Maria Magdalena, podobnie jak uczniowie, nie uwierzyła w zapowiedź Pana Jezusa, że zmartwychwstanie. Równocześnie pozostała Mu wierna do końca, do śmierci, i nadal Go kocha. Uczniowie również kochają Pana i Jego śmierć napełnia ich przygniatającym smutkiem. Jednak Maria wyprzedza ich w miłości do Jezusa o dwa gesty. Jest przy Nim, gdy umiera na krzyżu. To wymagało heroizmu, spośród Apostołów tylko Jan się na to zdobył. Drugi gest wydaje się o wiele mniej znaczący i heroiczny. Poszła z innymi kobietami rano do grobu, aby namaścić ciało Pana Jezusa. Ci z nas, którzy w działaniu starają się zawsze planować i określać cel, gdyby nie znali dalszego ciągu tej historii, uznaliby to za sentymentalizm, może i wzruszający, ale bardzo niepraktyczny. Tymczasem Maria osiągnęła coś, co przekraczało jej nadzieje i marzenia. Jako pierwsza spotkała Chrystusa zmartwychwstałego.
Olśniona, zaskoczona radością, nie traktuje tego spotkania jako nagrody, czegoś co się jej należy. Ogarnia ją radość, a zarazem, po doświadczeniach ostatnich dni, niemal instynktownie, chce zatrzymać Pana Jezusa dla siebie. „Mój nauczycielu”. Mówimy niekiedy, że ktoś kocha miłością zaborczą. Ma to na ogół wydźwięk negatywny. Zaborczość Marii w poranek wielkanocny nie ma jednak w sobie egoizmu. Nie chce Go znowu stracić, chce mieć Go na zawsze. I słusznie, jednak Pan Jezus musi lekko skorygować jej działanie i oczyścić uczucia.
Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Pan Jezus nie odtrąca Marii, wszak sam ją znalazł w ogrodzie. Mówi jej raczej: „mam jeszcze coś do zrobienia, co jest ważne i dla Ciebie i dla wszystkich”. Jezus chce, żeby jego wierna uczennica postąpiła tak, jak mądra i kochająca matka, która nie zatrzymuje przy sobie wchodzącego w dorosłość dziecka. Jak mądra i kochająca żona, która, choć jest jej trudno, nie czuje się opuszczona, gdy mąż musi wyjechać na dłużej, aby zarobić na rodzinę lub wypełnić jakiś ważny obowiązek wobec wspólnoty. Obyśmy chcieli jak Maria, mieć Pana Jezusa zawsze blisko siebie. Obyśmy umieli się też pogodzić z tym, że wciąż jeszcze nie czujemy jego bliskości tak jak byśmy chcieli (choć On w nas już żyje)
Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego”. Spotkanie z Jezusem zmartwychwstałym jest dla Marii nie tylko nagrodą, ale i zobowiązaniem. Otrzymuje misję, jak się okaże wcale nie łatwą, przekonania uczniów, że On żyje. Właśnie Maria otrzymuje zadanie głoszenia zmartwychwstania Jezusa jako pierwsza. Nie tyle ze względu na jej osobowość czy wcześniejsze zasługi. Ktoś zresztą mógłby mieć wątpliwości, czy burzliwe życie Marii przed nawróceniem, nie jest obciążeniem dla przyszłej nauczycielki wiary. Dla Jezusa ma znaczenie, że jest Maria jest Mu wierna. I my będziemy skutecznymi apostołami w naszych środowiskach rodziny, pracy, życia społecznego, jeśli naśladujemy Marię Magdalenę w jej wiernej miłości do Chrystusa.