Słuszny protest

Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (19/2002)

Rada Etyki Mediów wydała bardzo ostre w tonie oświadczenie, piętnujące akcje reklamowe odwołujące się do seksu i przemocy. Szczególne oburzenie Rady wywołały „akcje posługujące się wielkiego formatu plakatami, których treść oceniana jest przez wielu jako pornograficzna, drastycznie atakująca wrażliwość dzieci, poniżająca dla kobiet”, w tym zwłaszcza kampanie reklamowe trzech miesięczników.

Stanowczy protest musi budzić agresywność twórców reklam, nie respektujących nawet stosunkowo niewielkich ograniczeń, nakładanych na ludzką działalność przez powszechną dziś liberalną ideologię i takież instytucje. Otóż w tej wizji świata granicą mojej wolności jest wolność drugiego człowieka. Mam więc prawo robić, co mi się podoba, ale w taki sposób, aby nie zmuszać do udziału w tym osób, które sobie tego nie życzą. Plakaty reklamowe są więc niezwykle groźnym narzędziem ingerencji w naszą prywatność. Prasy, której nie lubię, mogę nie kupić, programów telewizyjnych - nie oglądać, nie jestem natomiast w stanie nie dostrzec planszy wielkości kilku pięter.

Twórcy wymienionych w oświadczeniu kampanii (oraz wielu innych) upodobali sobie epatowanie nas wszystkich seksem. Jest to niestety zgodne z powszechnymi dziś prądami - pożal się Boże - kulturowymi, które posługują się seksem do wszystkiego. W ten sposób sfera, w której ujawnia się najgłębszy związek dwojga ludzi, nieprzypadkowo zwana „intymną”, w rękach cynicznych manipulatorów służy po prostu zarabianiu pieniędzy.

Atak na naszą wrażliwość poprzez motywy seksualne, przed którymi nie możemy się bronić, jest przykładem zaniku skrupułów u niektórych przedstawicieli branży reklamowej. Odwoływanie się do prawdziwych wartości, przypominanie, że miejsce seksu jest w intymnej relacji dwojga ludzi, zbywają powoływaniem się na pluralizm obyczajowy w liberalnym państwie. Jednak nawet ograniczenia zakładane przez wizję liberalną mają - jak widać - za nic.

Państwo praktycznie abdykowało z funkcji ochrony obywateli przed obyczajowymi ekscesami. Jedynym środkiem oporu pozostaje protest tych, którym nie jest wszystko jedno. Jedynym argumentem trafiającym do rozsądku cynicznym twórcom reklam jest strata finansowa. Jedno z pism, wymienionych w oświadczeniu Rady, jest na drodze do finansowej ruiny i pewnie dlatego chwyta się tak drastycznych środków „ratunkowych”. Gdyby okazały się nieskuteczne, może mniej będzie naśladowców? Słaba to wprawdzie pociecha, ale jeśli społeczeństwo okaże się „zacofane”, prowokacje nie będą skuteczne i może będzie ich mniej. Reklamowa „awangarda obyczajowego postępu” potrafi starannie liczyć zyski i straty.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama