Zaczynam dzień z Ewangelią

Tak to w życiu bywa, że czasami po jakimś wielkim wydarzeniu, jakimś „cudownym rozmnożeniu chleba”, zdarza się nam przeżyć okres ciemności, „nieobecności” Boga i silnego wichru… Ważne, aby w tej sytuacji umieć dostrzec, że Bóg w rzeczywistości wcale nas nie opuścił


„To Ja jestem, nie bójcie się” (J 6,20)

Jakaś szczególna atmosfera wytworzyła się wśród uczniów Chrystusa i tłumów po tym jak cudownie rozmnożył chleb i ryby i nakarmił zgromadzonych. „A kiedy ludzie spostrzegli, jaki znak uczynił Jezus, mówili: «Ten prawdziwie jest prorokiem, który ma przyjść na świat»” (J 6,14). Sami uczniowie coraz bardziej zastanawiali się, kim jest Jezus Chrystus, skoro ma taką moc. Przyglądali się też ludziom idącym za Nim i słuchającym Jego nauki.

Teraz zaś zaczęli się przeprawiać na drugą stronę jeziora i oto powstały pewne okoliczności, które zaczęły ich niepokoić. Po pierwsze „nastały już ciemności” (J 6,17), a człowiek nie czuje się dobrze, gdy nie ma światła; jest niepewny, lęka się, bo może nadejść jakieś nieoczekiwane niebezpieczeństwo. Po drugie Jezus jeszcze do nich nie przybył (por. J 6,17). Uczniowie zdążyli się już przyzwyczaić do Jego obecności, czuli się z Nim dobrze i bezpiecznie, nie musieli podejmować decyzji, bo te były w jego kompetencji. Po trzecie „jezioro burzyło się od silnego wichru” (J 6,18), a to już mogło stanowić bezpośrednie zagrożenie.

Tak to w życiu bywa, że czasami po jakimś wielkim wydarzeniu, jakimś „cudownym rozmnożeniu chleba”, zdarza się nam przeżyć okres ciemności, „nieobecności” Boga i silnego wichru… Może chodzić o niespodziewaną śmierć krewnego, chorobę kogoś bliskiego, utratę pracy, niespodziewane trudności ekonomiczne, itd. Każdy z nas mógłby tę listę znacznie wydłużyć… Niekiedy męczą nas problemy trwające wiele lat, które chcielibyśmy mieć za sobą, ale nie znajdujemy na nie właściwego lekarstwa.

Trochę nas dziwi, że w opisanym kontekście, gdy uczniowie ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do nich, przestraszyli się (por. J 6,19). Najprawdopodobniej Go nawet nie rozpoznali.

Jezus przyszedł, żeby uczniów zapewnić o swojej obecności z nimi i dodać im odwagi: „To Ja jestem, nie bójcie się!” (6,20). Pamiętajmy o tych słowach Chrystusa nie tylko dzisiaj, bo one mogą nam być pomocne w różnych sytuacjach, w których jest nam szczególnie trudno. Jezus pomaga nam zwyciężać zło i lęk, który często przez zło jest wywoływany. Św. Faustyna zapisała w swoim Dzienniczku (n. 1485) następujące słowa wypowiedziane przez Jezusa: „Nie lękaj się, duszo grzeszna, swego Zbawiciela, pierwszy zbliżam się do ciebie, bo wiem, że sama z siebie nie jesteś zdolna wznieść się do mnie. Nie uciekaj dziecię od Ojca swego, chciej wejść w rozmowę sam na sam ze swym Bogiem miłosierdzia, który sam chce ci powiedzieć słowa przebaczenia i obsypać cię swymi łaskami”.

« 1 »

reklama

reklama

reklama