 MKOl dopuścił możliwość organizowania igrzysk nie tylko w jednym mieście i także z wykorzystaniem istniejących obiektów sportowych w całym kraju.

Warto także dodać, że taki projekt musi być ogólnopolski jeśli chodzi o jego organizację i sam proces przygotowania i składania wniosku. Tu sport musi wynieść się ponad politykę, to bardzo ważne. Najważniejsze jest jednak to, że nie można w tym procesie pominąć Polskiego Komitetu Olimpijskiego, bo to PKOl jest kontaktem z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim i to PKOl składa ostatecznie akces.

W olimpijskiej klasyfikacji medalowej trudno się ścigać z Chinami czy USA, ale w Paryżu wyprzedził nas Bahrajn czy Uzbekistan. Jakie są szanse na powrót przynajmniej do poziomu Atlanty, gdzie Polska zdobyła siedem złotych medali?

Znów przywołam tu niemiecki DOSB – Deutscher Olympischer Sportbund.

Po słabym wyniku podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu 2024 – Niemcy jako kraj zajęły 10. miejsce – zaplanowano zwiększenie budżetu z 293 mln euro w 2024 roku do 331 mln euro w 2025 roku. Dodajmy, że finansowanie sportu seniorskiego może wynieść od 2,5 do 3 mld euro w obecnym i następnym cyklu olimpijskim, czyli 4-leciu.

W Polsce fundusze budżetowe rozdziela ministerstwo, ale ostatnimi czasy widać było, że nie idzie to dobrze. Jedne związki otrzymywały więcej w porównaniu do poprzedniego okresu, a z kolei inne, mające wiele sukcesów na koncie w danym roku, otrzymywały mniej. Prawdopodobnie z pobudek politycznych. A nie tędy wiedzie droga do sukcesu polskiego sportu. On musi być apolityczny, inaczej nie będzie miał szansy na rozwój. Ponadto pieniądze do związków trafiały w drugim kwartale, kiedy to fundusze potrzebne są już od początku roku. Idźmy dalej – jakie szanse na rozwój ma związek, który rocznie otrzymuje z budżetu państwa 200 tysięcy złotych? Nie ma żadnych szans na odpowiednie przygotowanie sportowców, a co za tym idzie na przyciągniecie finansowania z sektora prywatnego. I na to właśnie znaleźliśmy rozwiązania w PKOl, jednak nie wszystkim się to podobało.

Ja wciąż wierzę, że możemy z igrzysk przywozić, nie dziesięć, ale i dwadzieścia medali, jednak pracę nad tym musimy zacząć absolutnie od podstaw, od szkół i dzieci. Już tam sportem powinni zajmować się profesjonaliści, a nie ludzie z przypadku.

Już tam można – mówiąc kolokwialnie – „łowić” talenty i dalej je rozwijać. Ale, powtórzę kolejny raz – do tego potrzebne są pieniądze i odpowiednie rozwiązania systemowe, których jak widać nie ma.

Miały być wielomilionowe nadużycia. Tak podawały media i poprzednie kierownictwo ministerstwa sportu. Tymczasem NIK podczas kontroli wykrył w PKOl stosunkowo drobne nieprawidłowości. Czujecie się zwycięzcami? Wojna zakończona?

Ta wojna, wywołana przez pana Nitrasa z pobudek politycznych, nie powinna wydarzyć się nigdy. Tyle złego, ile ten człowiek uczynił w stosunku do polskiego sportu, do tej pory nie uczynił nikt.

To była próba obalenia i zdeklasowania PKOl jako instytucji, wymierzona w nas, a głównie we mnie z wielu „dział”. Przetrwaliśmy to, choć ucierpiał na tym cały sport i całe środowisko.

Dziś tego pana już nie ma i mam nadzieję, że to koniec jego kariery w sporcie – zresztą to nie był i nie jest człowiek sportu. Teraz sporo czasu zajmie całemu środowisku posprzątanie po nim.
Jeśli chodzi o NIK to faktycznie w raporcie znajdą się wytyczne, aby uregulować kilka spraw i usprawnić je. Będziemy musieli także zwrócić około 100 tysięcy złotych dotacji do budżetu, ale to wynik działalności poprzedniego zarządu i kierownictwa PKOl. Wszystko to była wymyślona maskarada i jak widać PKOl wciąż istnieje i ma się coraz lepiej. Przed nami kolejne wielkie zadanie w postaci przygotowań do zimowych igrzysk olimpijskich i na tym się teraz skupiamy. PKOl istnieje ponad 100 lat. Jest potężną i prestiżową instytucja pozarządową i mimo, iż zniszczono nasze dobre imię, to ono zostanie odbudowane. PKOl jest jak sportowiec, który nie poddaje się po mocnym faulu rywala, tylko wstaje mocniejszy, bardziej zmotywowany i walczy dalej, bo wie na co go stać.

Kieruje pan PKOl od dwóch i pół roku. Co jest największym sukcesem prezesa Radosława Piesiewicza? Co, z perspektywy czasu, zrobiłby pan inaczej?

Na pewno PKOl pokazał wielką moc w chwili poważnego ataku z każdej strony. Nie poddaliśmy się i nie poddamy, walczymy dalej o swoje dobre imię – i mam tu na myśli siebie, zarząd, ale także biuro PKOl, bo to uderzało w każdego z nas. Mimo prób „zagłodzenia” instytucji, przetrwaliśmy, także przy pomocy wielu przyjaciół. Pracujemy wciąż pełną parą, realizujemy wszystkie projekty sportowe, edukacyjne i marketingowe – to jest nasz największy sukces. Ja jestem osobiście dumny z tego, że w tych trudnych chwilach utrzymaliśmy wypłaty wynagrodzeń dla pracowników.
Jestem dumny z realizacji podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu ogromnego projektu jakim był Dom Polski. Nikt nam nie wmówi, że nie był to sukces pod każdym względem. Cieszy mnie, że z pomocą sponsorów i partnerów PKOl udało nam się wypracować historyczne i rekordowe nagrody dla naszych medalistów olimpijskich. Dziękuję w tym momencie wszystkim, którzy się do tego przyczynili, ale także polskim medalistom olimpijskim, którzy zgodzili się poczekać na ich realizację i wręczenie. Dziękuję im także za to, że pomimo wielu nacisków ze strony pana Nitrasa, aby manifestowali swoje niezadowolenie z powodu odłożenia wręczania ich w czasie, nikt z nich nie uległ naciskom – każdy z nich rozumiał, że te nagrody od PKOl to nasza dobra wola, a nie ustawowy obowiązek jak było w przypadku MSiT. 

A co bym zrobił inaczej? Cały sport. Tak jak wspominałem wcześniej, nam potrzeba nowej, dobrej ustawy o sporcie i być może jednej instytucji tym zarządzającej.

To chciałbym najbardziej zrobić inaczej niż jest do tej pory. Bo jeśli chodzi o PKOl to działamy, żyjemy, pracujemy i mamy się coraz lepiej.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama