Antoni Szymański o ustawach aborcyjnych: dorobek wolnej Polski zostanie zaprzepaszczony

Zapisy złożonych w Sejmie projektów ustaw nt. aborcji dobitnie ukazują odejście od ochrony życia i zdrowia jako fundamentalnego dobra człowieka i zredukowanie ich do specyficznie rozumianych praw kobiet, do których zaliczono przerywanie ciąży – zwraca uwagę Antoni Szymański, socjolog.

Oba projekty, złożone w Sejmie, skupiają się jedynie na tym prawie, znacząco je rozszerzając, w stosunku do rozwiązań obecnych. A jeśli proponowane rozwiązania zostaną przyjęte, wielki dorobek 31. lat obowiązywania ustawy chroniącej zarówno kobietę w ciąży, jak i ich jeszcze nienarodzone dzieci, zostanie porzucony.

Co zrobimy z dorobkiem wolnej Polski?

7 stycznia minęło 31 lat od uchwalenia „Ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”. To spory okres czasu i warto przyjrzeć się rezultatom jej wprowadzenia tym bardziej, że materiał z jej realizacji jest przebogaty, a doświadczenia i skutki bardzo pozytywne – korzystne tak dla zdrowia prokreacyjnego kobiet, jak i ich dzieci w pierwszej, prenatalnej fazie życia, ochrony praw człowieka i etycznych zasad społecznych.

Obecnie jednak w miejsce merytorycznych podsumowań i analiz, rozpoczęto wielką kampanię na rzecz zupełnego odwrócenia rozwiązań ustawowych.  Różnicę pomiędzy stanem obecnym, a proponowanymi rozwiązaniami dobrze ilustruje porównanie preambuły aktualnej ustawy „O planowaniu rodziny...”  oraz pierwszych akapitów projektów zmian: „O świadomym rodzicielstwie” (złożonego przez posłów Platformy Obywatelskiej) oraz „O bezpiecznym przerywaniu ciąży” (złożonego przez Klub Lewicy).

Obowiązująca ustawa „O planowaniu rodziny...”  już w preambule stwierdza, że „życie jest fundamentalnym dobrem człowieka, a troska o życie i zdrowie należy do podstawowych obowiązków państwa, społeczeństwa i obywatela…”. Tymczasem projekt ustawy „O świadomym rodzicielstwie”, który zdaniem projektodawców ma w całości zastąpić ustawę „O planowaniu rodziny...”, w art. 1 stwierdza jedynie, że „reguluje udział państwa w realizacji praw kobiet i mężczyzn w zakresie świadomego rodzicielstwa oraz prawa osoby w ciąży do przerwania ciąży”. Projekt autorstwa Klubu Lewicy w art. 1 stwierdza: „Każda osoba ma prawo do samostanowienia w sprawie płodności, rozrodczości i rodzicielstwa”.

Zapisy te dobitnie ukazują odejście od ochrony życia i zdrowia jako fundamentalnego dobra człowieka i zredukowanie ich do specyficznie rozumianych praw kobiet, do których zaliczono przerywanie ciąży. Oba projekty, złożone w Sejmie, skupiają się jedynie na tym prawie, znacząco je rozszerzając, w stosunku do rozwiązań obecnych.

Jeżeli proponowane rozwiązania zostaną przyjęte, wielki dorobek 31. lat ustawy chroniącej zarówno kobietę w ciąży, jak i ich jeszcze nienarodzone dzieci, zostanie porzucony. Rozwiązania, przyjęte 31 lat temu, zmieniły proaborcyjną, przeciwną życiu ustawę z 1956 roku, którą wprowadzono w okresie zniewolenia naszego kraju.

Walczyły o to pokolenia Polaków, angażowało się bardzo wielu ludzi wsłuchanych w nauczanie Kościoła katolickiego oraz papieża  Polaka – Jana Pawła II. Potwierdzały to postulaty Związku Zawodowego „NSZZ Solidarność”, ogromne manifestacje w obronie życia w latach 90-tych oraz setki tysięcy listów kierowanych do Sejmu RP.

Rozwiązania ustawy z 1993 roku już w pierwszych latach jej obowiązywania spowodowały radykalny spadek liczby aborcji. W roku 1990 zarejestrowano 59 tys. 417 aborcji, a w roku 1994, czyli rok po wprowadzeniu ustawy chroniącej życie, 782 przypadki. Zmniejszeniu uległa liczba poronień samoistnych (w roku 1990 odnotowano ich 59 tys. 454, a w 1994 r. 46 tys. 970). Mniej było także zgonów kobiet z przyczyn położniczych (w roku 1990 – 70 przypadków, a w 1994 r. – 36).

Zmniejszenie liczby aborcji spowodowało ogólną poprawę zdrowia kobiet, gdyż występowało mniej  negatywnych skutków psychofizycznych, jakie występują po przerwaniu ciąży – nie ma bowiem  zdrowej aborcji.

Pomiędzy obecnym stanem prawnym, a proponowanymi zmianami jest wiele różnic. Na przykład w projekcie „O świadomym rodzicielstwie” rezygnuje się z obowiązku administracji rządowej i samorządowej do zapewnienia kobietom w ciąży opieki medycznej, socjalnej i prawnej. Uchyla się też obowiązek szkoły do udzielania uczennicy w ciąży pomocy w ukończeniu przez nią edukacji. Rezygnuje się z zapisu o współdziałaniu z Kościołami i organizacjami społecznymi dla organizowania opieki nad kobietami w ciąży, a także organizującymi rodziny zastępcze.

W to miejsce proponuje się prawo do aborcji bez podawania przyczyn,  czyli na żądanie do 12. tygodnia ciąży, a także później. Do 18 tygodnia w przypadku, gdy „ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego”. Odstępuje się od wymagania, aby taka sytuacja (np. gwałt) była potwierdzona odpowiednim zaświadczeniem prokuratora, jak jest obecnie. Wystarczające ma być  oświadczenie złożone przez „osobę w ciąży”, bez jakiejkolwiek weryfikacji. Ponadto uchyla się artykuł, że obowiązkiem Rzecznika Praw Dziecka jest troska o prawa dziecka od jego poczęcia do pełnoletności, co obecnie znajduje się w ustawie.

Czytając te projekty i kampanię prowadzoną na ich rzecz rozumiem Aleksandra  Halla, działacza opozycji antykomunistycznej, ministra w rządzie T. Mazowieckiego,  który napisał: Jest dla mnie oczywiste, że w kwestii szacunku do życia wykonaliśmy spory krok wstecz w stosunku do lat 90. XX wieku, zbliżając się do stanu świadomości z czasów PRL, gdy w dość szerokich kręgach przerwanie ciąży traktowane było jak zwyczajny medyczny „zabieg”, z którym nie są związane żadne moralne dylematy („Obniżyć szkody” w: „Rzeczpospolita” z dnia 9-02-2024 r.). Proponuje on za ojcem Ludwikiem Wiśniewskim (Plus-Minus 28-10-2023 r.) publiczną debatę, najlepiej w Sejmie z zapewnieniem jej transmisji przez środki masowego przekazu, z udziałem wybitnych lekarzy, prawników, psychologów, pedagogów, seksuologów – cieszących się wysokim autorytetem moralnym, aby rzeczowo i spokojnie uświadomić szerokim kręgom społecznym odpowiedzialność i rangę spraw, które mają rozstrzygać parlamentarzyści czy ogół Polaków w ewentualnym referendum.

Jakiego prawa aborcyjnego oczekują Polacy?

Propozycje zmian są serwowane w medialnej aurze rzekomego, powszechnego ich żądania, szczególnie przez kobiety. Tymczasem Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS), od lat prowadzące badania na temat stosunku Polaków do aborcji, przedstawia zupełnie inny obraz przekonań społeczeństwa. Ostatnie badania, prowadzone w marcu 2023 roku, wskazują, że na pytanie „czy przerywanie ciąży powinno być dopuszczalne przez prawo, gdy kobieta po prostu nie chce mieć dzieci?” 69% badanych odpowiedziało „nie”, a 18% aprobuje taką decyzję.  W przypadku trudnej sytuacji materialnej lub osobistej aborcję za niedopuszczalną uważa 65% badanych, a za dopuszczalną 20%.

W podsumowaniu do tych badań CEBOS podaje: „Opinie na temat dopuszczalności przerywania ciąży w różnych sytuacjach są stabilne w czasie. Już w 2020 roku pisaliśmy, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie spowodował istotnych zmian w świadomości społecznej, a obowiązujące do stycznia 2021 prawo, choć nie zadowalało części badanych, stanowiło kompromis między chcącymi jego zaostrzenia, a zwolennikami liberalizacji”. Podobne wyniki przyniosły badania CEBOS z 2020 roku. Zarówno w tych badaniach,  jak i w niektórych sondażach wskazuje się na to, że największe poparcie mają rozwiązania sprzed orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej z 22 października 2020 roku, często nazywane kompromisem aborcyjnym.

Nie ma zatem podstaw do radykalnej zmiany przepisów prawa, jeżeli rzeczywiście bierze się pod uwagę ochronę zdrowia prokreacyjnego Polek oraz ochronę życia i zdrowia człowieka w pierwszej, prenatalnej fazie życia. Nie ma też poparcia dla takich zmian przez większość społeczeństwa.

Porzucenie prawa do ochrony ludzkiego życia byłoby też sprzeczne z Konstytucją RP, co także potwierdził Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla w 1996 roku.
 

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama