Tego nie ma w dokumentach

Według Unii Europejskiej potrzeby religijne nie istnieją. Tak przynajmniej można wywnioskować ze sposobu wydawania unijnych pieniędzy. Czym jednak będzie człowiek bez duchowości? Konsumpcyjną maszynką?

Tego nie ma w dokumentach

Miałem przyjemność być na uroczystym koncercie otwarcia nowej siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Sala koncertowa robi imponujące wrażenie. 1800 słuchaczy siedzi na trzech poziomach, a do każdego miejsca dźwięk dochodzi jednakowo wyraźnie. Zdaniem specjalistów katowicka sala jest być może jedną z najlepszych na świecie. Jako wieloletni już mieszkaniec Katowic czułem satysfakcję z tak imponującej budowli. Ale moja radość wymieszana była z pewną smutną refleksją. Otóż nowa siedziba orkiestry została wybudowana głównie za pieniądze miasta Katowice oraz te pochodzące ze środków unijnych. Jak łatwo się domyślić — niebagatelnych, jednak mój problem nie tkwi w wysokości tych środków. Za pieniądze europejskie, w zależności od unijnej perspektywy budżetowej, można zrealizować przeróżne inwestycje: autostrady, aquaparki, muzea, centra naukowe, ścieżki rowerowe i tysiące innych rzeczy. A wszystkie mniej lub bardziej potrzebne i pożyteczne.

Jak z tego krótkiego przeglądu widać, środki unijne zaspokajają prawie wszystkie ludzkie potrzeby: zdrowotne, kulturalne, naukowe, sportowe itd. Jest chyba tylko jeden wyjątek. Potrzeby religijne. Nie można napisać unijnego wniosku o dofinansowanie budowy kościoła. Na remont zabytkowej świątyni — owszem, ale wtedy trzeba się powołać na wartości historyczne, w żadnym wypadku religijne. A to fundamentalna różnica. Kościół można odremontować jako zabytek, ale nie jako miejsce modlitwy. Potrzeby religijne nie występują w unijnych dokumentach. Aby uspokoić niektóre gorące głowy, dodam, że nie chcę, by świątynie mogły być budowane ze środków unijnych. Chciałbym tylko, by teoretycznie istniała taka możliwość. Innymi słowy, by potrzeby religijne były traktowane przynajmniej na równi z potrzebami kulturalnymi.

Tak się nie stanie, co pośrednio potwierdził w rozmowie z „Gościem” poseł do Parlamentu Europejskiego Michał K. Ujazdowski. Zauważa on, że „nie można energicznie walczyć z prześladowaniem chrześcijan w Iraku i Syrii, jeśli się samemu nie wierzy i traktuje chrześcijaństwo we własnych krajach z dużą dozą wrogości” (więcej w GN 41/2014 na ss. 22—23). Czasami powodem wspomnianej niewiary czy niechęci jest zwyczajna niewiedza. Pół Europy duchowości szuka u buddystów gdzieś w Indiach, gdy tymczasem mają ją na miejscu. Jak piszemy na okładce, 500 lat temu urodziła się św. Teresa z Avila, gigant życia duchowego. Polski karmelita o. Jerzy Nawojowski, pracujący na tzw. Uniwersytecie Mistyki w Avila, w rozmowie z „Gościem” wspomniał historię pewnego małżeństwa, które pojechało do Indii, do klasztoru buddystów. A wtedy jeden z tamtejszych mistrzów zapytał ich: „czego wy tutaj szukacie, wy macie przecież św. Teresę w Hiszpanii” (więcej na ss. 30—31).

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama