Za mało święci

Misjonarz musi mieć świadomość, komu służy jego praca

Choć od męczeństwa św. Maksymiliana Marii Kolbego minęło już dobrze ponad pół wieku, to nie ma wątpliwości, że pozostaje on ojcem największego sukcesu medialnego w polskim Kościele. I można mieć pewność, że gdyby nie wojna, to największym imperium wydawniczym byłby obecnie nie Axel Springer czy Agora, ale Niepokalanów SA.

Myśląc o tym sukcesie, trudno nie zadać sobie pytania, jakie były jego źródła. I ja także sobie je zadaję. Schorowany, pozbawiony środków i wsparcia we własnym zakonie zakonnik postanawia wydawać na starej maszynie pisemko dla Rycerzy Niepokalanej, a w efekcie tworzy giganta medialnego, którego bało się nawet sanacyjne państwo, i to tak bardzo, że odmawiało mu prawa do stworzenia religijnego, katolickiego radia. Słowem św. Maksymilianowi udaje się to, co nam w XXI wieku, lepiej przygotowanym nie udało się.

Pytanie „dlaczego” aż ciśnie się na usta. A odpowiedź jest prosta, ale bolesna dla nas. Otóż św. Maksymilian nie był i nie chciał być człowiekiem mediów, on nie był i nie zamierzał być twórcą imperium medialnego. Jego misja była inna. On chciał być misjonarzem, a jego cel był natury czysto religijnej. „…zdaje mi się, że obok „Rycerza” (dla wszystkich), „Rycerzyka” dla dzieci z czasem staną do boju inne wydawnictwa periodyczne (dzienniki, tygodniki, miesięczniki i kwartalniki – poważne) i nieperiodyczne (broszury, książki) dla obszerniejszego spraw jakich omówienia (…). A charakter przenikający to wszystko to: „przez Niepokalaną, a cel to – podbić świat cały i każdą duszę z osobna Niepokalanej, a przez Nią Przenajświętszemu Sercu Jezusowemu” – pisał w liście do ojca Floriana Koziury.

I właśnie to pragnienie ustawiało całe myślenie świętego. On, w jakimś stopniu, antycypował myślenie Marshala MacLuhana. Ten wybitny medioznawca podkreślał, że za czasów Jezusa łowiono ludzi wędką, od momentu wynalazku druku – siecią, a teraz wymienia się zwyczajnie wodę i tyle. I św. Maksymilian to rozumiał i dlatego chciał oczyszczać wodę zanieczyszczoną przez inne media. „Misjonarz pióra nie liczy swych owoców ilością wydanych metryk chrztu, ale jest wychowawcą mas, urabia opinię i łagodzi nienawiść ku katolicyzmowi, wyświetla i pomału usuwa z umysłów zastarzałe uprzedzenia i zarzuty, usposabia do stopniowej lojalności względem Kościoła, z czasem do pewnej sympatii (…). Droga to długa, ale za to prowadzi nią misjonarz nie jednostki, a masy” – pisał święty o celach japońskiego „Rycerza Niepokalanej”. I dokładnie takie same cele stawiał przed polską prasą katolicką. Św. Maksymilian zdawał sobie sprawę, że opinię publiczną, także w krajach katolickich, kształtują media. Jeśli więc są one w rękach niekatolickich (on sam mówił o masonach i Żydach), to nie kształtują jej po katolicku. Aby temu przeciwdziałać trzeba więc założyć własne media.

Misjonarz jednak musi mieć świadomość, komu służy jego praca. Bez tego całe zaangażowanie medialne weźmie w łeb. I o tym zawsze bardzo mocno i bardzo jednoznacznie przypominał św. Maksymilian. »„Mały Dziennik” wtedy będzie doskonały, kiedy będzie go można podpisać: redaktor naczelny, redaktor odpowiedzialny – Niepokalana”« – mówił do braci franciszkanów (Niepokalanów 27. 06. 1936 r.). Jednym słowem istotą zaangażowania mediów katolickich ma być służba Bogu i Maryi. Jedynym zaś kryterium wartościującym – wola Boża.

To poddanie się woli Bożej widać także w metodzie działania ojca Maksymiliana. On zawsze podkreślał, że wszystko, co zrobił zależy całkowicie od woli Niepokalanej. Ona ma zatroszczyć się o środki finansowe, Jej zawierzone są problemy z siedzibą czy lokalizacją. „Naszym największym zmartwieniem nie są wcale długi, lecz dusze – aby je zachować od bezbożnictwa. Pan Jezus powiedział: „starajcie się najpierw o Królestwo Boże, a wszystko będzie wam przydane” (por. Mt 6, 33). To wszystko będzie przydane. Naturalnie, że musimy być roztropni, ale to nie jest największym zmartwieniem” – wskazywał ojciec Maksymilian.

I mam głębokie przekonanie, że właśnie tego oddania się Bogu, zaufania do Niego i do Jego Opatrzności, i wreszcie kapłańskiej gorliwości najbardziej nam dzisiaj brakuje. Aby mieć media ojca Maksymiliana nie wystarczą nam księża wykształceni na wydziałach dziennikarskich, potrzebujemy świętych kapłanów i zakonników, ukształtowanych przez gorliwość kolbiańską. Bez nich nigdy nie odniesiemy sukcesu w mediach. Od pióra czy mikrofonu dla przyszłości polskich mediów katolickich ważniejszy jest więc konfesjonał, modlitwa i pokuta.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama