Potrzeba oczyszczenia. Duch, ciało, umysł...

Czy potrzebujemy oczyszczenia, detoksu? Z pewnością. Chodzi jednak o coś więcej niż tylko poprawienie sobie samopoczucia

Wysyp bestsellerów dotyczących oczyszczania umysłu jest znakiem czasów. Trudno się dziwić, każda cywilizacja ma swoje znaki szczególne, w przypadku XXI-wiecznej cywilizacji zachodniej, charakteryzującej się przesytem w każdej materii, są nimi: nadmierna konsumpcja, absolutna władza handlowców, tworzenie przez agresywną reklamę sztucznych potrzeb i… uzależnienia. Coraz bardziej alarmującym zjawiskiem jest na przykład obniżający się wiek młodych ludzi uzależnionych od pornografii, łatwo dzisiaj dostępnej na każdym właściwie urządzeniu elektronicznym. Skutki takiego uzależnienia są opłakane, jak wszystkich uzależnień, co do których naukowcy raczej nie mają już wątpliwości, że za ich sprawą w naszych mózgach dochodzi do realnych, negatywnych zmian, na skutek których tracimy rzeczywistą władzę nad naszymi działaniami i emocjami. Smutne to i prawdziwe, stąd wzrastająca stale liczba poradników dotyczących tego, jak oczyścić swój mózg, by „sprawniej myśleć, wzmocnić relacje i znaleźć szczęście”, jak brzmi slogan okładkowy bestselleru „New York Timesa” o detoksie mózgu. Detoks ten kojarzę z odtruwaniem również duszy. Choć zasadniczo odmienne, detoksy te mają jednak pewien wspólny mianownik: sprzeciwienie się odruchowi dostarczenia sobie przyjemności, ograniczenie siebie samego, odmówienie sobie czegoś w imię jakiegoś wyższego celu.

O praktykach postnych w „Gościu Niedzielnym” pisaliśmy wielokrotnie, wciąż jest to temat popularny, a pytanie: „Czy w najbliższy piątek obowiązuje post?” jest jednym z częściej  wpisywanych do internetowych wyszukiwarek. Jeśli dodać do tego coraz częstsze udzielanie dyspensy od piątkowej wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych na przykład na tzw. długie weekendy oraz odmienność przepisów obowiązujących na terenach różnych konferencji episkopatów (a przecież podróżujemy coraz częściej), to trudno się dziwić temu zainteresowaniu. Na boku pozostawiam kwestię ogromnych zmian nie tylko w prawie, ale i w mentalności katolików. Nasze prababki, które przez zapomnienie nadgryzły w piątkowy poranek kawałek kiełbasy, do późnego wieczora miały zszargany humor, były na siebie złe i czuły się winne. Dzisiaj nawet w Wielki Piątek kolejki po mięsne fast foody nie maleją i nie sądzę, by miał z tym związek wzrost liczby mieszkańców pochodzących z tradycyjnie niekatolickich zakątków ziemi. W bieżącym numerze „Gościa” tematem wstrzemięźliwości i postu zajął się Franciszek Kucharczak i choć zdaje się, że to temat zupełnie niewakacyjny, kto wie, czy akurat w trakcie urlopu nie jest dobrze sobie go przypomnieć. W rzeczywistości nie chodzi o te kawałki kiełbasy – znajdą się przecież i tacy, którzy w ramach katolickiego piątku wystawią na stół rarytasy pozornie mieszczące się w ramach obowiązujących norm. Chodzi raczej o głębokie przekonanie siebie do tego, że przyjrzenie się samemu sobie, odpowiedź na pytanie, co/kto jest dla mnie naprawdę ważne/ważny, ograniczanie swoich zachcianek, odmawianie sobie przyjemności – czyli wszystko to, co stanowi istotę poszczenia – służy naszemu dobru.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama