Śledztwo w sprawie Szatana

Nowe poprawione i uzupełnione wydanie głośnej książki. Tutaj wywiad ze znanym egzorcystą, ks. Gabrielem Amorthem.

Śledztwo w sprawie Szatana

Marco Tosatti

Śledztwo w sprawie Szatana.
Nowe poprawione i uzupełnione wydanie

ISBN: 978-83-7580-367-9
Wydawnictwo Salwator 2013

Nowe poprawione i uzupełnione wydanie głośnej książki "Śledztwo w sprawie Szatana". Opętanie, czary, składanie ofiar z ludzi na cześć Szatana – to tylko niektóre ze zjawisk, z jakimi słynny egzorcysta walczy już od dłuższego czasu i odprawia egzorcyzmy nad ludźmi z całego świata. Opętanie dotyka nie tylko młodzież czy ludzi dorosłych, ale również małe dzieci, które zostały już w chwili narodzin “oddane” Szatanowi.
W książce, oprócz rozmowy ze znanym egzorcystą, ks. Gabrielem Amorthem, znajdziemy również opinię słynnego psychiatry, prof. Simone Morabito, znanego socjologa religii, Massimo Introvigne, oraz Vittorio Messoriego – wybitnego intelektualisty, badacza sytuacji Kościoła i jego problemów w naszych czasach.

Codzienna walka ojca Amortha

Szatan jedynie wypożyczył całą swoją potęgę. Wie dobrze i uznaje­ Boga za dostawcę całego kapitału i dlatego mści się na Bogu. Każde zło powoduje zniszczenie wierzyciela, Szatan chce zabić Boga...
Weininger, Intorno alle Cose supreme

 

Nigdy nie spotkałem diabła ateisty.
ojciec Amorth

 

Streszczenie: W pierwszym etapie naszej podróży udamy się do Rzymu, do dziel­nicy EUR. Nierozważne byłoby mówienie o Szatanie i jego działaniu bez spotkania z ojcem Amorthem. Jest on z pewnością jednym z największych egzorcystów nie tylko we Włoszech, ale i na całym świecie. Należy poświęcić więcej uwagi jego dziełom z zakresu tego trochę zaniedbanego posłannictwa pastoralnego.

 

„Tutaj automatyczna sekretarka ojca Amortha. By umówić się na spotkanie, proszę dzwonić jedynie w poniedziałki pomiędzy 18.30 a 19.30. Kto jest spoza diecezji rzymskiej, proszę, by zwrócił się o pomoc do swojego biskupa. Kto nie może zadzwonić, proszę o wyrozumiałość. Ojciec Amorth ma zbyt wielu chętnych. Proszę zwrócić się do wikariatu, by znaleźć innego egzorcystę”. Głos nagrany na sekretarce jest poważny i niski. Tych kilka odsłuchanych słów pozwala zrozumieć sytuację. Staje się jasne, że ojciec Amorth jest bardzo zajęty, skoro wszystkie telefony z prośbami o spotkanie ograniczył do jednej godziny w tygodniu. Dzwonią do niego ludzie z całych Włoch i nie tylko, a on nie jest w stanie odpowiedzieć na prośby, które napływają z diecezji rzymskiej.

Ojca Amortha nie potrzeba przedstawiać. Urodził się w 1925 roku w Modenie. Jest synem i wnukiem adwokatów. Mając niecałe dwadzieścia lat, wstąpił do ruchu oporu i zaraz po wojnie stał się członkiem rodzącej się wtedy Partii Demokracji Chrześcijańskiej, której przewodniczył Giulio Andreotti. Potem poszedł za głosem powołania, które odczuwał, mając zaledwie piętnaście lat. Po ukończeniu studiów wdział habit. Świętował już pięćdziesięciolecie kapłaństwa. Od 6 czerwca 1986 roku jest egzorcystą w diecezji Ojca Świętego. Jest honorowym przewodniczącym Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów; uznawany za autorytet w tej dziedzinie. Jakieś dwadzieścia lat temu we Włoszech było dwudziestu egzorcystów. Obecnie jest ich ponad trzystu. Rozmowy z ojcem Amorthem odbywały się w Domu Generalnym Paulistów w Rzymie. Jest to miejsce bardzo nasłonecznione, z widokiem na ogrody pełne zieleni. Co najbardziej uderza w tym już nie młodym, człowieku, który od dwudziestu lat każdego dnia przekracza granicę tajemnicy? Przede wszystkim jego poczucie humoru. Nie chce być postrzegany jako bohater, prowodyr tego okropnego dramatu, w którym odgrywa główną rolę. Uderza w nim spokój, prostota, z jaką opowiada o tych okropnych faktach swojego codziennego dialogu z potęgami zła, jakby mówił o tym, co jadł na śniadanie. Przyciągają jego oczy — jasne, głębokie, oczy, które widziały wiele okropności, a mimo to nie utraciły dziecięcego blasku. Pokój, w którym mieszka, jest skromnie urządzony. Na środku stoi jasny stół z lat sześćdziesiątych, wyglądający raczej na kuchenny, a na nim leży niedrogie wydanie Pisma Świętego. W pokoju obok wisi piękny obraz ojca Pio, którego ojciec Amorth bardzo ceni. Znajduje się tam również figurka Matki Bożej Fatimskiej. To właśnie w tym pokoiku codziennie odbywają się egzorcyzmy.

Ojcze Amorth, kim dzisiaj jest diabeł?

Dzisiejszy diabeł jest tym, kim był zawsze: to anioł stworzony przez Boga jako dobry; dobry jak wszystkie rzeczy stworzone przez Boga, ukierunkowane na życie, dające szczęście i radość. Będąc nieposłusznym Bogu — próba, której zostały poddane anioły — duch ten odłączył się od Boga i wraz z innymi nieposłusznymi aniołami stworzył piekło, to znaczy pewien styl życia odpowiadający ich nieposłuszeństwu i oddaleniu od Boga. Nieposłuszny anioł — dzisiaj, podobnie jak i wcześniej — kusi człowieka do zła. W tym celu diabeł posługuje się dwoma sposobami działania.

Musimy się dobrze zrozumieć: będąc duchem (diabeł jest bytem osobowym bardzo inteligentnym, bezcieles­nym), swoją ogromną inteligencją przeciwstawił się Bogu. Nie wiemy dokładnie, co się wtedy stało, ale wiemy, że chodziło o nieposłuszeństwo, o grzech pychy. Nie wiemy też, jakiej próbie zostały poddane anioły. Możemy się tego jedynie domyślać. Z nienawiści do Boga diabeł kusi człowieka do zła, i to jest jego główne zadanie względem człowieka. Diabeł stara się popchnąć człowieka do grzechu, by go oddalić od Boga i doprowadzić do piekła, czyli tam, gdzie sam się znajduje.

Czy diabeł cierpi?

Diabeł bardzo cierpi, ale z demoniczną perfidią, czyli z pragnieniem, by inni cierpieli tak jak on. Dlatego właśnie kusi człowieka do zła. Tę kusicielską moc diabeł sprawdza na każdym człowieku od urodzenia aż do śmierci. Także Jezus Chrystus, będąc człowiekiem, zaakceptował to, że będzie poddany kuszeniu przez diabła. Nie chodzi tutaj jedynie o trzy kuszenia Jezusa na pustyni. Jezus Chrystus był kuszony na różne sposoby przez całe swoje życie.

Szatan zajmuje się jeszcze inną działalnością, która dotyczy wąskiej grupy ludzi. Jest to działanie „nadzwyczajne”, polegające na tym, że może on w pewnych warunkach narzucić na człowieka szczególne zło. Wtedy właśnie może dojść do tzw. opętania człowieka przez Szatana.

Czy diabeł porusza się w określonych granicach, w jakich pozwala mu Bóg?

Jego działanie zawsze określają granice, które wyznacza Bóg, i to zarówno, jeśli chodzi o ciężar jego działania, powagę, jak i czas, w którym działa. Przykład tego nadzwyczajnego zła, jakie może spowodować diabeł, odnajdujemy w biblijnej postaci Hioba. Był to człowiek prawy, dobry i bogaty. Stracił swe dzieci, majątek, a jego ciało pokryły rany. W momentach próby zawsze odwołujemy się do cierpliwości Hioba, który z pokorą znosił swe męki. Wystarczy przypomnieć jego słowa: „Bóg dał, Bóg zabrał, niech błogosławione będzie imię Pana”. Dochodzi jednak do takiego momentu, w którym wydaje się, że Hiob już nie wytrzyma. Mówi: „Przeklęty niech będzie dzień, w którym powiedziano: narodził się człowiek. Lepiej by było, gdybym zmarł w łonie matki lub zaraz po urodzeniu”. Jego cierpienie i ból po ludzku wydawały się nie do zniesienia. Bóg jest przeciwny cierpieniu. Ból, cierpienie, choroba, śmierć — są to rzeczy, których Bóg nie przewidywał w swym planie stworzenia, w którym wszystko miało być dobre, piękne i zdrowe.

Ojcze Amorth, od ilu lat ma Ojciec kontakt z diabłem?

Znam go od zawsze, bowiem już jako młody chłopiec studiowałem Biblię. Przed wstąpieniem do zakonu paulistów studiowałem prawo. Uczestniczyłem w ruchu Akcji Katolickiej i byłem bardzo zaangażowany w studiowanie Pisma Świętego, a szczególnie Ewangelii. Zawsze pamiętałem o istnieniu diabła, jak również zawsze odczuwałem obecność mojego Anioła Stróża. Wzywam go dwadzieścia cztery godziny na dobę i on zawsze mnie chroni, i zapewniam pana, że jest to Anioł Stróż pierwszej klasy. Wzywam go także, kiedy kieruję autem, bo miałem wiele różnych zdarzeń, ale za każdym razem wszystko dobrze się kończyło. Dzięki mojemu Aniołowi Stróżowi nigdy nie zapłaciłem mandatu za parkowanie w miejscach niedozwolonych. Dobrze, odłóżmy żarty na bok. Diabła znam od zawsze, chociaż szczególną formę znajomości z tym duchem mam od momentu, gdy zostałem nominowany na egzorcystę.

Kiedy to było?

Egzorcystą diecezji rzymskiej zostałem mianowany w czerwcu 1986 roku. Egzorcyzmami interesowałem się już wcześniej, ponieważ miałem przyjaciela księdza, który (za zgodą swego biskupa) odprawiał egzorcyzmy. Opowiadał mi on o pewnej dziewczynie opętanej przez Szatana w czternastym roku życia. Przez trzynaście lat odprawiał nad nią egzorcyzmy. Została uwolniona od Szatana w wieku dwudziestu siedmiu lat. Stając się egzorcystą, miałem już więc pewne przygotowanie. Ksiądz ten, Faustino Negrini, zmarł kilka lat temu. Był on kustoszem sanktuarium Matki Bożej Gwiazdy Zarannej, znajdującego się w pobliżu Concesio — miasta, z którego pochodził papież Paweł VI. Papież ten przychodził się tu modlić. Faustino Negrini, oprócz tego że był kustoszem, pełnił również funkcję oficjalnego egzorcysty diecezji. Do ostatnich chwil życia intensywnie prowadził swoją działalność.

Jakby Ojciec opisał swoje pierwsze doświadczenia?

Kiedy zaczynałem pracę jako egzorcysta, znalazłem się w zupełnie nowym świecie. Otrzymałem wielką łaskę, którą dzisiaj może otrzymać niewielu egzorcystów: zostałem mianowany egzorcystą, by pomóc wielkiemu egzorcyście ojcu Candido Amantiniemu, który był pasjonistą i od trzydziestu sześciu lat pełnił funkcję egzorcysty w kaplicy przy Świętych Schodach. Przez sześć lat byłem pod przewodnictwem tego wielkiego człowieka. W dzisiejszych czasach jest to rzecz bardzo rzadka. Od prawie trzech wieków w Kościele katolickim obrządku łacińskiego prawie nie odprawia się egzorcyzmów. Dlatego, gdy biskup nominuje jakiegoś księdza na egzorcystę, trudno jest mu znaleźć mistrza. O złu, jakie wyrządza Szatan, jako pierwszy wspomniał papież Paweł VI w swym przemówieniu z 15 listopada 1972 roku. Od tego momentu na nowo zrodziła się potrzeba podjęcia działań przeciw Szatanowi. Biskupi odczuli konieczność walki ze złem, nawet jeśli (trzeba to powiedzieć) niewielu z nich wierzy w nadzwyczajne działanie Szatana. Ogromne wrażenie wywarł na nich fakt, że w ostatnich latach wielu wiernych udaje się do wróżbitów, kartomantów, przepowiadających przyszłość czy wywołujących duchy. Wiele osób wstępuje też do różnego rodzaju sekt satanistycznych, opuszczając Kościół. Fakty te poruszyły episkopatem, który w tej dziedzinie wykazuje ogromną niewiedzę. Egzorcyzmów bowiem nie studiuje się już i nie praktykuje od trzystu lat. Wcześniej w każdej diecezji było wielu egzorcystów. Dzisiaj, kiedy ktoś potrzebuje egzorcysty, staje przed tragicznym problemem: jak go znaleźć. Ponadto nie niedowierza się mu, co też jest dla niego dramatem. A przecież już sam fakt, że ktoś wymaga egzorcyzmów, jest tragedią.

Dlaczego mówi Ojciec o tragedii?

Dlatego, że ogólnie rzecz biorąc, kler, czyli księża i biskupi, nie wierzą w nadzwyczajne działanie diabła. Ktoś na przykład udaje się z takim problemem do swojego proboszcza i słyszy od niego: „Cóż to za historie, kto ci naopowiadał takich rzeczy itp.”. Traktaty teologiczne odnoszące się do tego problemu są traktowane podczas studiów trochę po macoszemu. Dlatego też sytuacja wygląda tak, że księża i ­biskupi, nie mając doświadczenia w tej dziedzinie, nie wierzą w potęgę diabła. Osobiście mam uznanie dla tych biskupów, którzy pomimo że słabo wierzą w działanie Złego, wyznaczają dla swoich diecezji egzorcystów. Ciągle jednak jest ich za mało, bowiem potrzeby są ogromne. We Włoszech wciąż jeszcze są diecezje, w których nie ma egzorcystów.

Co spowodowało, że wybrał Ojciec właśnie taką „specjalizację”?

Prawdę mówiąc, o niczym nie decydowałem. To był żart Pana Boga, za który jestem Mu zresztą bardzo wdzięczny, bowiem teraz czuję, że dzięki niemu wypełniło się moje kapłaństwo. Przeanalizowałem słowa Jezusa skierowane do uczniów, nad którymi wcześniej nigdy dość głęboko się nie zastanawiałem: „idźcie i nauczajcie, wyrzucajcie złe duchy, uzdrawiajcie chorych”. Jeśli kapłan ogranicza się do głoszenia słowa Bożego, odprawiania Mszy Świętych, spowiadania — to wypełnia jedynie swoje obowiązki, a nie swoje powołanie. Pan Jezus dał nam do zrealizowania pewne zadanie, posłannictwo, które nie ogranicza się do głoszenia słowa Bożego, które, notabene, jest podstawą wszystkiego, bowiem wiara rodzi się z głoszenia. Pan Jezus polecił nam także wyrzucanie złych duchów, uzdrawianie chorych. To powoduje, że nasze głoszenie słowa staje się bardziej wydajne. Jeśli popatrzy pan na życie wielkich głosicieli słowa Bożego, np. świętego Vincenza Ferreri, świętego Bernardyna ze Sieny, świętego Antoniego z Padwy — wszyscy oni wyrzucali złe duchy. Niech pan pomyśli o świętym Benedykcie, który co prawda nie jest oficjalnym patronem egzorcystów, ale w rzeczywistości wielu z nas odwołuje się do niego. Był zakonnikiem i chociaż nie pełnił funkcji egzorcysty, posiadał wielką siłę pokonywania demonów. Przemawiał, głosił słowo Boże i wyrzucał złe duchy. Ewangelia świętego Marka kończy się słowami: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię... Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą i w imię moje złe duchy będą wyrzucać... Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał ich naukę znakami, które jej towarzyszyły”. Cuda, jakich dokonywali uczniowie, to przede wszystkim głoszenie słowa, wyrzucanie złych duchów, uzdrawianie chorych.

Powiedział Ojciec, że sam o niczym nie decydował, niczego nie wybierał...

Tak było. Miałem bardzo dobre, wręcz przyjacielskie relacje z kardynałem Polettim, w czasach gdy był on w diecezji rzymskiej wikariuszem papieża. Pewnego wolnego popołudnia pomyślałem, że pójdę do kardynała i trochę z nim pożartuję, by go rozweselić. Kardynał Poletti był człowiekiem bardzo serdecznym i otwartym. Czasem, gdy dzwoniło się do jego drzwi, wychodził sam i zapraszał do środka. Tak też się stało i tym razem. Podczas naszej rozmowy, która nie miała jakiegoś szczególnego tematu, powiedziałem mu, że poznałem ojca Candida Amantiniego, wielkiego egzorcystę pracującego w kaplicy przy Świętych Schodach. Zdziwiony kardynał zapytał: „Zna ojciec ojca Candido?”. Odpowiedziałem, że tak. Kardynał powiedział mi, że ojciec Candido jest ciężko chory i że potrzebuje kogoś do pomocy. Potem wziął kawałek kartki i zaczął coś pisać. Wtedy zrozumiałem, że było to pozwolenie na odprawianie egzorcyzmów. Zaprotestowałem, mówiąc, że przecież tak naprawdę to ksiądz kardynał mnie nie zna, że jestem dobry jedynie w opowiadaniu żartów i barwnych historyjek. Nie było jednak mowy o zmianie postanowienia księdza kardynała. Poleciłem się Maryi, by otuliła mnie swym płaszczem i tak stałem się egzorcystą. Wszystko zaczęło się od odwiedzin u kardynała.

Jakie wrażenie odniósł Ojciec, gdy po raz pierwszy spotkał osobę opętaną przez Szatana?

Nie byłem wówczas sam. Byliśmy razem z ojcem Candidem i z jego uczniem, pasjonistą, ojcem Jakubem. Dlatego czułem się pewniej. Wiedziałem, że muszę się jeszcze dużo nauczyć. Nigdy jednak się nie bałem. Wiele razy diabeł straszył mnie i groził mi, ale nigdy nie dotrzymał słowa. Wiele razy mówił do mnie: „Tobie nie mogę nic zrobić, bo jesteś dobrze strzeżony”. Czuję, że Maryja chroni mnie pod swoim płaszczem. Opieką otacza mnie też mój patron, archanioł Gabriel i Anioł Stróż, któremu często się polecam. Zdarza się tak, że Szatan próbuje zniechęcić egzorcystę, mówiąc: „Tej nocy wpuszczę do twojego łóżka węża. Jutro pożrę twoje serce”. Wtedy odpowiadam: „U boku mego stoi Maryja. Mam na imię Gabriel, idź i jeśli chcesz, walcz z archaniołem Gabrielem”. Zazwyczaj te słowa uciszają szatana.

Czy istnieje jakaś relacja z Szatanem?

Oczywiście. Spotykam go za każdym razem, gdy widzę osoby opętane. W takich momentach rozmawiam z nim. Cechą charakterystyczną osób opętanych jest rozdwojenie ich osobowości. To już nie są te same osoby. Diabeł posługuje się ich ustami, ich członkami itp. Niech pan pomyśli o świętych. Są to postacie bardzo interesujące, wielu z nich było opętanych przez Szatana i niszczonych; byli przez niego atakowani. Popatrzmy na ojca Pio. Szatan bił go z całej siły, aż do krwi. Szatan, nie mając ciała, jest zmuszony przybierać postać innej osoby i robi to zgodnie z tym, jaki cel sobie wyznaczył. To samo dotyczy również aniołów. Kiedy archanioł Rafał otrzymał do spełnienia misję, by towarzyszyć w podróży synowi Tobiasza, jak czytamy w Biblii, Szatan przyszedł do niego pod postacią młodzieńca ubranego w strój podróżnika. Anioł ten miał być dla młodego syna Tobiasza przewodnikiem w podróży. Kiedy Szatan chciał przestraszyć ojca Pio, przychodził do niego pod postacią ogromnego psa, jakby bestii. Takich psów w rzeczywistości nie ma. Kiedy chciał go uwieść, przychodził pod postacią prowokujących, nagich kobiet. Kiedy chciał go oszukać, i to właśnie zdarzało się najczęściej, przychodził do niego pod postacią Chrystusa, Maryi, jego spowiednika albo przełożonego i dawał mu pewne dyspozycje, które później, po całym zdarzeniu, ojcu Pio wydawały się bardzo dziwne. „Czy to możliwe, aby przełożony kazał mi to zrobić?” „Nie, nie byłem w twojej celi”. To wszystko są żarty Szatana. Przyszło mi kiedyś do głowy nazwać go Grappino (wódeczka), bo tak go nazywał święty proboszcz z Ars, który wielokrotnie był przez niego kuszony. Także niektóre święte były opętane przez demona. Na przykład Gemma Galgani, święta Aniela z Foligno i (bardzo interesujący przypadek z ostatnich czasów) błogosławiona Maria od Jezusa Ukrzyżowanego, karmelitanka wyniesiona na ołtarze przez papieża Jana Pawła II. Jestem również bardzo związany z pewną postacią z przeszłości. Mam na myśli benedyktynkę, siostrę Eustachię, która żyła w Padwie. Proszę sobie wyobrazić, że ta dziewczyna była opętana od urodzenia aż do śmierci. Zmarła, mając dwadzieścia trzy lata. Przez całe swe życie była opętana. To świadczy jedynie o tym, że Szatan może zdobyć władzę nad ciałem fizycznym, nad duchem istoty ludzkiej, ale nigdy nad jego duszą. Dlatego może się zdarzyć, że ktoś święty w momentach opętania przeklina i robi rzeczy dalekie od świętości. Jedną z takich postaci była święta Maria Magdalena de Pazzi, córka sławnej florenckiej rodziny. Pewnego dnia, kiedy siostry czuwały w kaplicy na adoracji przed Najświętszym Sakramentem, siostra Maria Magdalena poszła do kuchni, wzięła wielki nóż, weszła na ołtarz, stanęła obok Najświętszego Sakramentu i powiedziała: „Teraz wam wszystkim poderżnę gardła”. Jest to zachowanie mające niewiele wspólnego ze świętością, a co więcej, zachowaniu temu trudno przypisać poczucie smaku.

Co Szatan mówi do Ojca, kiedy zauważa, że jest tam ojciec obecny?

Prawdę mówiąc, to ja zauważam go, kiedy osoby, które do mnie przychodzą, zbliżają się do drzwi domu, w którym pracuję, i wchodzą do środka. Zazwyczaj egzorcyzmy odprawiam tutaj, na parterze. W cięższych przypadkach udaję się do egzorcysty mieszkającego w dzielnicy Monteverde i tam pracujemy wspólnie. Mamy fotel dla przypadków lżejszych i łóżko lekarskie dla przypadków ciężkich.

Czemu służy taki podział?

Istnieją różne formy opętania przez Szatana, o różnym stopniu ciężkości i powagi. Są osoby, które podczas egzorcyzmów nie robią żadnych, nawet minimalnych ruchów, nie reagują. Potrzeba było wielkiej cierpliwości i doświadczenia ojca Candida, by zrozumieć, że są one opętane przez Szatana. Na przykład, pewien człowiek, bardzo pobożny, od jakiegoś czasu nie mógł chodzić do kościoła ani się modlić. Całkowicie odrzucał to, co święte, bowiem za każdym razem, gdy zbliżał się do jakiejś świętej rzeczy, ogromnie cierpiał. Mówił: „Odejdź ode mnie, odejdź, zostaw mnie w spokoju”. Był to Angelo Battisti, pracujący w kancelarii watykańskiej i wykonujący bardzo ważne zadania. On już nie żyje, a jego żona pozwoliła podać jego nazwisko. Był on pierwszym administratorem Domu Ulgi w Cierpieniu w San Giovanni Rotondo. Był opętany przez Szatana przez ostatnie siedem lat życia. W ostateczności został od niego uwolniony in extremis i przeżył w pogodzie ducha ostatnie tygodnie życia. Był to przypadek bardzo trudny do zdiag­nozowania, bowiem pacjent nie zdradzał żadnych objawów opętania. W wielu przypadkach Szatan robi wszystko, by się ukryć. Wtedy należy konsekwentnie kontynuować egzorcyzmy, aż do momentu, kiedy Szatan się ujawni. Reakcje mogą być przeróżne, np. wrzaski, krzyki itp. Dlatego jest nam potrzebne łóżko. W przypadkach ciężkich związujemy osobę, by nie zrobiła sobie krzywdy. Kiedy dana osoba wchodzi w trans, jesteśmy za nią odpowiedzialni; gdyby w tym momencie stało się jej coś złego, byłaby to nasza wina.

Istnieją więc przypadki bardzo agresywnych reakcji?

Oczywiście. Niech pan popatrzy, ja także otrzymałem kiedyś „prezent”. Pewnego dnia zostałem uderzony. W pierwszej chwili nie wydawało mi się to niczym poważnym, a potem okazało się, że przez czterdzieści dni miałem nogę w gipsie. Tymczasem kontynuowałem egzorcyzmy. ­Mówię to, by pan zrozumiał, że czasami można też oberwać. Zdarza się również, że ktoś pluje. Kiedyś miałem przypadek osoby, która pluła gwoźdźmi. Podczas egzorcyzmów Szatan, który nie chce się ujawnić, może ­ukazywać się na różne sposoby: albo stopniowo, albo eksplodując z całą mocą. Jest wtedy rozgniewany, wręcz rozwścieczony i bardzo silny. Podczas jednego z seansów widziałem jedenastoletniego chłopca, którego musiało przytrzymywać czterech silnych mężczyzn. Chłopiec ten dosłownie rzucał nimi po całym pokoju. Byłem także obecny podczas egzorcyzmów odprawianych nad dziesięcioletnim chłopcem, który podniósł ogromny stół. Potem dotykałem jego muskułów i muszę powiedzieć, że nigdy sam nie byłby w stanie tego zrobić. Wtedy natomiast miał siłę i moc Szatana.

Mówił Ojciec, że ktoś wypluwał gwoździe?

Tak, takie długie gwoździe. Czasami podczas egzorcyzmów zdarzają się rzeczy, które naprawdę szokują. Stale jesteśmy w kontakcie z psychiatrami, bowiem potrzebujemy także ich opinii. Osoby, które do nas trafiają, zazwyczaj odbyły już wiele konsultacji medycznych. Wtedy proszę, aby przekazały mi diagnozę lekarza. Jeśli ktoś wcześniej nie był u specjalisty, odmawiam mu egzorcyzmów. Robię tak, bo w wielu przypadkach ktoś cierpi z powodu określonego, naturalnego zaburzenia. Tylko wyjątkowo — i dzięki Bogu, że są to tylko wyjątki — cierpienie ma charakter demoniczny. Najpierw więc oglądam diagnozę lekarską, następnie, jeśli mam jakieś podejrzenia, odprawiam egzorcyzmy. Pierwsze egzorcyzmy mają również cel diagnostyczny.

Co oznacza w tym przypadku „cel diagnostyczny”?

To potwierdzenie, czy w danym przypadku istnieje obecność Złego. Mogę to sprawdzić tylko za pomocą egzorcyzmów. Inaczej nie mam pewności.

Jakie symptomy mogą doprowadzić do pewności?

Istnieje wiele różnorodnych objawów. Pierwsza oznaka związana jest z pytaniem: kiedy zaczęły się cierpienia, czy można określić początek i przyczynę danego problemu. Na przykład, gdy pacjent odpowiada mi, że wszystko zaczęło się od czasu, gdy uczęszczał na seanse spirytystyczne, lub od momentu, gdy zaczął uczęszczać do sekty satanistycznej czy radzić się wróżbitów, jasnowidzów albo gdy rozpoczął uprawianie magii — wtedy już istnieją poważne podejrzenia. Nie są one wystarczające, ale są zasadniczą wskazówką. Następnie pytam, w jaki sposób dane zjawiska się manifestują, jakie są ich efekty, a dopiero później analizuję poszczególny przypadek.

Na przykład?

Na przykład, jeśli pacjent na widok jakiegoś świętego obrazu — który zawsze wisiał nad jego łóżkiem i nigdy mu nie przeszkadzał, co więcej: czuł się w jakiś sposób z nim związany — staje się tak agresywny, że rzuca nim o ziemię. Najpotężniejszym i najsilniejszym symptomem opętania jest awersja wobec sacrum, odrzucenie rzeczy świętych; niemożność pójścia do kościoła, bo na przykład mdleje albo ktoś podczas błogosławieństwa wpada w szał.

Tak jak to miało miejsce w przypadku Battistiego?

U niego nie było żadnych objawów. Codziennie chodził do kościoła. Już od północy zachowywał post zupełny, aby móc przy­jąć komunię świętą. Czynił tak każdego dnia. Kiedy pracował w kancelarii Watykanu, zdarzało mu się wracać z pracy późno w nocy, wówczas szedł spać bez kolacji. Człowiek ten od pewnego czasu nie był w stanie przekroczyć progu kościoła, nie mógł uczestniczyć we Mszy Świętej. Dla jego żony szokiem było to, że w Boże Narodzenie odmówił pójścia do kościoła. Nie modlił się, stał się innym człowiekiem. Także słowa, które wypowiadał: „Idź precz, zostaw mnie w spokoju”, miały swoje znaczenie w ocenie objawów. Podczas egzorcyzmów nie było żadnych reakcji. Ujawniły się one dopiero później, kiedy wychodziłem z ich domu. Wtedy on zwracał się do żony z pretensjami: „Zaprosiłaś egzorcystę! Teraz zobaczysz, co ci się przytrafi”. Tej biednej kobiecie rzeczywiście przydarzały się różne przykre rzeczy. Upadała, łamała sobie ręce i nogi, odczuwała silne popchnięcia. W ten sposób płaciła za to, że zapraszała egzorcystę. Odrzucenie rzeczy świętych to objaw, nad którym zatrzymujemy się najdłużej, bowiem ma on wielkie znaczenie. Na przykład, przychodzi do mnie jakaś osoba i mówi: „Ojcze, nie wiem, jak to się dzieje, ale kiedy wchodzę do kościoła albo kiedy zaczynam się modlić, w tym samym momencie ogarnia mnie senność, ziewam i zasypiam”. Znam pewnego człowieka, który uczęszcza na pierwszą poranną Mszę Świętą i za zgodą proboszcza przez cały czas jej trwania chodzi wzdłuż nawy głównej, bowiem jak tylko na chwilę przysiądzie albo przyklęknie, natychmiast zasypia.

Dlaczego tak się dzieje?

Widać tu obecność i wpływ Złego. Może on być różnoraki i o różnym stopniu ciężkości. W opisanym tu przypadku jest to stopień lekki. W takich sytuacjach radzi się, aby osoba słuchała Mszy Świętej w telewizji, próbowała się modlić. Istnieją jednak przypadki o wiele cięższe. Na przykład, gdy ktoś w czasie błogosławieństwa podczas poświęcenia domu zaczyna wrzeszczeć i rzucać się na podłogę oraz staje się agresywny. Wtedy mamy poważne podejrzenia o opętanie. Mówię o podejrzeniu, ponieważ w tej dziedzinie zawsze obracamy się w sferze podejrzeń. Opowiem panu konkretny przykład. Rodzice pewnego dziecka podejrzewali, że jest ono opętane przez Szatana. To przypuszczenie zrodziło się na podstawie jego dziwnych zachowań i sprzeciwu wobec jakichkolwiek świętych obrazów. Pewnego dnia, podczas wspólnego obiadu, ojciec zaczął w myśli modlić się: „Zdrowaś Maryjo...”. Po pierwszych dwóch słowach, niewypowiedzianych na głos, syn zaczął krzyczeć: „Tato, przestań!”.

Jaką wskazówką są dla Ojca diagnozy medyczne?

Jak powiedziałem wcześniej, przeglądamy diagnozy lekarskie. W większości przypadków osoby, które do nas przychodzą, wcześniej odbyły już wiele wizyt lekarskich. Podejrzewały, że są chore psychicznie. To właśnie zdarza się najczęściej i dla nas są to przypadki najtrudniejsze. Trudno jest bowiem odróżnić, co jest chorobą psychiczną, a co opętaniem. Odprawiałem kiedyś egzorcyzmy nad młodą siedemnastoletnią dziewczyną, która pomimo swego młodego wieku wiele razy była leczona w różnych europejskich klinikach. Nie przyniosło to jednak żadnej poprawy. Nie mogła się uczyć, chociaż była bardzo inteligentna. Cały czas leżała w łóżku, a kiedy tylko wstawała, od razu stawała się wściekła i rozdrażniona. Była całkowicie ogarnięta lenistwem, które przeobrażało się w niekontrolowane ataki złości. Po jakimś czasie zorientowano się, że chodzi tu o pewnego rodzaju opętanie. Ci, którzy kierują swe kroki do egzorcysty, zazwyczaj już wcześniej odbyli wiele wizyt lekarskich. Niestety, w wielu przypadkach zdarza się, że po nieskutecznym leczeniu osoby te udają się do magów, wróżbitów itp. Osoby zajmujące się okultyzmem jedynie pogarszały ich i tak już dramatyczną sytuację. Gdy w końcu trafiają do egzorcysty, ten musi stopniowo zrekonstruować ich życie, ale przede wszystkim modli się nad nimi, nakazując demonowi odejść w imię Chrystusa.

Czy Szatan jest posłuszny?

Nie od razu. Potrzeba na to wielu lat. Kiedyś odprawiałem egzorcyzmy nad pewną kobietą z Rzymu, którą Pan uwolnił od Szatana po dziewięciu latach. Mówię, że Pan ją uwolnił, bo tylko On może tego dokonać. Dodam tylko, że potrzebne były sześciomiesięczne egzorcyzmy, by potwierdzić jej opętania. Ojciec Candido, który był przy nich obecny, mówił mi: „Niech ojciec kontynuuje, bo według mnie coś tutaj jest”. Przez dłuższy czas Szatan się nie ujawniał.

Kiedy w tej kobiecie ukazał się Szatan?

Nagle. Gdy odprawiałem egzorcyzmy, Szatan zaczął mówić do mnie męskim głosem w zupełnie nieznanym mi języku. Kiedy zapytałem go: „W jakim języku do mnie mówisz?”, odpowiedział mi: „W języku diabelskim”. Od tego seansu, za każdym razem gdy odprawiałem egzorcyzmy, Szatan się wściekał i słyszałem ten męski głos. Był to głos kobiety, ale bardzo zniekształcony. Pewna kobieta podczas egzorcyzmów... Zrobię tu pewną dygresję. Często podczas moich egzorcyzmów asystują mi inni księża. Chcą nauczyć się metod ojca Candida. Ja oczywiście jestem wierny metodom mojego mistrza i nauczyciela. Wielu z tych księży zostało wyznaczonych na egzorcystów w swoich diecezjach. Mówili mi potem, że dużo dało im uczestniczenie w moich seansach. W tym przypadku, o którym chcę panu teraz powiedzieć, asystowało sześciu lub siedmiu księży różnych narodowości. Zadawałem pacjentce pytania po łacinie. Była ona również pytana w języku angielskim, niemieckim, hebrajskim, arabskim i koreańskim. Zawsze odpowiadała na stawiane jej pytania. Rozumiała te języki, choć sama znała tylko włoski. Była to porządna kobieta, matka czworga dzieci. Popełniała jednak pewne błędy. O jednym z nich chciałbym tu wspomnieć, bo powtarza się on w wielu przypadkach. Była ona związana, nie uczuciowo, bo nie chodzi tu o uczucia, z Sai Babą. Wiele razy była w Indiach, żeby go spotkać. Wiele razy całowała jego stopy i jadła to, co on rozdawał. Sai Baba rozdawał pewien miałki proszek, który rzekomo miał leczyć wszystkie choroby. Pan uwolnił tę kobietę od Szatana, ale przez wiele długich lat pluła ona krwią, by uwolnić się od proszków Sai Baby. Sai Baba, pierworodny syn Szatana, dobrze mówi o Chrystusie, o Buddzie, o wszystkich, ale sam siebie uważa za Boga[1]. Na ten temat nie chce dyskutować, bo uważa to za niepodważalne. Wszyscy inni to jego prorocy, których on akceptuje, ale mają być mu poddani.

Nie da się więc przewidzieć, ile czasu zajmie uwolnienie osoby­ opętanej?

Absolutnie nie. Uwolnienie polega na nadzwyczajnej interwencji Boga. Mój wielki nauczyciel powtarzał mi: „Niech ojciec nie oczekuje, że będzie obecny przy uwolnieniu. To bowiem często nie następuje na końcu egzorcyzmów. Czasami zdarza się, że uwolnienie przychodzi po odbyciu pielgrzymki do jakiegoś sanktuarium maryjnego”. Ojciec Candido był bardzo związany z sanktuarium w Loreto i Lourdes, bowiem wielu z jego pacjentów właś­nie tam zostało uwolnionych. Niektórzy uwalniają się od Szatana po dłuższej modlitwie. Ja także miałem dwa przypadki, kiedy uwolnienie nastąpiło po całonocnej modlitwie przed grotą w Lourdes. Kiedy ktoś pisze do mnie albo dzwoni z informacją, że czuje się uwolniony od Szatana, zawsze odpowiadam, by dziękował Bogu, bo nie ma w tym żadnej mojej zasługi. Wyzwolenie od Szatana zawsze jest skutkiem nadzwyczajnej interwencji Boga. Dlatego nie jesteś­my w stanie przewidzieć, kiedy ono nastąpi. Mogę jedynie powiedzieć, że przez te lata doświadczeń miałem tylko dwa przypadki uwolnienia po jednym egzorcyzmie.

Ile razy w swym życiu odprawiał Ojciec egzorcyzmy?

Będzie ich ponad sześćdziesiąt tysięcy. Mogę podać jedynie przybliżoną liczbę odprawionych egzorcyzmów, nie jestem natomiast w stanie podać liczby osób, nad którymi je odprawiałem. Wielokrotnie zdarzało się, że nad tą samą osobą odprawiałem setki egzorcyzmów.

Jak często odbywają się egzorcyzmy?

Raz w tygodniu. Zdarzały się jednak cięższe przypadki, w których musieliśmy je odprawiać dwa razy w tygodniu. Idealnie byłoby, gdyby można było je przeprowadzać codziennie. Na to może sobie pozwolić jedynie ten egzorcysta, który ma jednego pacjenta. Kiedy jednak ktoś ma przed drzwiami kolejkę, musi zadowolić wiele osób i zmniejszać ilość spotkań.

 



[1] Sai Baba uwa¿a się za większego od Chrystusa, co dla chrzeœcijanina jest grzechem idolatrii (czyli ba³wochwalstwa). [przyp. A.P.]


opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama