Rekolekcje szkolne w Toruniu. Drugie oblicze medialnego „wzburzenia”

Medialne oburzenie, jakie wzbudziła udramatyzowana scenka odegrana podczas szkolnych rekolekcji w Toruniu, jest skutkiem całkowitego niezrozumienia kontekstu inscenizacji

Jednym z elementów pierwszego dnia rekolekcji - „Toruńskie Spotkanie Młodych” - prowadzonych dla młodzieży w kościele św. Maksymiliana Kolbego w Toruniu była krótka inscenizacja, mająca zobrazować prawdę o złu, które dotyka każdego człowieka. Szkoła Nowej Ewangelizacji (ELO), która przygotowała tę udramatyzowaną scenę, pragnęła ukazać zło i grzech nie jako abstrakcyjną teologiczną prawdę, ale jako konkret, którego doświadczają młodzi ludzie w swoim życiu: mowę nienawiści, przedmiotowe traktowanie drugiej osoby i odzieranie jej z jej godności. Innymi słowy - chodziło o krzywdę i zniewolenie, do którego prowadzi grzech. Chłopak, który jako aktor wcielał się w rolę agresora, chwilę później opowiadał historię własnej rodziny, w której sam doświadczył podobnych sytuacji.

Inscenizacja została nagrana i rozpowszechniona w mediach społecznościowych w oderwaniu od kontekstu, a następnie wykorzystano ją do ataku na prowadzących rekolekcje i ogólnie – na Kościół, który przyzwala na prezentowanie tego rodzaju treści.

Owszem, dosadne słowa, które padły w trakcie przedstawienia, były zapewne niepotrzebne i uraziły wrażliwość niektórych słuchaczy. Dosłowność nie zawsze jest właściwym środkiem dramaturgicznym i w tym przypadku, zwłaszcza biorąc pod uwagę miejsce, w którym odbywała się inscenizacja, należało z niej zrezygnować. To samo dotyczy dosłownego ukazywania przemocy seksualnej. Istotną informacją jest to, że całe rekolekcje miały odbyć się poza przestrzenią sakralną, jednak z przyczyn organizacyjnych przeniesione zostały do kościoła.

Trzeba także dodać, że młodzież nie została pozostawiona sama sobie, ale w trakcie rekolekcji ekipę prowadzącą wspomagają także inne osoby związane z duszpasterstwem młodzieży, z którymi młodzi ludzie mogą przez cały czas rozmawiać. Jeśli sama inscenizacja była dla kogoś z uczestników kontrowersyjna, mógł podejść do takiej osoby i wyjaśnić swoje wątpliwości. Tego rodzaju głosy nie dotarły jednak do prowadzących bezpośrednio od młodzieży, a jedynie za pośrednictwem osób z zewnątrz.

Warto się zastanowić nad reakcją, jaką cała ta sytuacja wywołała w mediach. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych już zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury w tej sprawie. Czy jednak chodzi o rzeczywiste dobro młodzieży, czy o kolejny atak na Kościół? Dlaczego „stróżom moralności” nie przeszkadzają gejowskie parady, podczas których wprost ukazywana jest nagość czy zachowania sado-masochistyczne, a razi ukazanie takich treści w znacznie słabszej formie i to podane wraz z jednoznacznie negatywną oceną? W teatrze, kinie czy mediach społecznościowych młodzi ludzie nieraz spotykają się z przedstawieniami przemocy czy niecenzuralnymi słowami i nie wzbudza to żadnych kontrowersji wśród aktywistów. O co w tym wszystkim chodzi? O dobro młodzieży, czy raczej o szukanie sensacji?

Z drugiej strony trzeba jednak mocno podkreślić, że osoby prowadzące rekolekcje – czy to duchowni, czy świeccy – muszą zwracać dużą uwagę zarówno na to, co przekazują, jak i na formę przekazu. Wydaje się, że w tym przypadku forma nie została dobrze przemyślana. Każde świadectwo, inscenizacja czy jakikolwiek inny element rekolekcji musi pasować do całości i brać pod uwagę wrażliwość odbiorców – w tym przypadku chodzi zarówno o młodzież, jak i wszystkich innych, do których dotrzeć mogą prezentowane treści: rodziców, wychowawców, a także osoby z zewnątrz. Także szacunek dla miejsca świętego kłóci się z ukazywaniem tego rodzaju treści.

 

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama